[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To mój kraj,tennasz Egipt.To moje miasto, te piêkne Teby o stu bramach.Nie mogê porzuciæ ichna zawsze.Powrócê do Teb.Tak przysiêgam i wzywam Hapi na œwiadka tej przysiêgi.Powrócimy!Postanowienie ucieczki na po³udnie, w dziki i niezbadany kraj za kataraktami,ju¿ razz Tanusem podejmowaliœmy.Wówczas zamierzaliœmy schroniæ siê tam przed gniewem izemst¹ faraona.Teraz uciekaliœmy przed bardziej bezlitosnym przeciwnikiem,zupe³nie tak,jakby bogowie postanowili, ¿e mamy udaæ siê w tê podró¿, i nie zamierzaliust¹piæ.Mieliœmy niewiele czasu na przygotowania do tego brzemiennego w nastêpstwawymarszu.Hyksosi zbli¿ali siê z dwóch stron i nasze placówki donosi³y, ¿e ichoddzia³ywidoczne bêd¹ z dachu pa³acu Memnona najpóŸniej za trzy dni.Tanus postawi³ Kratasa na czele po³owy si³, jakie mia³ do dyspozycji, i pos³a³go naspotkanie króla Salitisa, jad¹cego co koñ wyskoczy z pó³nocy, z Asjut.Jegooddzia³ mia³najwiêksze szansê na dotarcie przed innymi do nekropolii i pa³acu.Rozkazy dlaKratasanakazywa³y mu toczenie ruchomej bitwy.Wykorzystuj¹c pale i broni¹c ka¿dejufortyfikowanej pozycji, mia³ opóŸniaæ postêpy Salitisa tak d³ugo, jak by³o tomo¿liwe beznara¿enia siê na odciêcie lub rozbicie, Z chwil¹ gdy dalszy opór stanie siêbezsensowny, mia³ewakuowaæ swoich ludzi na okrêty.Sam Tanus zabra³ drug¹ po³owê armii i wyruszy³ na po³udnie, by stoczyæ kolejn¹bitwê opóŸniaj¹c¹ z hyksosk¹ dywizj¹ nacieraj¹c¹ na nas od strony Esny.W tym czasie moja pani mia³a za³adowaæ naszych ludzi i ca³y ich dobytek napok³adypozosta³ych okrêtów floty.Wydelegowa³a do tego zadania ksiêcia Merseketa, a jazosta³emoczywiœcie jego asystentem.Ksi¹¿ê Merseket nie tylko by³ powa¿nie zramola³y,lecz nadomiar z³ego wzi¹³ sobie ostatnio szesnastoletni¹ ¿onê.Dlatego te¿ nie by³o zniego wielepo¿ytku ani dla mnie, ani dla niego samego.Ca³oœæ planowania i przeprowadzeniaewakuacjispad³a wiêc na moje barki.Zanim wszak¿e poœwieci³em temu uwagê, musia³em zadbaæ o konie.Nawet na takwczesnym etapie pojmowa³em z jaskraw¹ jasnoœci¹, ¿e by³y kluczem do przetrwanianaszegoludu jako narodu cywilizowanego.Razem ze zwierzêtami zdobytymi pod Esn¹mieliœmy terazlicz¹ce kilka tysiêcy sztuk stado.Rozdzieli³em je na cztery czêœci, tak by³atwiej znaleŸæ dlanich pastwiska podczas przemarszu.Ponadto ma³e stada wzbija³yby mniej kurzu iproœciejby³o im unikaæ hyksoskich zwiadowców.Nakazawszy unikaæ brzegu, wzd³u¿ którego posuwa³y siê hyksoskie rydwany, iprzemieszczaæ siê w g³êbi l¹du, bli¿ej skraju pustyni, pos³a³em te stada podopiek¹ Huiego,moich woŸniców i koniuchów na po³udnie, w stronê Elefantyny.Gdy konie zosta³y wyprawione, mog³em skupiæ sw¹ uwagê na ludziach.Zdawa³emsobie sprawê, ¿e liczba tych, którzy mogli nam towarzyszyæ w d³ugiej wêdrówce,by³aograniczona liczb¹ okrêtów.Pewien by³em, ¿e prawie wszyscy Egipcjanie pragnêliwzi¹æudzia³ w tej d³ugiej podró¿y.O okrucieñstwie i dzikoœci Hyksosów œwiadczy³oka¿de spaloneprzez nich miasto i ka¿dy nieludzki czyn, jakiego dopuszczali siê wobec naszychwspó³braci.Wszystkie nieznane niebezpieczeñstwa afrykañskiej dziczy stanowi³y perspektywêbardziejzachêcaj¹c¹ od tych z³aknionych krwi potworów pêdz¹cych ku nam w swoichrydwanach.Ostatecznie wyliczy³em, ¿e na pok³adzie uciekaj¹cej floty pomieœciæ zdo³amytylkodwanaœcie tysiêcy dusz, i tak te¿ zameldowa³em mojej pani.- Bêdziemy musieli byæ bezwzglêdni w wybieraniu, kogo zabierzemy, a kogozostawimy - uprzedzi³em j¹, lecz ona nie zamierza³a pos³uchaæ mojej rady.