[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.gdy nagle zostałyone wypchnięte od wewnątrz. Jakby się rozwarły bramypiekieł.Meta i Poli stali ramię przy ramieniu strzelając w kłębiącą się masęplugastwa, które wylewało się przez drzwi.Jason uskoczył w bok i kładł zpistoletu każde zwierzę, które skręcało w jego stronę.Zagłada zdawała się trwaćbez końca. Minęły długie minuty, nim ostatnie zwierzęwykonało swój śmiertelny skok.Meta i Poli czekali na następne.Byli milepodnieceni tą okazją szerzenia zagłady.Jasonowi zbierało się na wymioty nawidok tej zajadłości, która emanowała z Pyrrusan.Zobaczył zadrapanie na twarzyMety, gdzie jedna z bestii dosięgła ją pazurami.Wydawała się tego nieświadoma. Wyjmując medpakiet, Jason okrążył stos skłębionychszczurzych trupów.Coś poruszyło się w środku stosu i zaraz przeorał godruzgocący strzał.Jason podszedł do dziewczyny i przyłożył analizator toksyn doskaleczonego miejsca.Aparat pstryknął i Meta aż podskoczyła od ukłuciaantytoksycznej igły.Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, co Jason zrobił. - Dziękuję, nie zauważyłam - powiedziała.- Było ichtak dużo i tak szybko wypadały. Poli miał bardzosilną latarkę, ale na mocy niemego porozumienia niósł ją Jason.Staruszek, mimoże kaleka, był jednak Pyrrusaninem i jako taki lepiej posługiwał się bronią.Zeszli powoli po zawalonych trupami szczurów schodach. - Jaki zaduch! - Jason skrzywił się.- Bez tychfiltrów w nosie można by skonać od samego smrodu. Cośśmignęło ku światłu latarki i padło od kuli w połowie skoku.Szczury panoszyłysię tu od dawna i nie podobało im się to wtargnięcie na ich teren. U stóp schodów rozejrzeli się.Istotnie były tamkiedyś książki.Ale zostały systematycznie pogryzione, zjedzone i zniszczoneprzed dziesiątkami lat. - Podoba mi się troska, jakąotaczacie swoje stare księgi - skomentował z oburzeniem Jason.- Przypomnijciemi, żebym wam żadnej nie pożyczył. - Na pewno byłybezwartościowe - odparła chłodno Meta - bo w przeciwnym razie byłybyskatalogowane na górze w bibliotece. Jasonprzewędrował posępnie wszystkie pomieszczenia składu.Nie pozostało nicwartościowego.Same szczątki i skrawki pism i druków.Za mało, aby móc z tegocoś złożyć.Czubkiem opancerzonego buta kopnął gniewnie stos gruzów gotówzrezygnować z dalszych poszukiwań.Wśród gruzu błysnął rdzewiejący metal. - Przytrzymaj! - Podał latarkę Mecie i zapominając nachwilę o niebezpieczeństwie, zaczął odrzucać na bok rumowisko.Po chwili ichoczom ukazało się płaskie metalowe pudełko z wbudowanym numerycznym zamkiem. - Przecież to skrzynka dziennika pokładowego! -wykrzyknęła Meta ze zdziwieniem. - Właśnie takmyślałem - rzekł Jason.- A jeśli to prawda, wtedy okaże się, że mamy jednakszczęście.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]