[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.—Jest tu naÂpisane „RumÂpel ksiÄ™cia Harana”.VetiÂnaripokleÂpaÅ‚ MyÂÅ›laka po raÂmieniu.— DoÂskonalerozuÂmiem — zapewÂniÅ‚.— OstatÂnie, czego życzy sobie czÅ‚oÂwiek wyÂszkoÂlony wdziaÅ‚aÂniu meÂchaniÂzmów, to doÂbre rady ignoÂrantów.ProszÄ™ o wyÂbaczeÂnie.A co taÂkiego zamieÂrza pan zrobić?— No,ja.tego.— Kiedy„LataÂwiec”, wraz z wszelÂkimi naÂszymi naÂdzieÂjami, pÄ™dzi kuziemi, chciaÂÅ‚em powieÂdzieć — dodaÅ‚ VetiÂnari.— Boja.no.sprawÂdziliÂÅ›my te.PatryÂcjuszznów pochyÂliÅ‚ siÄ™ nad omniÂskoÂpem.— RinÂcewinÂdzie,pociÄ…Âgnij dźwiÂgniÄ™ oznaÂczonÄ… „RumÂpel ksiÄ™cia Harana” — poÂleciÅ‚.— Niewiemy, do czego sÅ‚uży.— zaÂczÄ…Å‚ MyÅ›lak.— JeÅ›lima pan lepszy pomysÅ‚, proÂszÄ™ go wyjaÂwić.A tymÂczasem sugeÂrujÄ™,by pociÄ…Âgnąć dźwiÂgniÄ™.Na „LaÂtawcu”RinceÂwind postaÂnowiÅ‚ usÅ‚uÂchać gÅ‚osu wÅ‚adzy.— ZaÂraz.SÅ‚yszÄ™ różne stuki i brzÄ™Âczenie — zaÂmelÂdowaÅ‚.— I.nieÂktóredźwiÂgnie poruÂszajÄ… siÄ™ same.Teraz rozkÅ‚aÂdajÄ… siÄ™ skrzyÂdÅ‚a.I takjakby lecimy w linii prostej.wÅ‚aÂÅ›ciwie caÅ‚Âkiem spoÂkojnie.— Todobrze.PropoÂnujÄ™, żebyÅ› poÂÅ›wiÄ™ciÅ‚ siÄ™ buÂdzeniu LeÂonarda — rzekÅ‚ PatryÂcjusz.ZwróÂciÅ‚ siÄ™ do MyÂÅ›laka: — Pan osobiÂÅ›cie nie stuÂdiowaÅ‚ klasyki, mÅ‚ody czÅ‚oÂwieku?Wiem, że LeÂonard to roÂbiÅ‚.— No.nie.— KsiążęHaran to leÂgenÂdarny klaÂtchiaÅ„Âski boÂhater, który opÅ‚ynÄ…Å‚ Å›wiat doÂokoÅ‚a —wyjaÂÅ›niÅ‚ PatryÂcjusz.— Jego statek byÅ‚ wypoÂsażony w maÂgicznyrumpel, steÂrowaÅ‚ sam, kiedy książę zasyÂpiaÅ‚.GdyÂbym mógÅ‚ jeszcze wczymÅ› pomóc, proszÄ™ siÄ™ nie krÄ™poÂwać. * * *ZÅ‚oÂwrogiHarry zamarÅ‚ przeraÂżony.Cohen zbliżaÅ‚ siÄ™ po Å›niegu z unieÂsionÄ…rÄ™kÄ….— UprzeÂdziÅ‚eÅ›bogów, Harry — powieÂdziaÅ‚.— WszyÂscyżeÂÅ›my sÅ‚yszeli — dodaÅ‚ HaÂmish.— Ale tonie szkodzi — uznaÅ‚ Cohen.— BÄ™Âdzie ciekaÂwiej.DÅ‚oÅ„ opadÅ‚a,klepiÄ…c niÂskiego czÅ‚oÂwieczka w ramiÄ™.— PoÂmyÅ›leÂliÅ›mysobie, że ZÅ‚oÂwrogi Harry może i jest tÄ™py jak ceÂgÅ‚a, ale zdraÂdzićnas w takiej chwili.Trzeba mieć nerwy — rzekÅ‚ Cohen.