[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Smardz nie dodawałmu otuchy - przyczaił się w oczekiwaniu na rozwój wydarzeń.Stało się jasne, żeniezgrabne ptaszysko nie wyrówna w porę, by uniknąć zderzenia z ziemią.Schodziło w dół, jego cień omiótł czernią zarośla, zadrżały liście, gdyprzemknął za pobliskim drzewem i - zapadła cisza.Żaden odgłos zderzenia niedotarł do ludzi, chociaż ptak musiał uderzyć w ziemię nie dalej niż pięćdziesiątmetrów od nich. - Na żywe cienie! - wykrzyknął Gren.- Czyżby coś gopołknęło? - Jego umysł pośpiesznie zrejterował przed próbą wyobrażenia sobieczegoś na tyle dużego; by połknęło chyżosieja.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]