[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Klepsydra zero:trzydziesta siódma i ćwierć.Dżinny i poltergeisty na smyczach? - Tak jest. - Gdzie Pełzacz? Jeden z urwitów wydał telepatyczny rozkaz. - Będzie za chwilę. - Dobrze. - Panie hrabio - odezwał się generał Wiga-Wigoń, po Żarnymnajstarszy wiekiem i stopniem urwita - pan wie o Bogumile.Wie pan o Annie i małejArchimacji.Oni też byli na liście.Mamy potwierdzenie od Wysokich Niewidzialnych.Wszyscy nie żyją; nierezurektowalni. - Więc? - Birzinni jest skończony; dobrze.Ale co po nim, skoro tak dokładnieuciął dynastię? Kto, kto po nim? Ptak nam stoi na granicach.Może się upomnieć oswojego sojusznika, zwłaszcza, gdy tron Havry będzie pusty. - Więc? - W pana żyłach, panie hrabio - pospieszył z pomocą Widze-WigoniowiZakraca - płynie krew Warzhadów.Co prawda pokrewieństwo to pochodzi sprzed setek lat -ale i tym szlachetniejsza to krew. W moich żyłach, pomyślał mimowolnie rozbawiony Żarny.W moichżyłach.Ani one żyły, ani w nich krew; i doprawdy nic z Warzhadów. - Major ma słuszność, przekonał nas wszystkich.- GenerałWiga-Wigoń zgiął się w pas, ukłonem zarezerowanym dla monarchy; pozostali bez wahaniapowtórzyli hołd.- Po raz trzeci lud wkłada ci na głowę koronę i tym razem niemożesz, nie masz prawa jej odrzucić. - Zakraca, Zakraca - westchnął Żarny - cóżeś ty najlepszegonarobił? Trzeba mi było kollapsować cię razem ze Zdradą. - Możesz mnie jeszcze kollapsować bez Zdrady, nic straconego - rzekłZakraca.- Ale wpierw przyjmij koronę. Żelazny Generał machnął ręką. - Nie teraz, nie teraz; za wcześnie o tym.Nie dzielmy skarbówżywego smoka. - Potem może nie być czasu. - Teraz też go za wiele nie ma.Koniec zebrania! Na miejsca! Urwici wyszli.Wychodząc, uśmiechali się jednak do siebie ukradkiem:nie powiedział "nie". Pełzacz minął się w drzwiach gabinetu z wynoszonym przezpoltergeisty Birzinnim.Nie dał po sobie niczego poznać.Lecz wszedłszy, omal niestanął na baczność; trwał w bezruchu i milczeniu, póki Żarny nie odezwał siępierwszy. - Mam powody przypuszczać, że należałeś do spisku. Stary elf tylko zamrugał.- Nie należałem. - Dam ci okazję, by tego dowieść. I tym razem jeno drgnięcie powiek.- Dziękuję. - Najlepsze, na co stać ciebie i twoich iluzjonistów. - Na całą Czurmę? - Na wszystkie miasta Imperium. - To niemożliwe. - To możliwe. - Tak.Oczywiście.Kiedy? - Dziś w nocy. - Tak.Oczywiście.Mogę odejść? - Moje demony pójdą z tobą. A noc trwała i trwała.Od przesunięcia się terminatora przezCzurmę, w którym to momencie Generał rozpoczął był serię szybkich teleportacji, ażdo dwóch klepsydr przed świtem, gdy niebo zapłonęło Pełzaczową iluzją, na ulicachmiasta, w zaułkach, w parkach, w porcie i we wnętrzach budynków toczyło się zwykłenocne życie stolicy.Mieszkańcy przyjęli zmianę zaszłą na najwyższych piętrachZamku z chłodem i spokojem właściwym starym wyjadaczom politycznego chleba.Postronnyobserwator nie domyśliłby się z ich zachowania wydarzeń sprzed kilku dni - ani, tymbardziej, wydarzeń właśnie mających miejsce, jako że żadna z osób teleportowanych zTryba nie wysunęła nosa na ulicę aż do początku operacji "Przypływ", a samaoperacja również nie trwała dłużej niż kilkanaście knotów i niewielu znalazłosię bezpośrednich świadków poczynań urwitów.Przede wszystkim urwici z zasadypreferowali działania nagłe a skryte; nadto w większości były one tak czy owakniedostrzegalne dla nie-urwitów lub osób pozbawionych artefaktycznych sybstytutówdymnika (jak, na przykład, popularne w wyższych sferach choć bardzo drogie, "białeokulary"). W chwili zjawienia się tam Żelaznego Generała wraz z oddziałem zTryba, w obrębie murów Baurabissu przebywało blisko tysiąc urwitów - i żaden z nichnie złożył jeszcze przysięgi Birzinniemu.W pobliskich koszarach oraz w swych domachna terenie miasta znajdowało się dalszych pięć tysięcy.W sumie stanowiło to ponadjedną trzecią Armii Zero, trzon korpusu urwitów Imperium, od samego jego stworzeniadowodzonego bezpośrednio przez Żelaznego Generała.Czy mógł on być z tego powodupewny wierności każdego jednego urwity? Nie, oczywiście, że nie.Ale z dużą doząprawdopodobieństwa sukcesu mógł stawiać na wierność urwitów jako społeczności:tradycja, której Żelazny Generał stanowił niewyrugowywalną część, konstytuowałapojęcie urwity równie mocno, co sama umiejętność posługiwania się magią.Sprzeniewierzając się jej - tradycji - sprzeniewierzyliby się samym sobie, własnemu osobie wyobrażeniu. Do chwili zjawienia się Żelaznego Generała negocjacje pomiędzyBirzinnim a sztabem Armii Zero osiągnęły już ów charakterystyczny dla podobnychsytuacji martwy punkt, który oznaczał po prostu zabójczą dla wszelkiej dyplomacjikonkretyzację "warunków nie do zaakceptowania" obu stron.Powszechne było poczuciepata: nikt nic nie zyska wychodząc poza, gdy stan aktualny lepszy od jakichkolwiek zmian.Żadna ze stron nie mogła się ni o krok dalej posunąć w ustępstwach nie osłabiająctym samym swej pozycji aż do niebezpieczeństwa całkowitej przegranej włącznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]