[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tomek doby³ rewolweru.Odwróci³ siê, dwukrotnie nacisn¹³ spust.Jeden jeŸdziec chwyci³ siê za ramiê, zaraz te¿ wstrzyma³ konia.Inni popêdzili dalej za Tomkiem, lecz Nil’chi dopiero nabiera³a rozpêdu.Poœcig zostawa³ coraz dalej za nimi.W pierwszej chwili Tomek nie zastanawia³ siê, dok¹d maj¹ uciekaæ.Teraz dopiero, gdy ucich³ gwar bitewny, uwa¿nie rozejrza³ siê po okolicy.Zaraz te¿ skierowa³ Nil’chi ku pó³nocy w kierunku granicy.- Tommy, tak bardzo siê bojê o pana bosmana, Czarn¹ B³yskawicê i wszystkich Apaczów - rzek³a Sally i rozp³aka³a siê.- Ja te¿ siê o nich bojê.- To dlaczego sami siê ratujemy, a ich zostawiamy?- Nigdy bym w potrzebie nie opuœci³ przyjació³, gdyby nie chodzi³o o ciebie - odpar³ Tomek.Nagle w niewielkiej odleg³oœci przed nimi wy³oni³a siê kawalkada jeŸdŸców.Tomek przyhamowa³ Nil’chi.Czy¿by to byli Meksykanie? Na szczêœcie Sally odwrócona twarz¹ do niego i ca³a zap³akana nie mog³a spostrzec nowego niebezpieczeñstwa.- To wszystko przeze mnie.- ¿ali³a siê.- Tylu dzielnych ludzi nara¿a dla mnie ¿ycie, a ja.nic nie mogê.pomóc.- Teraz musimy myœleæ o czym innym.Twoja matka umar³aby z ¿a³oœci, gdybyœ zginê³a - pociesza³ j¹ Tomek, staraj¹c siê przebiæ wzrokiem tumany py³u.Ju¿ mia³ zawróciæ klacz na wschód, gdy lekki wiatr rozwia³ kurzawê.Tomek ujrza³ wyraŸnie du¿e, popielate kapelusze pilœniowe, granatowe mundury i po³yskuj¹c¹ w s³oñcu broñ.To byli ¿o³nierze.Jechali trójkami.Œrodkowy jeŸdziec w pierwszym szeregu trzyma³ proporzec.- GwiaŸdzisty sztandar! To amerykañska kawaleria! - wrzasn¹³ Tomek.Zanim Sally zorientowa³a siê w sytuacji, ju¿ kawalerzyœci otaczali ich ko³em.- Hallo, young man! - wo³ano zewsz¹d.- Tommy, có¿ to za panienka? - ¿ywo zapyta³ kapitan Morton podje¿d¿aj¹c do Tomka.W³aœnie na rozkaz gubernatora Nowego Meksyku urz¹dzi³ wypad wywiadowczy i nieoczekiwanie napotka³ Tomka z Sally ju¿ niemal uznan¹ za zaginion¹.- Opatrznoœæ chyba was zes³a³a! - pospiesznie krzykn¹³ Tomek.- OdnaleŸliœmy Sally Allan.Porwali j¹ Pueblosi namówieni przez Don Pedra.Na nieszczêœcie podczas rozprawy Don Pedro zosta³ zabity.PóŸniej wszystko wyt³umaczê, lecz teraz musimy spieszyæ na pomoc, poniewa¿ mój przyjaciel, bosman Nowicki, i nasi sojusznicy, Indianie, którzy pomogli nam odbiæ Sally, tocz¹ walkê z przewa¿aj¹c¹ band¹ vaquerów Don Pedra.Polegn¹ wszyscy, jeœli nie przybêdziemy im z pomoc¹.Mnie bosman kaza³ ratowaæ Sally.- Panie kapitanie, kochani, kochani, ratujcie bosmana, Czarn¹ B³yskawicê i dzielnych Apaczów.- zawo³a³a Sally, na nowo wybuchaj¹c g³oœnym, ¿a³osnym p³aczem.- Có¿ ty mówisz, œliczna panienko? Czarna B³yskawica? - zdumia³ siê Morton.- Ratujcie, ratujcie ich! - szlocha³a Sally.Morton szeroko otwiera³ zdumione oczy, lecz jako wytrawny ¿o³nierz pogranicza nie traci³ czasu na wyjaœnienia.- Gdzie toczy siê bitwa? - zapyta³ krótko.- Przy pueblu Zuni - wyjaœni³ Tomek.- Wska¿ê drogê!