[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z m�odzie�cz� pierwsz� mi�o�ci�, czyst�, egzaltowan�, tajon� a gwa�town�, rzuci� si� Wehlen ku pi�knej pani, aby jej s�u�y� i przynie�� ulg� w niedoli.Stary komendant wcale nie dojrza� w synowcu rodz�cego si� uczucia ani si� go móg� domy�le�.On by� najprozaiczniejszym z ludzi i dla niego dwie m�ode niewiasty zupe�nie sobie by�y równe.U�miecha� si� dawniej do wszystkich, teraz do �adnej.Nieznacznie Henryk podda� mu ow� lito��, która stworzy�a ogródek u stóp wie�y, a pó�niej inne drobne us�ugi dla hrabiny.Zast�puj�c cz�sto komendanta, by� tu niemal panem na zamku i Cosel, która rzadko na� okiem rzuci� raczy�a, wiedzia� dobrze, i� na niego rachowa� by mog�a.Wola�a wszak�e czeka� na Zaklik�.Jakie� by�o podziwienie jej i rado��, gdy pierwszy raz schodz�c do wiosn� o�ywionego ogródka, Cosel zobaczy�a w podwórzu razem stoj�cych i w dobrej zgodzie rozmawiaj�cych z sob� ludzi: Henryka Wehlen i Zaklik�.Ostatniego pozna�a po g�osie, bo go nowy strój wojskowy zmieni� zupe�nie.Dochodzi�a j� rozmowa dosy� g�o�na.Zaklika opowiada�, �e podj�� si� tu zaj�� miejsce kapitana Zitauera, któremu pilno by�o do rodziny pojecha�.Henryk i on zdawali si� ju� dobrymi przyjació�mi.- A! Kapitanie von Wehlen - mówi� drugi kapitan von Zaklika - nieweso�o tu u was na tych starych gruzowiskach mniszych.Gdybym by� wiedzia�, �e tu na tej skale takie pustkowie, taka nuda.Henryk wszak�e nie zdawa� si� wcale znudzony.- A! Mój panie - rzek� - kto si� chce bawi�, temu si� do Stolpen nie ma co wybiera�, ale spokojnie patrze� na pi�kn� natur� i �y� sobie cicho.bardzo mo�na.Cosel s�ucha�a, oczy odwróci�a, aby nie da� pozna�, �e j� rozmowa obchodzi, ale serce jej uderzy�o mocno.- Kapitanie Wehlen - rzek� Zaklika - je�li to nie jest grzechem, to�by�cie mnie jako nowego przybysza powinni hrabinie przedstawi�.- Z ca�ego serca! - zawo�a� Wehlen, któremu pretekst ten zbli�enia si� do pani Cosel by� bardzo po��dany.Oba razem podst�pili pod murek ogródka, znajduj�cego si� znacznie wy�ej ni� podwórze, na którym stali.Kapitan Wehlen pozdrowi� hrabin�.- Pozwoli pani przyby�ego tu koleg� sobie przedstawi�, kapitana von Zaklika.Cosel zwróci�a si� niby oboj�tnie, lekkim skierowaniem g�owy pozdrawiaj�c zaledwie przyby�ego, który sta� zblad�y, wzruszony, wpatruj�c si� w to drogie, pi�kne oblicze, promieniej�ce jeszcze tym samym wdzi�kiem, jakim mu niegdy� zaja�nia�o z mi�dzy lip Laubegastu.hrabina nie odezwa�a si� ani s�owa zrazu.- Jeste�cie tu go�ciem? - spyta�a pod d�ugiej chwili milczenia, zni�aj�c si� do kwiatków.- Ale zdaje si�, �e nim pozostan� czas d�u�szy, bom tu na s�u�bie, a nie�atwo si� znajdzie, kto by tu chcia� zast�pi� towarzysza.- O, to pewna! Okropniejszego wi�zienia nad to nikt wymy�li� nie móg�! - zawo�a�a hrabina.- W lochu ciemnym nie widzi si� �wiata i zapomina o nim, tu ca�y dzie� szeroki widnokr�g przed oczyma, ptaki, góry, lasy, drzewa, �ycie, a mi�dzy nim a mn� mur nieprzebity!Wojskowi stali niemi.- Có�e�cie wy zgrzeszyli, �e was tu pos�ano? - doda�a.Zaklika umilk�.- Los chcia� - rzek� - jam ju� niem�ody, nigdzie mi nie jest weselej.Sk�onili si� i odeszli.Wehlen, porwawszy pod r�k� Zaklik�, poprowadzi� go �ywo w trzecie podwórze zamkowe, gdzie zajmowa� par� izdebek obok stryja, i towarzyszowi te� postara� si� blisko da� przytu�ek.- Kapitanie Zakliko! - zawo�a�.- Wy pewnie widzieli�cie po raz pierwszy w �yciu reichshrabin� Cosel (57)?! Có� powiecie na t� królewsk� pi�kno��? Nie jest�e to kobieta tronu warta, co str�cona z jego stopni, jeszcze ma taki majestat na sobie? Co to za pi�kno��! Co za gwia�dzista twarz!Mówi� to z takim zapa�em, czerwieniej�c, i� od razu wyda� si� ze sw� tajemnic�, z któr� mo�e i ukrywa� si� nie my�la�.Spojrza� na Zaklik�, ten sta� zamy�lony, opar�szy si� o stó�.