[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po raz pierwszy zrozumia³em, jak dr Pohn móg³ dos³ownie zajrzeæ do komórek, a fizyk, na przyk³ad, w g³¹b cz¹steczki.Ca³y wszechœwiat otwiera³ siê przede mn¹, wielki i ma³y, w zale¿noœci od tego, na czym skupi³em sw¹ wolê, i mog³em widzieæ ka¿d¹ jego czêœæ, niewa¿ne jak drobn¹.By³o to uderzaj¹ce do g³owy, boskie uczucie, którego ktoœ spoza Lilith nie by³by w ogóle, sobie w stanie wyobraziæ.I ca³y czas myœla³em: to nie jest wywo³ana narkotykiem halucynacja, to nie pomy³ka zmys³Ã³w - to rzeczywistoœæ!Oprócz wyczuwania organizmu Wardena w otoczeniu, by³em co najmniej równie œwiadom jego obecnoœci wewn¹trz samego siebie.Niewiarygodnie drobniutkie istoty znajdowa³y siê we mnie, tworzy³y ze mn¹ jednoœæ, by³y czêœci¹ mnie samego.Siêgn¹³em do nich, dotkn¹³em ich i poczu³em, ¿e odwzajemniaj¹ mi siê takim samym psychicznym dotkniêciem, wyczu³em przyjemnoœæ i podniecenie tych ¿yj¹tek, zwi¹zane z faktem rozpoznania przeze mnie ich egzystencji.A przecie¿ stanowi³y one cz¹stkê wiêkszego organizmu, organizmu, na który sk³ada³o siê wszystko, co istnia³o na tej zwariowanej planecie, wszystko powi¹zane ze sob¹, tworz¹ce jednoœæ, utrzymuj¹ce ³¹cznoœæ, tak jak komórki cia³a utrzymuj¹ ³¹cznoœæ z w³asnymi czêœciami i z komórkami wokó³ siebie.- Teraz ju¿ znasz to uczucie - us³ysza³em g³os Voli.- Teraz ju¿ znasz prawdê o mocy.Teraz mo¿esz jej u¿yæ, mo¿esz j¹ formowaæ, naginaæ do swej woli, nadawaæ jej kierunek.Odwróci³em siê i popatrzy³em na ni¹, jak gdybym j¹ ujrza³ po raz pierwszy.Kronlon œwieci³ niematerialnym blaskiem, bardziej wyczuwalnym ni¿ widzialnym, kiedy zebra³ sw¹ ograniczon¹ moc przeciwko mnie.Vola równie¿ œwieci³a, ale jej œwiat³o by³o intensywniejsze, o tyle intensywniejsze, ¿e Kronlon przy nim wygl¹da³ na coœ mniej ni¿ pionek, mniej ni¿ drzewo czy ŸdŸb³o trawy.Nie by³a to jasnoœæ w sensie fizycznym; postronny obserwator nie dostrzeg³by nic.By³ to p³omieñ wewnêtrzny wyczuwany przez drobniutkie organizmy wewn¹trz mnie i mnie przekazywany.Wskaza³a - promienna, nadprzyrodzona istota - na wiklinowy fotel stoj¹cy w rogu celi, a ja pod¹¿y³em wzrokiem za jej ramieniem, by skupiæ siê na nim.- Nie patrz na fotel - instruowa³a - lecz w jego wnêtrze.Nawi¹¿ kontakt z tym, co siê w tym wnêtrzu znajduje.Dokonanie tego by³o œmiesznie ³atwe i nie wymaga³o z mej strony ¿adnego wysi³ku umys³owego.Spojrza³em tylko i.zna³em ju¿ ten fotel, tworzy³em z nim jednoœæ, widzia³em, jak jest zbudowany i w jaki sposób zwi¹zane s¹ ze sob¹ jego cz¹steczki.- Rozka¿ mu, by siê rozpad³, lecz nie zabijaj tego, co znajduje siê w jego wnêtrzu - poleci³a mi Vola.- A potem spraw, by powróci³ do poprzedniego stanu.Zmarszczy³em brwi, usi³uj¹c poj¹æ dok³adnie, to co mówi³a.Po czym nagle dostrzeg³em znaczenie jej s³Ã³w w ca³ej jego z³o¿onoœci.Ten fotel by³ ¿ywy, tworzy³, na czyjœ rozkaz, ca³oœæ jak jeden organizm, a organizmy Wardena postêpowa³y wbrew swej naturze, by utrzymaæ stabilnoœæ tego uk³adu i pozostaæ krzes³em.Geometria uk³adu by³a dla mnie oczywista i nale¿a³o jedynie go rozbiæ i pozwoliæ znajduj¹cym siê w jego wnêtrzu organizmom przywróciæ komórki fotela - w jakiœ sposób ci¹gle ¿ywe, choæ dawno temu oddzielone od roœliny matecznej - do ich normalnego stanu.Fotel uleg³ gwa³townej dekompozycji, ale nie rozpad³ siê na kawa³ki.Rozpada³y siê stare uk³ady, powstawa³y nowe, uk³ady tworzone instynktownie przez istoty w jego wnêtrzu.Wygl¹da³o to tak, jak gdyby fotel zamieni³ siê w py³, a ten zawirowa³ i jego ma³e cz¹steczki po³¹czy³y siê, tworz¹c now¹ seriê kszta³tów, w dziwny sposób w³aœciwych.Tam, gdzie przedtem sta³ fotel, znajdowa³y siê teraz ³odygi siedmiu roœlin matecznych, z których wyciêto trzciny na budowê fotela.Roœliny ¿y³y i ci¹gnê³y z kamiennej pod³ogi potrzebne im substancje od¿ywcze.- A teraz - wyszepta³a Vola, najwyraŸniej pod wra¿eniem tego, co obserwowa³a - z³Ã³¿ z tego na powrót fotel.To mnie przystopowa³o.Do diab³a, przecie¿ ten uk³ad jest niewiarygodnie z³o¿ony.Mogê go naturalnie rozbiæ, ale przywróciæ do stanu pierwotnego to zupe³nie inna sprawa.Zepsu³a mi ca³¹ radoœæ, pomyœla³em kwaœno.A mia³em tyle uciechy i czu³em siê jak bóg
[ Pobierz całość w formacie PDF ]