- To mój lud.Wola³abym raczej zrezygnowaæ z w³asnego miejsca, ni¿ pozostawiæchoæ jednego cz³owieka Hyksosom.- Lecz Wasza Wysokoœæ, co ze starymi i zniedo³ê¿nia³ymi? Chorymi i najm³odszymi?- Ka¿dy obywatel bêdzie móg³ odp³yn¹æ wraz z nami.Nie zostawiê ¿adnegosiwobrodego staruszka ani ¿ebraka, jednodniowego noworodka ani trêdowatego.Tomoiludzie i je¿eli oni nie mog¹ pop³yn¹æ, ksi¹¿ê Memnon i ja zostaniemy z nimi.-Oczywiœcie oksiêciu wspomnia³a po to, by podwójnie zapewniæ sobie nade mn¹ zwyciêstwo.Okrêty bêd¹ zanurzone po burty, przeci¹¿one t¹ wielk¹ mas¹ ludzi, lecz niemia³emwyboru.A jednak w za³adowaniu w pierwszej kolejnoœci naj u¿yteczni ej szych inajbardziejtwórczych obywateli znalaz³em pewne zadowolenie.Wybra³em przedstawicieliwszystkichzawodów: kamieniarzy i tkaczy, kowali i garncarzy, garbarzy i ¿aglomistrzów,pisarzy iartystów, szkutników i stolarzy, samych najwybitniejszych reprezentantów swychprofesji.Dopilnowa³em, by wszyscy bezpiecznie dotarli na pok³ady oczekuj¹cychtransportowców.Szczególn¹ przyjemnoœæ sprawi³o mi przyznanie najmniej wygodnych koi na najnêdzniejszych okrêtach kap³anom i prawnikom, owym ss¹cym krew pch³om na zdrowym cielepañstwa.Gdy wszyscy siê zaokrêtowali, zezwoli³em t³uszczy wejœæ na nabrze¿e poni¿ejœwi¹tyni.Na skutek nieustêpliwoœci mojej pani musia³em byæ uwa¿ny w doborzeumieszczanego na statkach ³adunku.Zabrak³o miejsca na b³ahostki.Zgromadzi³embroñ,narzêdzia i surowce, których bêdziemy potrzebowaæ do zbudowania nowejcywilizacji wnieznanych krainach.W pozosta³ych przypadkach stara³em siê wszelkimi sposobamizmniejszaæ wagê i objêtoœæ.Na przyk³ad zamiast zbo¿a i owoców w glinianychnaczyniachzapieczêtowanych smo³¹ i woskiem za³adowa³em nasiona wszystkich po¿ytecznychroœlin.Ka¿dy deben baga¿u, jaki sk³adaliœmy w ³adowniach, oznacza³, ¿e coœ innego musizostaæ w Tebach.Nasza podró¿ mog³a potrwaæ dziesiêæ lat albo ca³e ¿ycie.Drogamia³a byæciê¿ka.Wiedzieliœmy, ¿e przed nami le¿¹ wielkie katarakty.Nie œmieliœmyobci¹¿aæ siêniczym innym oprócz rzeczy najbardziej niezbêdnych, pozostawa³a wszak¿e sprawaprzysiêgi, z³o¿onej przez moj¹ pani¹ faraonowi.Zaledwie starcza³o miejsca dla¿ywych.Ileprzestrzeni oddaæ mogliœmy zmar³emu?- Przyrzek³am to królowi, gdy le¿a³ na ³o¿u œmierci - upar³a siê moja pani.-Nie mogêgo tu zostawiæ.- Wasza Wysokoœæ, wyszukam bezpieczn¹ kryjówkê dla królewskiego cia³a,nieoznakowany grób wœród wzgórz, gdzie nikt go nie znajdzie.Kiedy powrócimy doTeb,urz¹dzimy mu królewski pochówek, jak obieca³aœ.- Je¿eli z³amiê s³owo, bogowie nas opuszcz¹ i podró¿ skazana zostanie na klêskê.Cia³o króla musi odp³yn¹æ z nami.Jeden rzut oka na jej twarz wystarczy³, by stwierdziæ, ¿e dalsza dyskusja nicprzynios³aby ¿adnej korzyœci.Otworzyliœmy masywny granitowy sarkofag iwyci¹gnêliœmy zjego wnêtrza szeœæ trumien, skrytych jedna w drugiej.Lecz nawet one by³y taknieporêczne,¿e do ich przewiezienia potrzebna by³aby osobna ³Ã³dŸ.Podj¹³em decyzjê bez konsultacji z królow¹ Lostris.Kaza³em robotnikom wydostaædwie wewnêtrzne trumny, które okryliœmy grubym lnianym p³Ã³tnem, zszytym wpokrowiec.Rozmiary i waga szcz¹tków w ten sposób zmniejszy³y siê do rozs¹dnej wielkoœci,tak wiêcmogliœmy z³o¿yæ ciê¿ar w ³adowni „Oddechu Horusa”.G³Ã³wna czêœæ skarbu faraona - ca³e z³oto, srebro i szlachetne kamienie -zapakowanazosta³a do skrzyñ z cedrowego drewna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]