[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby uda³o siê je oba wykraœæ, zarobiliby dwadzieœcia tysiêcy w jedn¹ noc.Hal nachyli³ siê do najbli¿szego z wioœlarzy i powiedzia³ pó³g³osem do jego ucha:— Jeœli siê nam powiedzie, ka¿dy zarobi po dwadzieœcia funtów.Podaj dalej.Marynarz zarechota³ radoœnie i odwróci³ siê na ³aweczce, by przekazaæ informacjê towarzyszom.Nic tak nie pobudza krwio¿erczoœci angielskiego marynarza jak zapach z³ota, pomyœla³ Hal, uœmiechaj¹c siê pod w¹sem w ciemnoœci.¯a³owa³ tylko, ¿e nie da rady wyprowadziæ pozosta³ych dwóch ¿aglowców.Jeszcze dwa rejowce i kilkanaœcie dhow najró¿niejszej wielkoœci, a mieliby sakiewki wype³nione a¿ mi³o; bêd¹ jednak musieli zadowoliæ siê widokiem dymu z ich po¿arów.Kiedy znaleŸli siê w pobli¿u przesmyku w rafach, ³odzie Ustawi³y siê gêsiego.Za chwilê ca³a wyprawa mog³a siê zakoñczyæ katastrof¹, jeszcze nim siê na dobre rozpoczê³a.Musia³ ich wszystkich przeprowadziæ, kieruj¹c siê tylko map¹ ojca i swoim marynarskim instynktem.295Stan¹³ na ³awce i wyci¹gn¹³ szyjê.Przyjrza³ siê uwa¿nie linii przyboju, t³uk¹cego o poszarpane, mordercze zêby rafy, staraj¹c siê dostrzec ciemniejsz¹ plamê g³êbszej wody u wejœcia do przesmyku.— Rzuciæ sondê — rozkaza³ i us³ysza³ plusk o³owianego ciê¿arka, rzucanego z dziobu.- Nie ma gruntu — dobieg³ go po chwili st³umiony okrzyk marynarza.Dno jeszcze nie zaczê³o siê podnosiæ.Nagle od dziobu znów pos³ysza³ cichy okrzyk i spojrza³ przed siebie.Zobaczy³ du¿y dhow, sun¹cy kana³em w ich kierunku, z trójk¹tnym ¿aglem jaœniej¹cym w œwietle ksiê¿yca.D³ugi kilwater ³odzi lœni³ za ruf¹, a jej kurs musia³ siê nieuchronnie przeci¹æ z kursem pierwszej pinasy.Przez moment czu³ przemo¿n¹ pokusê zaatakowania stateczku.Dhow by³ doœæ du¿y i z ca³¹ pewnoœci¹ wy³adowany po brzegi kradzionym towarem kupionym od al-Aufa.Zaskoczony i bezbronny, móg³ zostaæ opanowany w ci¹gu zaledwie minut i wystarczy³oby piêciu ludzi, ¿eby go odprowadziæ do Serapha.Zawaha³ siê jednak.Jeœliby wszystko posz³o g³adko, to w marynarskich sakiewkach przyby³oby z³ota.Je¿eli napotkaj¹ opór i dojdzie do walki, mo¿e to zaalarmowaæ piratów w forcie.Mia³ tylko kilka sekund na podjêcie decyzji.Spojrzawszy poza zbli¿aj¹cy siê dhow, dostrzeg³ w zatoce nagie maszty Minotaura, stercz¹ce dumnie w nocne niebo.Lepiej ich przepuszczê, podj¹³ brzemienn¹ w skutki decyzjê i wyda³ rozkaz za³odze:— Zatrzymaæ ³Ã³dŸ.Marynarze przestali wios³owaæ i ci¹gn¹c wios³a po powierzchni, wyhamowali pêd ³odzi, a¿ leg³a cicho w ciemnych wodach.Pozosta³e posz³y za jej przyk³adem.Dhow pokona³ ostatni zakrêt przesmyku i zaczai ich mijaæ, nie niepokojony przez nikogo.Czujka na dziobie zauwa¿y³a pinasê i pozdrowi³a ich po arabsku.— Co to za ³Ã³dŸ?— Rybacy z nocnym po³owem.