[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stoczono walkê, w wyniku której jeden z uczestników ekspedycji zosta³ zabity, a dwóch ciê¿ko rannych.Leichhardt powróci³ chory i zag³odzony, lecz ju¿ w 1848 roku zorganizowa³ now¹ wyprawê, aby tym razem dotrzeæ do le¿¹cego na zachodzie miasta Perth.Zabra³ wtedy z sob¹ piêæset domowych zwierz¹t dla wy¿ywienia wyprawy.Z niewiadomych przyczyn zboczy³ z drogi i zamiast na zachód, poszed³ znów w kierunku pó³nocnym.Na b³otnistych terenach, w porze deszczowej, zwierzêta zabrane przez Leichhardta szybko wyginê³y.Podró¿nik, wraz z piêcioma Europejczykami i dwoma krajowcami, nie zra¿aj¹c siê przeciwnoœciami, skierowa³ siê na zachód i dotar³ do rzeki Cogoon.By³a to ostatnia o nim wiadomoœæ.Z chwil¹ wkroczenia na tereny pokryte g¹szczem nie otrzymano ju¿ od niego ¿adnego znaku ¿ycia.Podró¿nicy, którzy póŸniej wyruszyli na poszukiwanie zaginionych, znaleŸli jedynie wyryte na drzewach litery “L”, co mog³o stanowiæ pierwsz¹ literê nazwiska Leichhardta, i kilka koñskich siode³, które prawdopodobnie nale¿a³y do wyprawy.Niczego wiêcej nie dowiedziano siê o jej losach.Wed³ug wszelkiego prawdopodobieñstwa, podró¿nicy zginêli z g³odu i pragnienia b¹dŸ utonêli wêdruj¹c wyschniêtym korytem rzeki, która nagle wezbra³a, lub te¿ zostali zamordowani przez krajowców.- A jak to by³o z podró¿nikiem Kennedym* [*E.B.Kennedy - oficer angielski.Zgin¹³ z r¹k krajowców w roku 1848.]? - zapyta³ Tomek.- Zamierza³ on zbadaæ pó³wysep York - wyjaœni³ Bentley.- Wyprawa jego natrafi³a na b³otniste tereny, na których obejœcie straci³a szeœæ tygodni.Kiedy znów wkroczy³a w g¹szcz spl¹tanych drzew, musia³a siekierami torowaæ sobie drogê.Wrogo usposobione plemiona krajowców nie dawa³y podró¿nikom spokoju.Kennedy poleci³ u¿yæ broni palnej.W walce pad³o wprawdzie piêciu krajowców, lecz pozostali bez przerwy pod¹¿ali za wypraw¹, oczekuj¹c jedynie na odpowiedni¹ chwilê do napaœci.W trzêsawiskach wozy nie nadawa³y siê do przewo¿enia ³adunku, Kennedy porzuci³ je wiêc, zapasami objuczaj¹c konie.Z tego powodu ze znacznym opóŸnieniem dotarli do Charlotte Bay, gdzie mia³ oczekiwaæ na nich ¿aglowiec.Tutaj stwierdzili, ¿e statek odp³yn¹³ ju¿ przed ich przybyciem.Kennedy rozbi³ obóz.Pozostawiwszy w nim ludzi niezdolnych do dalszego marszu, wraz z czterema towarzyszami uda³ siê w kierunku wyspy Albany, jako ostatecznego celu wyprawy.W dalszym ci¹gu przeœladowa³y go niepowodzenia.Jeden z towarzyszy zabi³ siê przypadkowo, drugi uleg³ kalectwu, co znów zmusi³o trzeciego do pozostania, by siê nim opiekowaæ.Kennedy z wiernym mu krajowcem, Jackej-Jackeyem, szed³ dalej.Przez ca³y czas nie odstêpowali ich krajowcy szukaj¹cy zemsty, a¿ w koñcu w nierównej walce ciê¿ko ranili Kennedy'ego.Umar³, nie osi¹gn¹wszy celu wyprawy.Jackey-Jackey pochowa³ go, zabra³ pamiêtnik i sam ruszy³ w kierunku wyspy Albany.Zosta³ spostrze¿ony