- Naprzód co koñ wyskoczy! - krzykn¹³ Morton, uderzaj¹c wierzchowca ostrogami.Oddzia³ kawalerzystów pomkn¹³ z szybkoœci¹ wiatru.W pe³nym biegu rozwinêli siê w szereg.Na przedzie, tu¿ obok Mortona i Tomka, gna³ kawalerzysta z proporcem Stanów Zjednoczonych.Wkrótce us³yszeli odg³osy walki.Morton wyda³ rozkaz.Odezwa³ siê g³os tr¹bki wzywaj¹cy do ataku.Tomek przerazi³ siê, gdy ujrza³ swych towarzyszy w op³akanym stanie.Dzielni Apacze i Nawajowie bronili siê na pagórku przy pueblu.Vaquerzy zasypywali ich gradem ku³.Gdyby nie odsiecz, wyginêliby co do jednego.Kawalerzyœci jak huragan przetoczyli siê po vaquerach.Teraz z okrzykiem trwogi Meksykanie uciekali w kaktusowe chaszcze.Kapitan Morton pogna³ za nimi ze swymi ¿o³nierzami, podczas gdy Tomek i Sally pozostali przy przyjacio³ach.Bosman i sprzymierzeni Indianie, bêd¹c u kresu si³, jeszcze nie mogli uwierzyæ, ¿e to Nah’tah ni yez’zi w ostatniej chwili sprowadzi³ pomoc.Pierwszy och³on¹³ bosman.Wygl¹da³ jak demon zniszczenia.Twarz, pierœ i ca³e cia³o osmalone mia³ ogniem, od stóp do g³Ã³w zbryzgany by³ krwi¹.W prawej d³oni trzyma³ ciê¿ki tomahawk.Wolno zbli¿y³ siê do Tomka i Sally przera¿onych jego wygl¹dem.- A to nas przyparli do muru! - odezwa³ siê ciê¿ko dysz¹c.- W sam czas przybyliœcie z pomoc¹, nie ma co mówiæ.Zaczêto znosiæ rannych i zabitych.Kilku dzielnych wojowników nie dawa³o ju¿ znaku ¿ycia.Zaraz na pocz¹tku bitwy poleg³ mê¿ny wódz D³ugie Oczy ratuj¹c Czarn¹ B³yskawicê.Obok niego le¿a³ na ziemi Przeciêta Twarz i inni.Czerwony Orze³ i Pal¹cy Promieñ w milczeniu pochylali siê na ciê¿ko rannym Czarn¹ B³yskawic¹.Sally i Tomek przypadli doñ do g³êbi przejêci.Chocia¿ nie straci³ jeszcze przytomnoœci, od razu widaæ by³o, ¿e to jego ostatnie chwile.Kawalerzyœci ca³¹ gromad¹ wracali z poœcigu.Kapitan Morton zeskoczy³ z konia.Przystan¹³ przy konaj¹cym wodzu obok Tomka i klêcz¹cej zap³akanej Sally.Czarna B³yskawica d³ugo spogl¹da³ na swego bia³ego przyjaciela Nah’tah ni yez’zi.Na zawsze pozostanie tajemnic¹, o czym wówczas rozmyœla³ ten groŸny wódz rewolucjonistów, który poprzysi¹g³ œmieræ wszystkim najeŸdŸcom, a teraz oddawa³ ¿ycie w obronie bia³ego przyjaciela i bia³ej dziewczyny - Bia³ej Ró¿y.Tak oto koñczy³ siê jego sen o wolnoœci Indian.Tomek przyklêkn¹³ przy wodzu.Bardzo ostro¿nie uj¹³ jego ju¿ stygn¹c¹ d³oñ.Czarna B³yskawica lekko siê uœmiechn¹³.- Topór.dla wrogów, serce dla.przyjació³ - wyszepta³.Tomek nawet nie usi³owa³ ukryæ ³ez p³yn¹cych po twarzy.- Wybacz mi, jeœli mo¿esz, Czarna B³yskawico.PrzyjaŸñ nasza nie przynios³a ci szczêœcia.- Nie mów tak, Nah’tah ni yez’zi.- szepn¹³ Indianin zamieraj¹cym g³osem.- Prawdziwa.przyjaŸñ.to skarb.G³owa jego bezw³adnie opad³a na kolana Czerwonego Or³a.Duch wielkiego, szlachetnego Indianina rozpocz¹³ wêdrówkê do Krainy Wiecznych £owów.Teraz dopiero naprawdê odzyska³ utracon¹ wolnoœæ.Kapitan Morton zdj¹³ kapelusz.Sta³ z opuszczon¹ na piersi g³ow¹.Nikt nie dowiedzia³ siê, o czym rozmyœla³ ten nieprzejednany wróg czerwonoskórych.Musia³y to byæ nieweso³e myœli.Twarz jego zasêpi³a siê ponuro.Kawalerzyœci odkryli g³owy.Pal¹cy Promieñ zacz¹³ nuciæ wojenn¹ pieœñ Apaczów.Po pamiêtnej bitwie w pobli¿u puebla Zuni, w domu szeryfa Allana odby³a siê wa¿na narada
[ Pobierz całość w formacie PDF ]