— Hal zni¿y³ g³os, ¿eby nie us³yszano go na brzegu.— A wy?— Dhow ksiêcia Abd Muhammada al-Malika.— P³yñcie z Allahem! — zawo³a³ Hal za statkiem, który odchodzi³ ju¿ ku zachodowi i nied³ugo znikn¹³ im z oczu na ciemnej równinie morza.— Odbijaæ! — rzuci³ i d³ugie wios³a296zaczê³y pracowaæ równym rytmem, unosz¹c siê i opadaj¹c, i ociekaj¹c wod¹ z piór.Sterowa³ prosto w miejsce, z którego wyp³yn¹³ arabski stateczek.— Dziesiêæ s¹¿ni.— Sonda siêgnê³a dna.Mapa sir Francisa znów okaza³a siê dok³adna, o czym œwiadczy³o zreszt¹ przejœcie dhow.Pop³ynêli miêdzy ska³ami, maj¹c po obu stronach rozbijaj¹ce siê o rafê fale.- Piêæ s¹¿ni.— Byli ju¿ w gardzieli przesmyku.— Rzuciæ pierwsz¹ bojê - - rozkaza³ Hal.Marynarz na dziobie wyrzuci³ za burtê linê z ciê¿arkiem, na której drugim koñcu przywi¹zano pomalowan¹ na bia³o beczu³kê.Hal zobaczy³, jak podskakuje na falach za ruf¹ ³odzi.Bêdzie dla niego znakiem, gdy poprowadzi têdy Minotaura.Odwróci³ siê i zerkn¹³ z ukosa na mury twierdzy, bielej¹ce w ksiê¿ycowej poœwiacie, ³¹cz¹c je w myœli lini¹ z ostrog¹ rafy.— Teraz — mrukn¹³ pod nosem i skierowa³ pinasê w ostry zakrêt.Inne ³odzie pod¹¿y³y jego œladem.— Cztery s¹¿nie.— Za blisko ska³.— Hal skorygowa³ kurs, by trzymaæ siê dok³adnie œrodka kana³u.Nagle us³ysza³ znów zatrwo¿ony g³os marynarza na dziobie.— Dwa s¹¿nie!Ujrza³ na wprost przed ³odzi¹ ciemny zarys rafy, czyhaj¹cej na nich niczym jakiœ potwór.Skrêci³ raptownie rumpel, w ostatniej chwili omijaj¹c niebezpieczn¹ przeszkodê.Niemal przegapi³ wejœcie do zatoki!— Siedem s¹¿ni! — W g³osie marynarza czu³o siê ulgê.Przeszli przez paszczê rafy i znaleŸli siê na otwartych wodachlaguny, gdzie sta³y niczego siê nie spodziewaj¹ce nieprzyjacielskie statki.— Rzuciæ drug¹ bojê — zawo³a³ cicho Hal i bia³a bary³ka wyl¹dowa³a na œrodku wejœcia do kana³u.Obejrza³ siê przez ramiê.Pozosta³e ³odzie p³ynê³y za nim, rozchodz¹c siê wachlarzem.Ka¿dej przydzieli³ konkretne zadanie.On sam mia³ opanowaæ Minotaura.Du¿y Daniel z za³og¹ nastêpnej pinasy mieli siê zaj¹æ holenderskim ¿aglowcem, a marynarze z barkasów powinni zaatakowaæ i spaliæ pozosta³e statki i ³odzie w porcie.Skierowa³ siê ku wielkiemu wschodnioindyjczykowi, zakotwiczonemu w najg³êbszym miejscu, dok³adnie naprzeciwko twierdzy.297Zaraz siê przekonamy, jak¹ ma czujn¹ wartê, pomyœla³, oczekuj¹c lada chwila wszczêcia na statku alarmu.Minotaur sta³ jednak cichy i ciemny.Dop³ynêli bez przeszkód pod jego rufê.Aboli pierwszy wspi¹³ siê na pok³ad.Trzymaj¹c w rêku topór o dwóch ostrzach, zeskoczy³ z okrê¿nicy niemal bezg³oœnie i pobieg³ przed siebie.W po³owie pok³adu ujrza³ wartownika gramol¹cego siê niepewnie na nogi w miejscu, gdzie zasn¹³ pod burt¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]