[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I na pewno nie zrobiê tego teraz.- Przeci¹gasz strunê - ostrzeg³a Tarlna.Jej wewnêtrzny g³os mia³ lodowaty ton.- Pani bêdzie bardzo niezadowolona.- Pani mo¿e mnie ukaraæ, jak jej siê spodoba.Ale teraz potrzebujê waszego poparcia.Jesteœcie ze mn¹ czy nie?Poczu³, jak oboje wycofuj¹ siê z jego umys³u.Zagryz³ wargi, ¿eby siê dalej nie k³Ã³ciæ, i czeka³.W koñcu odezwa³ siê Kief.- Znaj¹c twój cholerny upór, pewnie nie mamy wyboru, co? W porz¹dku.Staniemy po twojej stronie.Muszê przyznaæ, ¿e ten ma³y kiepsko wygl¹da.Mo¿e rzeczywiœcie bêdzie lepiej, jeœli st¹d wyjdzie.Linden podszed³ do sto³u.Kief oœwiadczy³ g³oœno:- Moœci panowie, ³askawe panie, uwa¿amy, ¿e ksi¹¿ê Rann nie powinien d³u¿ej przys³uchiwaæ siê dyskusji.Jest wyraŸnie chory i lepiej bêdzie, jeœli opuœci tê salê.Linden by³ pewien, ¿e podj¹³ s³uszn¹ decyzjê, bo malec wyda³ z siebie ¿a³osne westchnienie ulgi.Ale przez moment myœla³, ¿e Beren wyzwie go na pojedynek.Rudy wuj ksiêcia spurpurowia³ ze z³oœci.Natomiast Peridaen wygl¹da³ na mile zaskoczonego.- Dziêkujê waszym lordowskim moœciom - powiedzia³ uprzejmym tonem.- Ju¿ wczeœniej mówi³em, ¿e mój bratanek nie czuje siê na si³ach, by tu przebywaæ.Musi odpocz¹æ.Czy mam.- Podniós³ siê z miejsca.Beren zrobi³ to samo.- Siadaj, Peridaenie.Jeœli ktoœ ma go odprowadziæ, to.Ale Linden ju¿ kroczy³ w kierunku drzwi.Otworzy³ je i wyszed³.Dwaj ¿o³nierze stoj¹cy na warcie odwrócili siê ku niemu i po³o¿yli d³onie na rêkojeœciach mieczy.Nie spuszczali wzroku z ma³ego ksiêcia usadowionego na jego rêkach.Linden zamkn¹³ za sob¹ drzwi.Zauwa¿y³, ¿e m³odszy stra¿nik to kobieta.- Witaj, kapitanie Tev.Czo³em, Cammine - pozdrowi³ gwardzistów Rann.Po³o¿y³ g³owê na ramieniu Lindena i ziewn¹³.¯o³nierze zasalutowali i odprê¿yli siê.- Czy ktoœ z was mo¿e sprowadziæ nianiê Jego Wysokoœci? - zapyta³ Linden i zerkn¹³ na Ranna.- Geviannê - dokoñczy³ ch³opiec lekko rozdra¿nionym tonem.NajwyraŸniej by³ niezadowolony, ¿e Linden zapomnia³ jej imienia.- Dziêkujê Waszej Wysokoœci - powiedzia³ z powag¹ Linden.Na znak oficera podw³adna odesz³a.Kapitan ponownie wyprê¿y³ siê przy drzwiach.Poczucie obowi¹zku nie pozwala³o mu na opuszczanie stanowiska.Zszed³by z posterunku zapewne tylko w obliczu szturmu na pa³ac.- Nie cierpiê tych rzeczy - mrukn¹³ pod nosem Linden.Mia³ nadziejê, ¿e Gevianna nie nadejdzie zbyt szybko.Rann podniós³ g³owê.