[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Prawda, ¿e to dziwna nazwa? Z tego, co wiem, przy nazewnictwie planet zewnêtrznych i ich ksiê¿yców wykorzystano ulubione baœnie zwiadowców.Te mniej znane i nie ca³kiem jasne.- Przerwa³ na chwilê.- A mówi¹c o niejasnoœciach, to jak nale¿y zwracaæ siê do pana?Wzruszy³ ramionami.- Panie Carroll.Wystarczy samo nazwisko, tym bardziej ¿e jest ono niew¹tpliwie odpowiednie zarówno ze wzglêdów historycznych, jak i adekwatne do obecnej sytuacji.- Rozumiem - odpar³ szef ochrony, najwyraŸniej nieœwiadom ironii tego nazwiska czy tonu rozmówcy.- Proszê teraz pójœæ za mn¹, a oprowadzê pana po tym miejscu.Obawiam siê, ¿e jest tu niezbyt wiele do ogl¹dania; jakkolwiek by by³o, jest to tylko kolonia górnicza, a nie kurort.Aha, zapewne odczuje pan pewn¹ ulgê, kiedy pana poinformujê, ¿e prysznic, który panu sprawiliœmy na samym pocz¹tku, powoduje bardzo interesuj¹ce efekty.Mianowicie organizmy Wardena, których na tej skale jest pewnie wiêcej ni¿ samej ziemi, ca³kowicie pana zignoruj¹.To powinno pana uspokoiæ.Nie móg³ powstrzymaæ uœmiechu.- To takie proste? A niech mnie wszyscy diabli.Ruszyli korytarzem.Najpierw Morah pokaza³ mu jego pokój: ma³¹ kabinê o powierzchni mniejszej ni¿ jedna trzecia jego modu³u na statku wartowniczym.Pomyœla³ o zatrzymaniu przy sobie torby, jednak rozmyœli³ siê i rzuci³ j¹ na ³Ã³¿ko.- Powiedz lepiej swoim ludziom, ¿eby nie dotykali tej torby, kiedy mnie nie ma w pobli¿u - ostrzeg³ Moraha.- Niektóre ze znajduj¹cych siê w niej przedmiotów mog¹ byæ wielce nieprzyjemne, jeœli siê nie wie dok³adnie, jak do nich przemawiaæ.- Choæ nominalnie jest to terytorium Ypsira, to jednak ja posiadam nad tym miejscem pe³niê w³adzy - zapewni³ go szef ochrony.- Pañski obecny status najlepiej da³oby siê wyraziæ jako immunitet dyplomatyczny.¯adna z pañskich rzeczy, nie wspominaj¹c ju¿ o pañskiej osobie, nie mo¿e byæ tkniêta palcem; ktokolwiek by to uczyni³, odpowie przede mn¹.Przyj¹³ te s³owa do wiadomoœci i poszli dalej.- Lordowie równie¿ siê tu zatrzymuj¹ i mieszkaj¹ w pokojach podobnych do pañskiego - powiedzia³ Morah.- Inni dziel¹ pomieszczenie sypialne, które normalnie u¿ywane jest przez s³u¿by ochrony kopalni.Obawiam siê, ¿e by³o bardzo wiele narzekania na warunki pobytu, ale tylko Ypsir posiada tutaj odpowiednie do zamieszkania miejsce.- To mi wystarczy - zapewni³ swojego gospodarza.- Mieszka³em ju¿ w znacznie gorszych warunkach.W niewielkiej przestrzeni pomiêdzy pojedynczymi pokojami i wspóln¹ sal¹ sypialn¹ ustawiono stó³ konferencyjny i wygodne fotele.- To nasza sala zebrañ - powiedzia³ Morah.- A obawiam siê, ¿e równie¿ nasza jadalnia, chocia¿ same potrawy pochodz¹ z osobistej kuchni Ypsira i s¹ bardzo smaczne.Trzej mê¿czyŸni, którzy ju¿ znajdowali siê w sali, popatrzyli na nowo przyby³ych.Jeden z nich wygl¹da³ na tak wstrz¹œniêtego, i¿ przypomina³ kogoœ, kto ma w³aœnie atak serca.- Ty! - wykrztusi³ z trudem.Uœmiechn¹³ siê.