[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Myœl o znalezieniu tam czegoœ jeszcze wywo³a³a u niej dreszcz podniecenia.Nie chcia³a, aby policja przerwa³a jej prywatne œledztwo.Realistycznie rozwa¿y³a niebezpieczeñstwo zatrzymania ksi¹¿ki.Staruszek by³ najwyraŸniej szanta¿yst¹, który znalaz³ siê w œlepym zau³ku.Eryka w ostatniej chwili pojawi³a siê w jego planach.Nikt naprawdê nie wiedzia³, czy posiada³a jakieœ informacje; do ostatniej chwili ona sama nie mia³a ¿adnej pewnoœci.Raz jeszcze postanowi³a nie ujawniaæ niczego do momentu opuszczenia Egiptu.Kiedy nad dolinê Nilu zakrad³a siê noc, Eryka u³o¿y³a plan dzia³ania.Nadal bêdzie udawaæ przedstawicielkê muzeum zainteresowan¹ zakupem dzie³ sztuki i odwiedzi "Curio Antique Shop", który byæ mo¿e widzia³a ju¿ wczeœniej.Potem spróbuje dowiedzieæ siê, czy ¿yje jeszcze Sarwat Raman, nadzorca Cartera.Musia³by mieæ oko³o siedemdziesiêciu lat.Chcia³a porozmawiaæ z kimœ, kto pierwszego dnia wszed³ do grobowca Tutenchamona i spytaæ o papirus opisywany przez Carnarvona w liœcie do sir Wallisa Budge'a.Liczy³a tak¿e na Yvona, który obieca³ zdobyæ informacje o córce lorda Carnarvona.- To Chicago House - oznajmi³ Ahmed, wskazuj¹c na imponuj¹c¹ konstrukcjê po prawej stronie.Powóz wióz³ ich wolno po Shari el Bahr, wzd³u¿ brzegu Nilu.Rytmiczny stukot koñskich kopyt dzia³a³ na Erykê uspokajaj¹co jak uderzenie fal o skaliste wybrze¿e.Doko³a panowa³a ciemnoœæ, gdy¿ ksiê¿yc nie wzniós³ siê jeszcze nad palmami.Lekki wiatr wiej¹cy z pó³nocy nie by³ w stanie zm¹ciæ lustrzanej powierzchni Nilu.Ahmed ponownie ubrany by³ w nieskazitelnie bia³e szaty.Kiedy Eryka spojrza³a na jego opalon¹ twarz, dostrzeg³a jedynie b³yszcz¹ce oczy i bia³e zêby.- Im czêœciej siê z nim spotyka³a, tym wiêcej rodzi³o siê w¹tpliwoœci, dlaczego chce j¹ widywaæ.Okazywa³ przyjaŸñ i troskê, zachowuj¹c jednoczeœnie wyraŸny dystans.Tylko raz, kiedy wsiada³a do powozu, dotkn¹³ jej d³oni i pomóg³ jej wejœæ do œrodka.- Czy by³ pan kiedykolwiek ¿onaty? - spyta³a Eryka, maj¹c nadziejê, ¿e dowie siê czegoœ wiêcej o tym cz³owieku.- Nie, nigdy - odpowiedzia³ krótko Khazzan.- Przepraszam - skonfundowa³a siê.- To nie powinno mnie obchodziæ.Ahmed uniós³ rêkê i po³o¿y³ j¹ na oparciu siedzenia, tu¿ za Eryk¹.- Nic nie szkodzi.To ¿adna tajemnica - ci¹gn¹³ p³ynnym ju¿ tonem.- Nie mia³em czasu na romanse.Pobyt w Ameryce trochê mnie zepsu³.W Egipcie te sprawy traktuje siê nieco inaczej.Ale to chyba tylko wymówka.Minêli szereg eleganckich, europejskich willi wybudowanych nad brzegiem Nilu, otoczonych wysokimi, bielonymi murami.Przed ka¿d¹ z nich sta³ ¿o³nierz w mundurze polowym, trzymaj¹c na ramieniu pistolet maszynowy.Stra¿nicy nie byli jednak zbyt uwa¿ni.Jeden z nich opar³ broñ o mur i wda³ siê w pogawêdkê z jakimœ przechodniem.