[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówili mi, ¿e spogl¹dam na wydarzenia moim ograniczonym wzrokiem, a nie poprzez sprawiedliwy os¹d grupy.Uda³em siê do jednego z naszych wa¿nych oœrodków i oznajmi³em im, ¿e pieczêæ na prze³êczy zosta³a z³amana, ¿e dotar³ tutaj Imperialny £ad i ¿e nale¿y jakoœ przeciwdzia³aæ.Nak³ania³em ludzi, ¿eby mnie wys³uchali i rozwa¿yli, co mo¿emy zrobiæ, ¿eby broniæ naszych ziomków.Poniewa¿ by³em nieuprzejmie uparty, zgromadzenie heroldów zaprowadzi³o mnie do mentora, ¿ebym skorzysta³ z jego rady.To wielki zaszczyt wys³uchaæ s³Ã³w mentora.Mentor pouczy³ mnie, ¿e powinienem wybaczyæ tym, którzy uczynili to wszystko moim bliŸnim, ¿e powinienem im to wybaczyæ, skoro mamy skoñczyæ z przemoc¹.G³osi³, ¿e gniew i wrogoœæ okazywane przez ludzi £adu s¹ przejawem ich wewnêtrznej udrêki, wo³aniem o pomoc i ¿e ¿o³nierzom £adu nale¿y okazaæ wspó³czucie i zrozumienie.Powinienem siê ukorzyæ przed m¹drymi naukami, jakich mo¿e udzieliæ jedynie mentor, ale ja otwarcie mówi³em, ¿e chcê, by Marilee i inni wrócili od ludzi £adu, i ¿e chcê, by heroldowie mi w tym pomogli.Mentor rzek³, ¿e Marilee odnajdzie szczêœcie beze mnie i ¿e ci¹¿y na mnie grzech egoizmu, bo chcê j¹ zatrzymaæ tylko dla siebie.Powiedzia³, ¿e pozosta³ych ludzi spotka³o przeznaczenie i ¿e nie mnie to przeznaczenie kwestionowaæ.Zapewnia³em heroldów i mentora, ¿e ludzie £adu nie dotrzymali obietnic z³o¿onych przez Luchana w zamian za wydanie Marilee.Mentor odpar³, ¿e Marilee post¹pi³a w³aœciwie, spokojnie id¹c do tych ludzi, ¿eby móg³ siê zakoñczyæ okres przemocy.Powiedzia³, ¿e grzechem i egoizmem by³o z mojej strony stawianie moich zachcianek ponad spokojem, na rzecz którego bezinteresownie dzia³a³a Marilee, i ¿e to zapewne moja postawa wywo³a³a gniew ¿o³nierzy £adu.Zapyta³em wiêc, co mia³em robiæ, skoro postêpowa³em uczciwie, tamci zaœ nie.Mentor rzek³, ¿e Ÿle czyniê, potêpiaj¹c ludzi, których nie znam, którym nie wybaczy³em, których nie stara³em siê zaakceptowaæ czy choæby zrozumieæ.Mówi³, ¿e powinienem ich zachêciæ do pokojowych czynów, padaj¹c przed nimi na twarz i b³agaj¹c ich, ¿eby mi wybaczyli postêpowanie, które rozpali³o w nich udrêkê przypomnieniem wyrz¹dzonego im niegdyœ z³a.Wówczas, w obecnoœci innych heroldów, powiedzia³em mentorowi, ¿e nie chcê wybaczaæ tym ludziom, nie chcê ich akceptowaæ, ale ¿e chcia³bym ich przepêdziæ z naszego ¿ycia.Zosta³em potêpiony.Richard poda³ Owenowi kubek wody, lecz nic nie powiedzia³.Ch³opak pi³, nawet nie zdaj¹c sobie z tego sprawy.- Zgromadzenie heroldów nakaza³o, bym wróci³ do mojego miasta i poszuka³ rady tych, poœród których ¿yjê.Bym prosi³ mieszkañców o przywrócenie na nasz¹ drogê.Wróci³em wiêc z zamiarem odpokutowania wszystkiego i przekona³em siê, ¿e jest gorzej ni¿ przedtem.£ad znowu by³ w mieœcie i bra³, co chcia³: ¿ywnoœæ i wszelkie dobra.Dalibyœmy im wszystko, czego by chcieli, lecz oni nigdy o nic nie prosili, tylko sobie brali.Uprowadzili te¿ kolejnych mieszkañców: kilku ch³opców oraz tych, którzy byli m³odzi i silni.Zabili tych, którzy uchybili godnoœci ¿o³nierzy £adu.Ludzie, których zna³em, stali, patrz¹c pozbawionymi wyrazu oczami na krew znacz¹c¹ miejsca, w których pomarli nasi przyjaciele.Niekiedy zbierali siê, by usypaæ kurhan nad krwawymi œladami.Takie miejsca sta³y siê œwiête i ludzie klêkali tam, ¿eby siê pomodliæ.Dzieci nie przestawa³y p³akaæ.Nie by³o komu mnie nauczaæ.Wszyscy w moim mieœcie dygotali za zamkniêtymi drzwiami, lecz spuszczali oczy i otwierali, kiedy rozleg³o siê pukanie ludzi £adu, bo inaczej byœmy ich obrazili.Nie mog³em ju¿ d³u¿ej znieœæ pobytu w naszym mieœcie.Uciek³em z niego, choæ ba³em siê samotnoœci.Wœród wzgórz znalaz³em innych, równie samolubnych jak ja, kryj¹cych siê z obawy o w³asne ¿ycie.Wspólnie postanowiliœmy coœ zrobiæ, spróbowaæ po³o¿yæ kres nieszczêœciu.Postanowiliœmy przywróciæ spokój.Najpierw wys³aliœmy delegatów, ¿eby pomówili z ¿o³nierzami £adu, zapewnili ich, ¿e nie chcemy ich skrzywdziæ, ¿e chcemy z nimi zgody.Mieli zapytaæ, jak mo¿emy ich zadowoliæ.Ludzie £adu powiesili pos³añców za kostki na granicy naszego miasta i ¿ywcem obdarli ze skóry.Zna³em ich przez ca³e ¿ycie, nauczali mnie, doradzali mi, jedli ze mn¹ i obejmowali z radoœci¹, kiedy im powiedzia³em, ¿e chcemy siê pobraæ z Marilee.A ¿o³nierze £adu zostawili ich tak, wisz¹cych za kostki i wrzeszcz¹cych ze straszliwego bólu w gor¹cym letnim s³oñcu, wydali na ³up czarnosternych chy¿olotów, które siê do nich zlecia³y.Napomnia³em siê, ¿e to, co widzê, nie jest realne i ¿e nie powinienem w to wierzyæ.¯e byæ mo¿e moje oczy mnie zwodz¹, karz¹c za grzeszne myœli, i ¿e mój umys³ nie potrafi rozró¿niæ, czy ów widok jest prawd¹, czy iluzj¹.Ludzie £adu nie zabili wszystkich naszych pos³añców.Kilku odes³ali z wieœci¹.Powiadamiali, ¿e jeœli nie zejdziemy ze wzgórz i nie wrócimy do miasta na znak, ¿e nie zamierzamy na nich napadaæ, to zaczn¹ obdzieraæ ze skóry po tuzinie ludzi dziennie i wieszaæ ich na palach dla chy¿olotów.I ¿e bêd¹ tak robiæ, póki nie wrócimy, wykazuj¹c tym nasze pokojowe zamiary, lub póki nie zostanie nikt ¿ywy w mieœcie.Wielu z nas p³aka³o, nie mog¹c znieœæ myœli, ¿e stan¹ siê przyczyn¹ przemocy, no i wrócili do miasta na znak, ¿e nie ¿ywi¹ z³ych zamiarów.Nie wszyscy wróciliœmy.Czêœæ pozosta³a na wzgórzach.Skoro wiêkszoœæ wróci³a, a £ad nie wiedzia³, ilu nas by³o, uznali, ¿e wszyscy ust¹piliœmy ich ¿¹daniom.My zaœ ukrywaliœmy siê na wzgórzach, ¿ywi¹c siê orzechami, owocami i jagodami oraz tym, co zdo³aliœmy ukraœæ z gospodarstw wokó³ miasta.Stopniowo gromadziliœmy to, co nam by³o potrzebne.Powiedzia³em moim towarzyszom, ¿e powinniœmy siê dowiedzieæ, co £ad robi z naszymi uprowadzonymi ziomkami.Poniewa¿ ludzie £adu nas nie znali, mogliœmy siê czasem przy³¹czyæ do tych, którzy pracowali na polach czy zajmowali siê zwierzêtami, i wœlizn¹æ siê do miasta bez wiedzy £adu.Nie mieli pojêcia, ¿e jesteœmy ze wzgórz.Tak przez nastêpne miesi¹ce œledziliœmy i obserwowaliœmy ¿o³nierzy £adu.Dzieci odes³ano, lecz wszystkie kobiety umieszczono w, jak oni to nazywali, obozie umocnionym na wypadek ataku.- Owen ukry³ twarz w d³oniach i mówi³, wstrz¹sany ³kaniem.- Zrobili z naszych kobiet reproduktorki.Chcieli, ¿eby rodzi³y jak najwiêcej dzieci ¿o³nierzy.Niektóre ju¿ by³y ciê¿arne.Przez nastêpne pó³tora roku urodzi³o siê wiele dzieci.Jakiœ czas pozostawa³y one przy matkach, a kiedy te znów stawa³y siê brzemienne, dzieci gdzieœ odsy³ano.Nie wiem dok¹d, gdzieœ poza nasze imperium.Mê¿czyzn uprowadzonych z miast te¿ wysy³ano poza imperium.Ci z £adu niezbyt pilnie strzegli wiêŸniów, bo nasi ludzie odrzucaj¹ przemoc, wiêc kilku mê¿czyzn uciek³o i przy³¹czy³o siê do nas na wzgórzach.Opowiedzieli nam, ¿e ¿o³nierze zaprowadzili ich do kobiet i oznajmili, ¿e je¿eli nie zrobi¹ tego, co siê im ka¿e, to wszystkie te kobiety umr¹: zostan¹ ¿ywcem obdarte ze skóry.Ci, którzy uciekli, nie wiedzieli, dok¹d ich miano zabraæ ani co by mieli robiæ.Wiedzieli tylko, ¿e je¿eli nie wykonaj¹ poleceñ, to œci¹gn¹ przemoc na nasze kobiety.Po pó³tora roku ukrywania siê i spotkañ z innymi dowiedzieliœmy siê, ¿e £ad rozprzestrzeni³ siê po naszym imperium, zaj¹³ inne miasteczka i miasta.Mentor i heroldowie siê ukryli.Przekonaliœmy siê, ¿e niektóre miasteczka i miasta zaprosi³y do siebie £ad z zamiarem u³agodzenia jego ¿o³nierzy i powstrzymania ich od wyrz¹dzania z³a.Lecz chocia¿ nasi ziomkowie robili co w ich mocy, nie uda³o siê im wyciszyæ agresji ¿o³nierzy £adu.Nie mogliœmy poj¹æ, dlaczego tak siê dzieje.Za to w niektórych najwiêkszych miastach by³o inaczej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]