- Czeœæ, Zhang.Widzê, ¿e nikt ciê nie uprzedzi³.- Zwróci³ siê do pozosta³ej dwójki.- Doktorze, bardzo siê cieszê, ¿e pana tu widzê, i chcia³bym podziêkowaæ za pañsk¹ pomoc.Dumonia uk³oni³ siê i wzruszy³ ramionami.Trzeciego mê¿czyzny nie zna³.By³ on wysoki, szczup³y, mia³ siwe w³osy i trudny do okreœlenia wiek.Jedyne, co mo¿na by³o o nim powiedzieæ, to to, ¿e na pewno by³ Meduzyjczykiem.- A pan?- Haval Kunser, Naczelny Administrator Meduzy - odpar³ g³adko mê¿czyzna, wyci¹gaj¹c do niego rêkê.Uœcisn¹³ podan¹ d³oñ i powiedzia³:- Bardzo siê cieszê z poznania pana.Zna³em pana tylko z opowiadañ.Nastêpnie zwróci³ siê do Zhanga, który doszed³ ju¿ nieco do siebie.- Masz zamiar paœæ tu trupem, zastrzeliæ mnie, czy raczej odprê¿ysz siê i napijesz czegoœ ze mn¹? - spyta³ swego cerberyjskiego odpowiednika.- A czego siê spodziewa³eœ? - spyta³ Qwin Zhang cierpko.- Jeszcze nie doszed³em do siebie po spotkaniu pozosta³ej dwójki.- To znaczy, ¿e s¹ tutaj? - Uniós³ brwi.- Wszyscy s¹ tutaj - powiedzia³ Morah.- Mo¿emy zacz¹æ po obiedzie, jeœli takie bêdzie pañskie ¿yczenie.- Altavaryjczycy?- S¹ dwa poziomy ni¿ej.Wol¹ przebywaæ ni¿ej, a poza tym oni po prostu cuchn¹ jak padlina.Nasz zapach jest im równie niemi³y i st¹d ten rozdzia³ w sytuacji istniej¹cej ciasnoty.Zabiorê tam pana i przedstawiê, jeœli ¿yczy pan sobie sprawdziæ, czy rzeczywiœcie tam s¹, ale poza tym uwa¿am, i¿ lepiej bêdzie konferowaæ z nimi na odleg³oœæ, ze wzglêdu na, hm, obopóln¹ wygodê.Proszê nie podejmowaæ decyzji, nim pan ich nie pow¹cha.Rozeœmia³ siê.- W porz¹dku.Nie mam nic przeciwko rozmowom na odleg³oœæ, chocia¿ zamierzam zweryfikowaæ ich fizyczn¹ obecnoœæ tutaj.Obawiam siê, ¿e niektórzy cz³onkowie Rady nie wierz¹ w ich istnienie.- To zrozumia³e.Proszê, pójdziemy tamtymi drzwiami, by spotkaæ pozosta³ych.Weszli po chwili do du¿ej sali przypominaj¹cej pomieszczenie koszarowe, w której siedzia³o, rozmawia³o, czyta³o lub coœ pisa³o kilka osób.Wszystkie oczy zwróci³y siê na nich i na Zhanga, i Dumoniê, którzy weszli za nimi, a on dostrzeg³ natychmiast, ¿e reakcja Zhanga na pewno nie by³a reakcj¹ wyj¹tkow¹.Tremon na przyk³ad by³ tak zaskoczony, ¿e zerwa³ siê z pos³ania, na którym siedzia³, i waln¹³ g³ow¹ w górn¹ czêœæ piêtrowego ³Ã³¿ka.- Tremona i Lacocha ju¿ pan zna - powiedzia³ uprzejmie Morah.- Pozostali obecni s¹ albo ich wspó³pracownikami, albo pomocnikami Czterech W³adców, takimi jak Kunser.£¹cznoœæ, koordynacja i dodatkowa salka konferencyjna z urz¹dzeniami umo¿liwiaj¹cymi kontakt wizualny zosta³y przygotowane na poziomie znajduj¹cym siê bezpoœrednio pod naszym.Wszystko jest ju¿ gotowe, panie Carroll.Tremon i Lacoch pokrêcili g³owami, s³ysz¹c te s³owa.- Panie Carroll? - mrukn¹³ Lacoch, nie mówi¹c jednak nic wiêcej.A ten popatrzy³ na stoj¹c¹ obok dwójkê, uœmiechn¹³ siê i sk³oni³ g³owê.- Darva i Dylan.Jestem zaszczycony.- Obydwie kobiety popatrzy³y na niego niepewnym wzrokiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]