przez kapitana szkunera “Ariel”, przep³ywaj¹cego w pobli¿u wybrze¿a, który te¿ zabra³ go na statek.Zaraz pospieszono na ratunek chorym, pozostawionym przez Kennedy'ego uczestnikom wyprawy.Niestety, pomoc przyby³a zbyt póŸno, gdy¿ krajowcy zabili ich.Z dwunastu ludzi powróci³o z wyprawy tylko dwóch.OPÓR KRAJOWCÓWTomek niezwykle zainteresowany rozmow¹ z Bentleyem i jego opowieœciami o niebezpiecznych przygodach pierwszych australijskich odkrywców nie zwraca³ wcale uwagi na to, co siê dzia³o wokó³ niego.Tymczasem s³oñce chyli³o siê ju¿ ku zachodowi.Towarzysze podró¿y od dawna przestali drzemaæ ³ na równi z ch³opcem przys³uchiwali siê opowiadaniom Bentleya.Nic wiec dziwnego, ¿e Tomek och³on¹³ dopiero wtedy, gdy zoolog zmêczony d³ug¹, rozmow¹ zajrza³ do koszyczka z zapasem ¿ywnoœci.Tomek tak¿e poczu³ g³Ã³d.Wydoby³ w³aœnie torbê z owocami, lecz gdy mimo woli spojrza³ w okno wagonu, natychmiast zapomnia³ o jedzeniu.Szerokie doliny le¿¹ce miêdzy ³agodnymi pagórkami poroœniête by³y australijskim skrobem* [*Scrub (po angielsku, fonetycznie skrob) - krzaczasta, k³uj¹ca gêstwina.], to jest wiecznie zielonymi krzewami skar³owacia³ych akacji i eukaliptusów.Krajobraz by³ tak charakterystyczny oraz pe³en dzikiego uroku, ¿e Tomek krzykn¹³ ze zdumienia.- Co tam ujrza³eœ ciekawego, Tomku? - zagadn¹³ Wilmowski, podchodz¹c do wygl¹daj¹cego przez okno syna.- No, nareszcie krajobraz australijski wzbudzi³ zainteresowanie naszego m³odego towarzysza - zauwa¿y³ Bentley.- Przed kilkoma zaledwie godzinami narzeka³ przecie¿, ¿e Australia zbyt przypomina mu Europê!- To na pewno jest ten s³ynny skrob! - entuzjazmowa³ siê ch³opiec.- Nie mylisz siê, Tomku - potwierdzi³ Bentley.- Ciekawsze i nie mniej charakterystyczne dla Australii okolice ujrzysz w czasie ³owów.- Tak w³aœnie wyobra¿a³em sobie skrob, ucz¹c siê w szkole geografii - chwali³ siê Tomek.Dopiero gdy zmrok wieczoru otula³ step, Tomek zjad³ z wielkim apetytem kolacjê, a potem zadowolony wcisn¹³ siê w k¹t ³awki i zasn¹³ niemal natychmiast.Nastêpnego dnia prawie wcale nie odchodzi³ od okna.B³yszcz¹cymi z podniecenia oczyma wpatrywa³ siê w szerokie pasy sawannów poros³ych kêpkami niskich drzew, to znów zachwyca³ siê budz¹cym uczucie strachu suchym, ciernistym skrobem, który przewa¿a³ w tej bezwodnej okolicy.Zdo³a³ nawet wypatrzeæ w pobli¿u toru kolejowego s³awne drzewo butelkowe, o pniu rozszerzonym w kszta³cie flaszki.Bentley nie omieszka³ skorzystaæ z okazji, by wyjaœniæ, ¿e gromadz¹ca siê w otworach pnia i nie wysychaj¹ca nawet podczas d³ugotrwa³ej suszy woda czêsto ratowa³a ¿ycie podró¿nikom zab³¹kanym w suchym jak pieprz pustkowiu.Nie mniejsze zaciekawienie wzbudzi³ w Tomku inny okaz flory australijskiej.By³o to drzewo trawiaste o grubym i na kilka metrów wysokim pniu, z którego zwiesza³y siê w¹skie, d³ugie.ostre jak no¿e liœcie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]