- Co to za budynki? - spyta³a Eryka.- To domy niektórych ministrów - odpowiedzia³ Ahmed.- Dlaczego s¹ strze¿one?- Niebezpiecznie jest byæ ministrem w tym kraju.Nie mo¿na zadowoliæ wszystkich.- Pan jest ministrem - stwierdzi³a z niepokojem w g³osie.- Tak, ale niestety ludzie nie interesuj¹ siê zbytnio moim departamentem.Jechali dalej w milczeniu.Przez szeleszcz¹ce liœcie palm przedar³y siê pierwsze promienie ksiê¿yca.- To biuro Departamentu Zabytków w Karnaku - wskaza³ na stoj¹c¹ na nadbrze¿u budowlê.Tu¿ przed sob¹ Eryka ujrza³a pierwsze, masywne pylony* wielkiej œwi¹tyni Amona oœwietlone œwiat³em ksiê¿yca.Podjechali do wejœcia i wysiedli z powozu.Eryka jak zaczarowana maszerowa³a alej¹ otoczon¹ po obu stronach sfinksami o g³owach barana.W pó³œwietle ruiny œwi¹tyni wygl¹da³y tak, jakby nadal toczy³o siê w nich ¿ycie.Aby dojœæ do g³Ã³wnego dziedziñca musieli ostro¿nie przedostaæ siê przez pogr¹¿one w cieniu pasa¿e.Ahmed nieoczekiwanie chwyci³ Erykê za rêkê.Minêli szeroki dziedziniec i wkroczyli do wielkiej sali hypostylowej* i znaleŸli siê w innej epoce.Komnata przypomina³a las masywnych, kamiennych kolumn strzelaj¹cych w nocne niebo.Brakowa³o czêœci sufitu i snopy ksiê¿ycowego œwiat³a otacza³y srebrnym blaskiem filary zdobione d³ugimi tekstami hieroglificznymi i œmia³ymi reliefami.Nie rozmawiali; spacerowali jedynie doko³a, trzymaj¹c siê za rêce.Po trzydziestu minutach Ahmed wyprowadzi³ Erykê przez boczne wejœcie i poszli do pierwszego pylonu.Po stronie pó³nocnej wznosi³y siê ceglane schody, które poprowadzi³y ich sto czterdzieœci stóp w górê, na szczyt œwi¹tyni.Stamt¹d Eryka mog³a obserwowaæ prawie ca³y teren Karnaku.- Eryko.- Odwróci³a siê.Ahmed sta³ z przechylon¹ g³ow¹ i patrzy³ na ni¹ z zachwytem.- Eryko, jesteœ bardzo piêkna.Lubi³a komplementy, ale zawsze onieœmiela³y j¹ trochê.Spuœci³a wzrok, kiedy on wyci¹gn¹³ d³oñ i delikatnie dotkn¹³ jej czo³a czubkami palców.- Dziêkujê, Ahmedzie - szepnê³a.Podnios³a wzrok na mê¿czyznê, który nie odrywa³ od niej oczu.Wyczuwa³a w nim jakieœ napiêcie.- Przypominasz mi Pamelê - odezwa³ siê w koñcu.- Ach tak? - zdziwi³a siê Eryka.Nie bardzo chcia³a s³uchaæ o swym podobieñstwie do jego poprzedniej dziewczyny, ale by³a pewna, ¿e on traktowa³ to jako komplement.Uœmiechnê³a siê lekko i zapatrzy³a w przestrzeñ oœwietlon¹ blaskiem ksiê¿yca.Byæ mo¿e umawia³ siê z ni¹ tylko ze wzglêdu na to podobieñstwo.