- Moja mama i mój tata mówili to samo.Kiedy zostanê królem, nie bêdê chodzi³ na posiedzenia Rady.Wolê byæ ¿o³nierzem.Ty naprawdê by³eœ ¿o³nierzem, Lordzie Smoku? Walczy³eœ razem z Bramem i Rani, tak jak jest w opowieœciach? Pewien yerriñski bard, który œpiewa³ dla mojej mamy, opowiada³ mi niektóre z nich.Linden zachichota³.- Wygl¹da na to, ¿e pozna³eœ mojego starego przyjaciela Ottera.W³aœnie jest w drodze do Cassori.Jeœli chcesz, mogê go poprosiæ, ¿eby opowiedzia³ ci wiêcej.- Uœmiechn¹³ siê szeroko, widz¹c, jak rozpromieniony ch³opiec szczerzy zêby.- I naprawdê by³em w kompanii najemników dowodzonej przez Brama i Rani.Uciek³em do nich w œrodku zimy.Ledwo skoñczy³em szesnaœcie lat.Gdybym wtedy mia³ wiêcej rozumu, zosta³bym w zamku ojca przynajmniej do wiosny.Rann wybuchn¹³ œmiechem.Nawet kapitan Tev pozwoli³ sobie na uœmiech.Po chwili ch³opiec szepn¹³ konfidencjonalnie:- W tych opowieœciach by³y te¿ straszne historie.O Harfiarzu Sathcie.Mia³em po nich z³e sny, Otter nie mówi³ mi o nim du¿o, ale.Satha tak naprawdê nie umar³, co?Na dŸwiêk imienia rzekomo nieœmiertelnego Harfiarza-Uzdrawiacza Linden poblad³.Przeklina³ siê za to w duchu: „Nie masz ju¿ szesnastu lat, ¿eby siê go baæ, do stu piorunów! Nie b¹dŸ durniem!”.Ale nawet teraz czu³ zimny pot na plecach.Po raz drugi tego dnia nap³ynê³y wspomnienia.Smród gnij¹cego cia³a Sathy i przera¿aj¹ce œwisty i bulgotanie wydobywaj¹ce siê z jego poder¿niêtego gard³a.A najgorsze, ¿e wci¹¿ pamiêta³ Sathê, który klêcza³ nad nim, gdy le¿a³ œmiertelnie ranny.Lodowato zimne palce, œliskie od jego krwi, dotykaj¹ brzegów rozleg³ej rany.Kiedy zapada siê w ciemn¹ otch³añ, towarzyszy mu odór psuj¹cego siê miêsa.Ale to ucieczka od cierpieñ Uzdrawiania.Linden spojrza³ Rannowi prosto w oczy.- Nie - sk³ama³.Nie przysz³o mu to ³atwo, ale jeœli drobne oszustwo mog³o uspokoiæ dziecko, nie by³o sensu robiæ sobie wyrzutów.Kiedyœ, gdy Rann bêdzie starszy, wróci i powie mu prawdê.Uœmiechn¹³ siê z przymusem.- Satha nie umar³.Dziêkowa³ bogom, ¿e w tym momencie z powrotem pojawi³a siê gwardzistka; unikn¹³ dalszych pytañ.Cammine zajê³a stanowisko przy drzwiach i zerknê³a w g³¹b korytarza, sk¹d przysz³a.Zza rogu wy³oni³a siê m³oda, szczup³a kobieta.Sprawia³a wra¿enie osoby, która nie potrafi siê uœmiechaæ - mia³a œci¹gniêt¹ twarz i zaciœniête usta, jakby w³aœnie znalaz³a dawno zdech³ego szczura.Linden zamruga³ oczami ze zdumienia.Gevianna nie wygl¹da³a na weso³¹ towarzyszkê zabaw z psem.Kobieta w istocie nie by³a weso³a, ale te¿ nie nazywa³a siê Gevianna.Sprawa wyjaœni³a siê, gdy Rann westchn¹³ i przywita³ j¹ s³owami:- Dzieñ dobry, lady Beryl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]