[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obs³uguj¹ce kobiety by³y niezmordowane, zupe³nie jakby by³y maszynami.Mavra doliczy³a siê siedmiu, nie wiadomo ile dalszych, ukrytych przed wzrokiem goœci pomaga³o im za zas³onami.Doskona³e jedzenie mia³o wyraŸny, egzotyczny smak, Mavra poczu³a siê jednak syta ju¿ po pierwszych dwóch daniach i resztê opuœci³a.Ale facet z brod¹ demonstrowa³ wilczy apetyt, a Trelig próbowa³ ka¿dego z dañ.Potem odpoczywali, przemieniaj¹c poduszki w wygodne sofy, poci¹gaj¹c wina i próbuj¹c ró¿nych przek¹sek.Na oœwietlony parkiet wkroczy³a niewielka grupa akrobatów sztukmistrzów, umilaj¹c goœciom poobiedni¹ sjestê.Trelig wiedzia³, jak siê wydaje bankiety.Gdy ostatni artysta zszed³ ze sceny ¿egnany uprzejmymi oklaskami zebranych, Trelig rozprowadzi³ ich do sypialni.- Znajdziecie tam wszystko, co jest potrzebne do toalety nowoczesnego cz³owieka.Dobrej nocy! Jutro czekaj¹ nas zaiste niezwyk³e prze¿ycia!Zeszli po schodach do d³ugiego korytarza wyk³adanego marmurem.Szli ws³uchuj¹c siê w odg³os kroków, odbijaj¹cy siê od œcian.Potem skrêcili i weszli do innego, na pozór identycznego korytarza.Ten jednak prowadzi³ ju¿ do sypialni, odgrodzonych wielkimi, dêbowymi drzwiami, grubymi na dobre 10 centymetrów.Wszystkie pokoje mia³y bogaty i niepowtarzalny wystrój.W sypialni Mavry pod³ogê zaœciela³ gruby dywan z rodzaju futra, poza tym sta³o tam biurko, toaletka, staroœwiecka komoda i olbrzymie, okr¹g³e ³o¿e.Apartament by³ oczywiœcie wyposa¿ony w ³azienkê.£Ã³¿ka potrzebowa³a coraz bardziej; chocia¿ szczyci³a siê mocn¹ g³ow¹, musia³a przyznaæ, ¿e wino by³o wyj¹tkowo mocne, pewnie nieprzypadkowo.Skutek poczu³a dopiero wtedy, kiedy wstali od sto³u.Krêci³o jej siê trochê w g³owie.Nie przypuszcza³a, by wino przyprawiono jakimiœ proszkami; po prostu - by³o mocne.Trelig ¿yczy³ jej dobrej nocy i zamkn¹³ drzwi.Podesz³a zaraz i spróbowa³a przekrêciæ mosiê¿n¹ ga³kê.Tak jak siê spodziewa³a, drzwi by³y zamkniête od zewn¹trz.Zabra³a siê teraz do metodycznego przeszukiwania apartamentu.Us³ysza³a delikatne brzêczenie jednego z kolczyków.Wiedziona dŸwiêkiem, przesz³a na œrodek pokoju, pod piêkny ¿yrandol o skomplikowanym kszta³cie.Przyjrza³a mu siê bli¿ej, podstawiaj¹c sobie krzes³o od biurka.Brzêczenie by³o teraz bardzo donoœne.Wszystko siê zgadza³o.W lampê wmontowano maleñk¹, ledwie widoczn¹ zdalnie sterowan¹ kamerê, osadzon¹ na ruchomej podstawie i wyposa¿on¹ w osprzêt noktowizyjny.Pracuj¹c przez nastêpne 10 minut wykry³a dwie nastêpne, jedn¹ w ³azience, która siê znajdowa³a poza zasiêgiem pierwszej kamery, i drug¹ umieszczon¹ zmyœlnie w sitku prysznica.Pole widzenia wszystkich trzech pokazywa³o ka¿dy centymetr kwadratowy apartamentu.Zastanawia³a siê.Oczywiœcie, kamery zosta³y sprytnie ukryte, nie na tyle jednak, by ich nie móg³ wykryæ ktoœ, kto wie, czego szukaæ.Widocznie Trelig chcia³, ¿eby znalaz³ je ktoœ, kto siê takimi sprawami w ogóle przejmuje.W ten sposób podkreœla³ swoj¹ potêgê i daremnoœæ wszelkich wysi³ków, by j¹ umniejszyæ czy przechytrzyæ.Same urz¹dzenia reprezentowa³y standardow¹ technikê.Wróci³a do pokoju, ¿eby jeszcze raz popatrzeæ na ¿yrandol, odnotowuj¹c, ¿e obiektyw œledzi j¹ doœæ niedbale, a potem zbada³a ³Ã³¿ko.Jak siê spodziewa³a, nie by³o na nim ¿adnego przykrycia, zreszt¹ przy idealnie funkcjonuj¹cej klimatyzacji nie by³o to potrzebne.A wiêc ¿adnych brzydkich sztuczek pod ko³derk¹ - pomyœla³a.Usiad³a na brzegu pos³ania, ty³em do kamery, i œci¹gnê³a buty, potem zdjê³a przez g³owê pas, odk³adaj¹c go na praw¹ stronê, zas³oniêt¹ przed okiem kamery.Potem jeszcze kolczyki.Z nocnego stolika wyjê³a rêcznik i ma³e lusterko.Zaczê³a czêœciowo usuwaæ makija¿.Jednoczeœnie odwróci³a jeden but stop¹, przytrzymuj¹c go