- Jesteœ piêkniejsza.Ale nie chodzi mi o fizyczne podobieñstwo, lecz o twoj¹ otwartoœæ i ciep³o.- Pos³uchaj, Ahmedzie, nie jestem pewna, czy ciê dobrze rozumiem.Ostatnio kiedy byliœmy razem, zada³am ci niewinne pytanie o Pamelê i twego wujka, a ty wpad³eœ w sza³.Teraz chcesz o niej mówiæ.To chyba nie jest w porz¹dku.Stali chwilê w milczeniu.Pe³ne pasji uczucia Ahmeda intrygowa³y j¹, ale i przera¿a³y.Powróci³ obraz fili¿anki rozbitej o œcianê.- Czy myœlisz, ¿e mog³abyœ zamieszkaæ w takim miejscu jak Luksor? - spyta³, nie odrywaj¹c wzroku od Nilu.- Nie wiem - zastanowi³a siê Eryka.- Nigdy o tym nie myœla³am.Miasto jest przeœliczne.- Jest wiêcej ni¿ piêkne.Jest nieœmiertelne.- Têskni³abym za Harvard Square.Ahmed zaœmia³ siê, roz³adowuj¹c atmosferê.- Harvard Square.Co za zwariowane miejsce.A tak na marginesie, Eryko, myœla³em o twej decyzji walki z czarnym rynkiem.Chyba moje ostrze¿enie nie dotar³o do ciebie.Przera¿a mnie myœl, ¿e mog³abyœ siê w coœ wpl¹taæ.Nie rób tego.Nie zniós³bym myœli, ¿e coœ mo¿e ci siê staæ.- Pochyli³ siê i poca³owa³ j¹ delikatnie w skroñ.- ChodŸ.Musisz zobaczyæ obelisk Hatszepsut w œwietle ksiê¿yca.Chwyci³ j¹ za rêkê i sprowadzi³ w dó³ po ceglanych schodach.Kolacja by³a urocza.Spacerowali przez ponad godzinê po wspania³oœciach Karnaku, tak ¿e do posi³ku zasiedli dopiero przed jedenast¹.Maleñka knajpka nad brzegiem Nilu kry³a siê pod parasolem wysokich palm daktylowych, których dojrza³e owoce czeka³y na zbiór.Czerwone, kuliste daktyle podtrzymywane by³y na drzewach d³ugimi siatkami.Restauracja s³ynê³a ze swych kebabów przyprawianych zielon¹ papryk¹ i cebul¹ oraz z baraniny marynowanej w czosnku, pietruszce i miêcie.Potrawê podano z obranymi ziemniakami, karczochami i ry¿em.Restauracja znajdowa³a siê na otwartym powietrzu i najwidoczniej by³a popularna wœród przedstawicieli œredniej klasy Luksoru.Rozmowom towarzyszy³y ¿ywe gesty i œmiech.Turyœci nale¿eli tu do rzadkich goœci.Po raz pierwszy od czasu rozmowy w œwi¹tyni Ahmed rozluŸni³ siê.G³adzi³ wolno w¹sy, gdy Eryka opowiada³a mu o swej ukoñczonej ostatnio pracy doktorskiej zatytu³owanej Ewolucja syntaktyczna hieroglifów Nowego Pañstwa.Uœmiechn¹³ siê, kiedy zdradzi³a mu, ¿e korzysta³a przede wszystkim ze staroegipskiej poezji mi³osnej.U¿ycie poezji mi³osnej do udowodnienia tak ezoterycznej tezy by³o cudown¹ ironi¹.Eryka zapyta³a Ahmeda o jego m³odoœæ.Opowiedzia³ jej o szczêœliwym dzieciñstwie, które spêdzi³ w Luksorze.Dlatego tak bardzo lubi³ tu powracaæ.Jego ¿ycie skomplikowa³o siê po wyjeŸdzie do Kairu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]