- Kapitanie Wehlen - rzek� krótko - nie dziwuj� ci si� nic wcale, lecz z twoich wyrazów, z twego zapa�u móg�by kto ci� pos�dzi�, �e� si� zakocha�.Wehlen uderzy� si� w piesi.- Oba�my �o�nierze - zawo�a� - i uczciwi ludzie, na co si� mam zapiera�?! Straci�em g�ow�, patrz�c na ni�! Ani si� wstydz�.Takich kobiet dwóch na �wiecie nie ma.- Ale na có� si� to wam zda�o? - u�miechn�� si� Zaklika sm�tnie.- Kobieta, co by�a królow�, oczu ju� na nikogo nie zwróci.Tyle nieszcz�� wysuszy�o w niej serce, a w ostatku niewolnic� jest na wieki.- A! Na wieki! - przerwa� Wehlen.- Có� jest wiecznego na ziemi? Ona jeszcze, tak mi si� wydaje, i jest m�od�!Zaklika si� u�miechn��.- A i wy mnie wydajecie si� m�odzi! - doda�.Kapitan Wehlen zawstydzi� si�, poda� r�k� nowemu towarzyszowi z dobrodusznym u�miechem i szepn��:- W istocie, macie s�uszno��, ja nim jestem, m�odym, dziecinnym! To prawda, lecz oprze� si� urokowi tego wejrzenia nie jest w stanie �aden cz�owiek.Widzieli�cie mojego stryja, jego siwe w�sy, pomarszczon� twarz i zgas�e oczy.Có� powiecie? Patrzy na ni� z daleka tak, jakby si� grza� na s�o�cu, i wzdycha, odchodz�c do swej izdebki, dopóki przy warcabach nie zapomni o bogini.�o�nierze godzinami patrz� si� na ni� jak na obraz, a có� mówi� o dwudziestoletnim jak ja wartog�owie.Wehlen ze swoim uwielbieniem dla Cosel by� zarazem pomoc� Zaklice i zawad�.Tego� dnia poszli razem obejrze� zamek.A by�o w nim istotnie co ogl�da� w siedmiowierzchniej wie�y (58), w podziemnych galeriach i gankach.Zaklika, wszystko do jednego odnosz�c celu, stara� si� ju� obmy�la� �rodki ucieczki.I nie by�o pono innego nad wyj�cie podziemiami z wie�y o siedmiu wierzchach do kapitulnej (59), a z kapitulnej do kaplicy (60), od której zapomniany korytarzyk wiód� niewygodn�, ciasn� szyj� na zewn�trz, w stron� miasta.Zaklika udawa�, �e go te gotyckie, staro�ytne szcz�tki wielce zajmuj�, aby si� obezna� z nimi.Ca�y plan ju� snu� mu si� po g�owie.Hrabina noc�, przebrana po m�sku, mog�a znij�� ze wschodów i przemkn�� si� na wewn�trzne podwórze.Tu nie chodzi�y stra�e, mo�na by�o �atwo w cieniu nocy i murów dosta� si� do drzwiczek podziemia.W miasteczku nietrudno by�o o par� koni, a granica cesarska pod bokiem.My�li te zwija�y mu si� po g�owie, a Wehlen milczenie jego bra� w innym wcale znaczeniu.- Prawda - rzek� z lekkomy�lno�ci� m�odzie�cz� - wam si� to wydaje strasznym, zamurowanym, nieprzebytym! Wszed�szy w te lochy, zimno si� robi nie tylko od powietrza, ale od my�li, �e to ludzie na um�czenie ludzi sobie podobnych budowali, �e si� kopali jak krety w tej górze, aby w niej ukry� wyst�pek lub zdrad�.A jednak wierz mi, kapitanie, pomimo tych murów, co otaczaj� nas, i tych wie�, i bram, i jam, i stra�y, �atwiej st�d wyj�� i wnij��, ni�eli si� zdaje.Zaklika zamilk�.W kilka dni potem znalaz� si� ju� sposób dostania si� do pokoju hrabiny Cosel, nie obudzaj�c podejrzenia.Sz�o mu bowiem o to wiele, a�eby go na siebie nie �ci�gn��.Hrabina milcz�c poda�a mu r�k� do poca�owania.- D�ugo, nadto d�ugo - rzek�a chmurno - kaza�e� mi na siebie czeka�.- �rodka nie mia�em - odpar� Zaklika - kto ostatek wa�y jak ja, ten musi by� ogl�dnym.Nie o mnie mi sz�o ani o �ycie moje, lecz o to, �e po mnie, gdybym si� nieroztropnie rzuci� i zawiód�, nie b�dzie mo�e nikogo.Hrabina zamy�li�a si�.- Mia�e� s�uszno�� - odpowiedzia�a - ciebie, jako najwierniejszego s�ug�, musz� zachowa� na ostatek! Synowiec komendanta najprzód mo�e by� u�yty.- Jak to? Do czego? - zapyta� Zaklika.- Taka jest wola moja - odpar�a Cosel.- Wehlen si� kocha we mnie.oszala�.on zna zamek najlepiej.jest tu panem.Nie mi�szaj si� do niczego, zostaw mu wolne pole, pomagaj nie widz�c, lecz nie bierz udzia�u.zamknij oczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]