mocno, a drug¹ luzuj¹c ko³ki w czterech miejscach.Zelówka uchyli³a siê na ma³ych wewnêtrznych zawiasach i ods³oni³a zestaw ró¿nych sprytnych urz¹dzeñ.Mavra ostro¿nie wydoby³a to, którego teraz potrzebowa³a, zaciskaj¹c mocno palcami jednej stopy, a potem drug¹ wyjê³a instrument.Tak przygotowana, zsunê³a sweter, wsta³a i œci¹gnê³a rajtuzy.Równoczeœnie lew¹ rêk¹ chwyci³a oba narzêdzia.Dopiero teraz, ca³kiem naga, wsta³a i odwróci³a siê.Ruch wydawa³ siê ca³kiem naturalny, ale dla ukrytych obserwatorów mia³ dodatkow¹ wymowê: popatrzcie, nic nie ukrywam! Jej zrêczne palce, od dziecka nawyk³e do karcianych sztuczek i do manipulacji w grze w muszelki, dzier¿y³y jednak skrycie narzêdzia.Siedz¹c na ³o¿u w pozycji lotosu, praw¹ rêk¹ wygasi³a œwiat³a.W tym samym momencie upuœci³a jeden z przyrz¹dów na pos³anie, a drugi wycelowa³a w ¿yrandol, pomagaj¹c sobie promieniem œwiat³a, widocznym tylko dziêki specjalnym szk³om kontaktowym, które nosi³a.Trafiwszy w kamerê, z³apa³a drugi instrument, w kszta³cie ma³ego prostok¹ta, i ustawi³a go na poduszce w ten sposób, by mierzy³ prosto w kamerê.Zadowolona, od³o¿y³a pierwsze narzêdzie i wróci³a do pozycji lotosu, zamykaj¹c oczy.Ca³a operacja zabra³a jej nie wiêcej ni¿ dziesiêæ sekund.To, co zobaczy³a przez swoje specjalne szk³a, w zupe³noœci j¹ satysfakcjonowa³o.Teraz otworzy³a oczy, odprê¿y³a siê, a potem ostro¿nie, bezszelestnie zsunê³a siê z ³Ã³¿ka, staraj¹c siê nie poruszyæ urz¹dzenia ulokowanego na poduszce.By³a to niewiarygodnie skomplikowana maszynka, przekona³a siê o tym, kiedy sama zosta³a w ten sposób przechwycona i w rezultacie musia³a s³ono za to zap³aciæ.Najkrócej rzecz ujmuj¹c, urz¹dzenie zapamiêtywa³o pierwszy obraz, jaki ujrza³a kamera.W ci¹gu kilku sekund urz¹dzenie automatycznie przestawia³o siê z pracy w œwietle widzialnym na pracê w podczerwieni, mog³o równie¿ w niewiele d³u¿szym czasie korygowaæ ogniskow¹.Mia³a wiêc jedenaœcie sekund, by strzeliæ i ustawiæ zwrotny projektor, jak go nazywano.Teraz, spokojnie, ostro¿nie, kontroluj¹c ruchy z precyzj¹ zawodowego w³amywacza, ubra³a siê.Ju¿ zaczê³a wci¹gaæ buty, ale siê rozmyœli³a, przypominaj¹c sobie echo, dŸwiêcz¹ce w marmurowych korytarzach.Zdjê³a klamrê pasa-bicza, przygotowuj¹c niewielki uchwyt tak, by mo¿na go by³o wyci¹gn¹æ, zwalniaj¹c niemal¿e niewidoczne zatrzaski.Zamiast usun¹æ makija¿ przed snem, rozsmarowa³a go po ca³ej twarzy i d³oniach.Z lewego buta wyci¹gnê³a i otworzy³a ma³e opakowanie.Starannie rozprowadzi³a zawart¹ w nim substancjê po wszystkich ods³oniêtych czêœciach cia³a.£agodnie dzia³aj¹cy niedra¿ni¹cy œrodek chemiczny ³¹czy³ siê z kremem do twarzy, zmieniaj¹c jego kolor na g³êbok¹ czerñ.Musia³a jeszcze wymieniæ szk³a kontaktowe na inne, nie zapominaj¹c o zakropieniu oczu koj¹cym p³ynem.Te nowe by³y przezroczyste, jednak¿e po uruchomieniu mikrobaterii w klamrze pasa dzia³a³y jak noktowizor.Przechodz¹c na obserwacjê w podczerwieni, ostro¿nie przejrza³a siê w lusterku.Wygl¹da³a oczywiœcie upiornie, chodzi³o jednak przede wszystkim o to, by przez zaczerwienienie skóry zapobiec wypromieniowaniu ciep³a, widocznego dla urz¹dzeñ pracuj¹cych w podczerwieni.Dotknê³a jeszcze kilku plam widocznych w lustrze, wreszcie zadowolona stwierdzi³a, ¿e nic nie widzi.Tak samo skontrolowa³a d³onie.Teraz trzeba by³o zabraæ siê do minizastrzyków.Ma³e zbiorniczki z p³ynem mieœci³y siê pod jej d³ugimi paznokciami, a koñcówki wtryskiwaczy by³y dopasowane do ostrych czubków paznokci.W ka¿dym pojemniczku by³ inny p³yn.Te sprytne urz¹dzenia niejeden ju¿ raz uratowa³y jej ¿ycie, a przeciwnik musia³ drogo zap³aciæ za znajomoœæ z nimi.Dotknê³a wreszcie drugiego urz¹dzenia energetycznego, ukrytego w pasie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]