[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W końcu zatrzymali się przed barakiem, proszącym się aż, by go ktoś wreszcie pomalował na nowo, a Goodluck zaprowadził ich przed oblicze komendanta.- Witajcie w twierdzy Future One -powiedział komendant.-To miejsce nazywamy Maledetta.Jestem Howard Harness- przedstawił się, podając im rękę.Był to barczysty, pięknie opalony mężczyzna po sześćdziesiątce, o ciemnych, bystrych oczach i rzadkich, siwych włosach.Z ubrania miał na sobie jedynie wyblakłe szorty i zrobione samodzielnie sandały, których podeszwy wycięte były ze starych opon samochodowych.Jerome obserwował owe symptomy upadku z rosnącym przerażeniem.- Byłem tu oficerem najwyższym rangą- kontynuował komendant, wskazując im miejsce na niezbyt starannie skleconej ławie.- Dawno już przestaliśmy zwracać uwagę na stopnie wojskowe, pozostała jedynie funkcja komendanta.Steve wpatrywał się jak urzeczony w lewe ramię rozmówcy: mniej więcej dziesięć centymetrów poniżej łokcia było ono amputowane, a kikut robił straszne wrażenie.Wyglądało to tak, jakby operację przeprowadził za pomocą topora rzeźnik, a potem zeszył to po partacku.Rana z pewnością nie goiła się przez dłuższy czas, świadczyły o tym głębokie dziury w ciele pokryte szarymi strupami i przywodzące na myśl źle związany cement.- Opieka lekarska pozostawiała na początku bardzo dużo do życzenia - wyjaśnił Harness, który zauważył spojrzenie Steve'a.-Panowie będziecie mieli lepszą sytuację.Steve nie odrywał wzroku od swoich zakurzonych butów.-Przepraszam bardzo, sir- mruknął.Harness zignorował przeprosiny.-O ile oczywiście nie nabawią się panowie malarii.Z lekarstwami mamy kłopoty.- Przez chwilę przysłuchiwał się rozmowie dobiegającej z sąsiedniego pokoju.- Nie wolno wam pod żadnym pozorem wysadzać kontenera!- wykrzyknął nagle.-W żadnym przypadku, dopóki nie stwierdzimy, co znajduje się w środku.Ile lat? Dwieście? A więc musiał należeć do pierwszego, którego zrzucili.Bardzo przepraszam- ostatnie słowa skierował znowu do Steve'a i Jerome'a.- Dla nas jest to zawsze radosne wydarzenie, kiedy znajdujemy jakiś zapomniany kontener; nie rozgrabiony przez najemników.- Powiedział pan "dwieście lat", sir? - zapytał Jerome.- Tak jest.-Na odprawach była mowa o rozrzucie w granicach do ośmiu lat maksymalnie.- To dla zamydlenia oczu.Od dwustu lat spada tu z nieba materiał.Kiedy wylądowały pierwsze oddziały, większość z tych rzeczy była już zardzewiała i nie nadawała się do użytku.- Wziął do ręki listę i odczytał ich nazwiska:- Major Steve B.Stanley i major Jerome Bannister, wyczepieni z MSS "Thomas Alva Edison" w dniu 30 czerwca 1986 roku.Mój Boże, ileż to już czasu minęło!- Niecałe dwa dni-sprostował Jerome.- Tak - odparł Harness, uśmiechając się z goryczą.Oparł się kikutem ręki o stół, przytrzymując w ten sposób listę, starannie przekreślił ołówkiem ich nazwiska i wpisał tuż obok jakieś cyfry.- Czy któryś z panów potrafi szlifować soczewki? -zapytał.Steve i Jerome spojrzeli po sobie bezradnie.- N.nie, sir- wyjąkał Steve.- Tak też myślałem.Powinienem sprawić sobie nowe okulary, mój wzrok pogorszył się ostatnio.Mam nadzieję, że panowie potrafią coś robić niezależnie od umiejętności wojskowych, to bardzo by się tu przydało.Nie brak tu jedynie petrochemików, ekspertów naftowych i geologów.-Podniósł wzrok na nich i dodał: - Data, jaką wpisałem obok waszych nazwisk, nie jest tak fikcyjna, jak by to mogło się wydawać.W każdym razie jest bardziej realna niż wszelka inna znana mi rachuba czasu, a i panowie przekonacie się o tym niestety na własnej skórze.Znajdujecie się panowie w roku 47 po pierwszym zarejestrowanym lądowaniu.Nasi przeciwnicy przybyli tu o kilkadziesiąt lat wcześniej, byli też lepiej wyposażeni.To jest nasz pech, w przeciwnym razie osiągnęlibyśmy nieco więcej.Jest to fakt, który można było przewidzieć i któremu można było zapobiec, gdyby nasi organizatorzy nie byli tak bardzo zadufani w sobie.- A więc wszystko stracone?- zapytał Jerome.-Kilka miliardów dolarów i kilkuset ludzi wyrzuca się dosłownie w błoto?- W grę wchodzi tu kilkaset miliardów dolarów i prawie 3 000 ludzi, z których do tej pory zginęło w wyniku walk i choroby popromiennej około 280.- A gdzie reszta ludzi?- zapytał Steve.- Większość przewieziono na Bermudy.Przede wszystkim kobiety i dzieci.Powstała tam już wspaniale prosperująca kolonia.Jej mieszkańcy nazywają siebie eufemistycznie "Atlanci", na pamiątkę po owym legendarnym kontynencie.W tej chwili jest już ponad 4 000 ludzi, oczekujących na powrót w przyszłość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]