[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niemka zmieni³a siê tu w dobrym bycie i pró¿nowaniu, króluj¹c i czyni¹c, co chcia³a po swej myœli.O piêknoœæ sw¹ mniej by³a dba³¹, wiedz¹c, ¿e Zbigniewa zawsze przy sobie utrzymaæ potrafi.Rozty³a siê, postarza³a, a choæ œwieci³o jeszcze na twarzy trochê wdziêku, resztka m³odoœci, wiêcej w nich by³o bezwstydu ni¿ uroku.Poczyna³a sobie z królewiczem œmia³o, bo inaczej bra³ górê i tylko zuchwalstwem wygrywa³a.Wbieg³a za nim do izby i, gdy siad³ zmêczony, uderzy³a go po ramieniu wo³aj¹c:- A co, przysz³a pora! Nie ruszajcie¿ siê! Niech Bolko ginie, wam przyjdzie ca³e królestwo! Niech ginie zuchwa³y dzieciak! Niech ginie! - powtarza³a nog¹ bij¹c i rêkami.Zbigniew siedzia³ pogr¹¿ony, jakby nie s³ysza³ i nie s³ucha³; namowy te i kuszenia obi³y siê o niego nie poruszaj¹c wcale.Obróci³ siê do Sobiejuchy:- Ludzi kazaæ zwo³aæ, ile ich jest! Do koni! ¯ywo! Dwór, dru¿yna, pu³ki, kto ¿yw, niech siê zbieraj¹ w pochód przed wieczorem! S³yszysz, co mówi³em? Zwo³ywaæ ludzi w pochód!Greta dawa³a znaki Markowi, aby j¹ z nim sam¹ zostawi³, Sobiejucha nie ustêpowa³.Po chwili rzek³ pokornie:- Ja uszom nie wierzê! Wasza mi³oœæ nie mo¿ecie tam iœæ.Po co my tam? Nie bêdzie czasu zebraæ pu³ków wszystkich, a z t¹ garœci¹, która tu jest, co pomo¿emy! Czekaæ, a¿ siê wszyscy œci¹gn¹, bêdzie za póŸno.Królewicz siê namarszczy³.- Tyœ tu ksiêciem i wodzem czy ja? - wybuchn¹³ id¹c ku niemu groŸnie.Ul¹k³ siê Sobiejucha, ale sta³, gdy œmia³a dziewczyna, za po³ê sukni pochwyciwszy Zbigniewa, poci¹gnê³a go mrucz¹cego jeszcze do drugiej izby; tu dlañ stó³ by³ zastawiony, bo przede msz¹ królewicz nie jad³.Posadzi³a go za stó³, polewkê mu z wina podsunê³a, miêso z mis¹ odkry³a, chleb poczê³a krajaæ.Rada by³a wywo³aæ s³owo; Zbigniew uparcie milcza³, rzuci³ potem nó¿, który ju¿ by³ w rêku, z siedzenia siê zerwa³ i poszed³ ku oknu.W³aœnie podwórcem szed³ jeden z sotników tak spokojnym krokiem powolnym, jakby siê nic nie sta³o na œwiecie.Zobaczywszy go ksi¹¿ê krzykn¹³:- Psubraty! Co jedziesz na ¿Ã³³wiu! Azali nie wiadomo rozkazanie! Wszyscy ludzie do koni, kto ¿yw! Ruszaj, biegnij, wo³aj! W rogi niech tr¹bi¹, aby konie z paszy wraca³y.IdŸ! Sotnik sta³ zdumiony.- Na koñ siadaj, leæ na podzamcze, do obozu, po szopach, ludzie na koñ.A nu!Powtórzony rozkaz us³yszawszy, sotnik siê zerwa³ i kopn¹³ co prêdzej ku szopom.Wtem we drzwi wszed³ Marko czerwony z gniewu.- Mi³oœciwy królewiczu! - zawo³a³.- Do nóg waszych siê k³adnê, nie czyñcie tego! Nie godzi siê wam iœæ! Sami przeciwko sobie idziecie.To nie mo¿e byæ!Greta milcza³a.Zbigniew, który z³ym bêd¹c a¿ do wœciek³oœci szala³, k³aniaj¹cego siê nog¹ potr¹ci³.- Precz mi z oczów! Hurki wo³aæ - rzek³ miotaj¹c siê.Hurko by³ oprawc¹ i stró¿em przy ciemnicy.Na ha³as w izbie poczêli siê zbiegaæ komornicy.Zbigniew im wskaza³ Marka.- Do kuny go wsadziæ! Do ciemnicy, do k³ody - wo³a³ ksi¹¿ê.- Hurko do mnie!Nim Marko mia³ czas s³owo przemówiæ, komornicy, którym dojad³ by³, widz¹c pana rozgniewanego, pochwycili go i opieraj¹cego siê na rêkach niemal precz wynieœli.W miejsce Sobiejuchy zawo³any tysi¹cznik, cz³ek prosty a pos³uszny œlepo, który s³u¿y³ tylko, aby ¿yæ i zarabiaæ wojn¹ na ³upach, a czasu pokoju na ludziach, których wodzi³, dosta³ rozkaz zbieraæ co ¿ywo i w gotowoœci byæ przed wieczorem.Dopiero rozporz¹dziwszy tak, Zbigniew spojrza³ na stó³, na kubek i misy, i siad³ do œniadania.Greta widz¹c go tak zapalonym odzywaæ siê nie œmia³a.Wiedzia³a, ¿e burzê trzeba przeczekaæ i zajœæ z innej strony.Podsunê³a mu dzbanek z winem, nala³a kubek.Królewicz pocz¹³, œpiesz¹c siê gwa³townie, jad³o chwytaæ i szybko popijaæ.Pilno mu by³o.Greta czeka³a i patrza³a na pozór spokojna.Dopiero gdy mu siê lice zarumieni³o od napoju, odezwa³a siê p³aczliwie:- A, a! Trzeba mi pana, z którym mi tak dobrze by³o, traciæ! Kto wie, co bêdzie z tej wyprawy! Dr¿ê myœl¹c.Ludzi ma³o macie.Pos³aniec mówi³, ¿e przeciwko wojewodzie was wo³aj¹, a Sieciech ma tysi¹ce! O mój Bo¿e mi³y! By mi pana mojego nie zabili, nie ranili.Co ja pocznê nieszczêœliwa sierota! Co ja pocznê!Zas³oni³a twarz chust¹ i fartuchem, bo p³akaæ jej by³o potrzeba.Spojrza³ Zbigniew, który mia³ ju¿ czas poznaæ j¹ lepiej, i ramionami strz¹sn¹³ pogardliwie.- Ej, ty! - zawo³a³.- Nie myœl, ¿e mnie odurzysz albo nastraszysz! IdŸ lepiej, suknie i odzie¿ gotuj dla mnie, pilnuj, niech sakwy wi¹¿¹!Greta ci¹gle p³acz¹ca zbli¿y³a siê z twarz¹ na pó³ zakryt¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]