— ZnaÂÅ‚emswego czasu kilku zÅ‚ych wÅ‚adÂców ciemÂnoÅ›ci, Harry, ale toÂbie uczciÂwie muszÄ™przyÂznać trzy duże Å‚by goÂblinów za styl.Może i nigdy ci siÄ™ nieudaÅ‚o wejść do toÂwarzyÂstwa, no wiesz, wielÂkich wÅ‚adÂców ciemÂnoÅ›ci, ale jeÂsteÅ›.tak, Harry, jesteÅ› zbuÂdoÂwany z NieÂwÅ‚aÂÅ›ciÂwego MateÂriaÅ‚u.— LuÂbimytakich, co nie rzucajÄ… swoich kataÂpult oblężÂniÂczych, choćby byli wmniejÂszoÅ›ci — zapewÂniÅ‚ MaÅ‚y Willie.ZÅ‚oÂwrogiHarry spuÅ›ciÅ‚ gÅ‚owÄ™ i przeÂstÄ…piÅ‚ z nogi na nogÄ™.Najego twarzy Å›cieÂraÅ‚y siÄ™ ulga i duma.— MiÅ‚o,że to doceÂniacie, chÅ‚oÂpaki — powieÂdziaÅ‚.— Znaczy, no wiecie, gdyby to odemnie zaleÂżaÅ‚o, przeÂcież bym wam tego nie zrobiÅ‚, ale muszÄ™ dbać o reputaÂcjÄ™i.— PoÂwieÂdziaÂÅ‚em,że rozuÂmiemy — uspoÂkoiÅ‚ go Cohen.— Tak samo jest z nami.WiÂdzisz,że pÄ™Âdzi na ciebie wielki koÂsmaty stwór, to nie zastaÂnaÂwiasz siÄ™, czy tonie rzadki gatuÂnek na granicy wyÂmarcia, tylko odrÄ…Âbujesz mu gÅ‚owÄ™.Bo na tympolega bohateÂrowaÂnie, mam racjÄ™? A ty widzisz kogoÅ› i zdraÂdzaszgo, leÂdwie mruÂgnie okiem.Bo taka jest praca czarÂnego chaÂrakteru.Reszta OrdywydaÅ‚a poÂmruk aproÂbaty.W peÂwien nieÂzwykÅ‚y sposób to takżebyÅ‚o eleÂmenÂtem KoÂdeksu.— PoÂzwoliÂciemu odejść? — zdziÂwiÅ‚ siÄ™ minÂstrel.— OczyÂwiÅ›cie.Nie uwaÂżaÅ‚eÅ›, maÅ‚y.WÅ‚adca ciemÂnoÅ›ci zawsze ucieka.Ale zaÂznacz w pieÂÅ›ni,że nas zdraÂdziÅ‚.Zrobi dobre wrażeÂnie.— SÅ‚uÂchajcie.no.Czy można by doÂdać, że okrutÂnie próboÂwaÅ‚em podeÂrżnąć wam gardÅ‚a?— Jasne— zgoÂdziÅ‚ siÄ™ wielÂkoÂdusznie Cohen.— ZaÂpisz, maÅ‚y, że Harry walÂczyÅ‚ niczymtygrys o czarÂnym sercu.Harry otarÅ‚Å‚zÄ™ z oka.— DziÄ™ki,chÅ‚oÂpaki.Nie wiem, co poÂwieÂdzieć.Nie zapoÂmnÄ™ wam tego.Może dziÄ™ki temunaÂdejdÄ… jeszcze dla mnie lepsze czasy.— Alezrób nam przyÂsÅ‚ugÄ™ i dopilÂnuj, żeby bard wróciÅ‚ bezÂpieczÂnie,dobrze? — poÂprosiÅ‚ Cohen
[ Pobierz całość w formacie PDF ]