[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niebawem woda sp³ywa³a kaskad¹ zdachu samochodu, a wycieraczki zaciekle œmiga³y tam i z powrotem po przedniej szybie.Kiedy dotar³ do swojego domu, zaparkowa³ jak najbli¿ej cementowych schodów i wysiad³trzymaj¹c nad g³ow¹ egzemplarz National Geographic.Szkoda rytua³Ã³w p³odnoœci ludu Motuz Papui–Nowej Gwinei — trochê siê umocz¹.Wszed³ po schodach.Myrlin obserwowa³ go przez okno kuchni, ale gdy Jim nagleodwróci³ siê i zrobi³ okropnego zeza, pospiesznie opuœci³ rolety.Kiedy Jim otwiera³ frontowe drzwi, zagrzmia³o ponownie i zacz¹³ padaæ jeszczeulewniejszy deszcz, sp³ywaj¹c strumieniem z dachu i wytryskuj¹c z rynien.Zapali³ œwiat³o iwrzuci³ mokr¹ gazetê do kosza.Zostawi³ drzwi lekko uchylone i po kilku sekundach pojawi³asiê kotka, ocieraj¹c siê o jego nogi i miauczeniem domagaj¹c siê uwagi.— No, ju¿ dobrze — powiedzia³.Poszed³ do kuchni, otworzy³ lodówkê i wyj¹³ talerz jambalayi, któr¹ zrobi³ sobie jakieœdwa miesi¹ce temu.Po dzisiejszym dniu nie by³ szczególnie g³odny, ale mia³ przed sob¹ d³ugiwieczór poprawiania prac i wiedzia³, ¿e je¿eli czegoœ nie zje, to o pó³nocy zacznie robiæ sobieobrzydliwe kanapki ze wszystkiego, co znajdzie w lodówce — z pikli, sera gorgonzola,przeterminowanej wêdliny i mas³a orzechowego — i nad ranem bêdzie bardzo tego ¿a³owa³.W³o¿y³ talerz z jambalay¹ do mikrofalówki i w³¹czy³ rozmra¿anie, a potem otworzy³puszkê piwa i wyj¹³ konserwê z miêsem dla kotów.Kotka wpad³a do kuchni gor¹czkowoprzebieraj¹c ³apami i zaczê³a prze³ykaæ kawa³ki konserwowego królika, zanim zd¹¿y³ na³o¿yæje na miseczkê.— Kochasz tylko moje ¿arcie — powiedzia³ do niej — a Susan wcale mnie nie kocha.Wsta³ i przejrza³ siê w lustrze obok telefonu, ostro¿nie dotykaj¹c policzka, ¿eby sprawdziæ,jak goi siê rana.Nó¿ Umbera Jonesa musia³ byæ ostrzejszy ni¿ brzytwa, poniewa¿ ciêcie, choæg³êbokie na pó³ centymetra, ju¿ zd¹¿y³o siê zamkn¹æ.Skaleczenie na nosie by³o bardziejk³opotliwe: niewielkie, pó³koliste naciêcie na samym czubku, lekko rozchylone.Przez jakiœczas nie bêdzie móg³ wycieraæ nosa.Wzi¹³ swoje piwo, przeszed³ do sto³owego i w³¹czy³ telewizor.Wiadomoœci, meczbaseballu, „Simpsonowie”, znów mecz, zbli¿enia jakichœ obrzydliwych owadów, wiadomoœci.B³yskawice przeciê³y niebo za oknem i obraz zacz¹³ drgaæ.Jim podszed³ do odbiornika iuderzy³ w pud³o telewizora otwart¹ d³oni¹, ale obraz nadal drga³.W tym momencie znówus³ysza³ miauczenie kotki.Kiedy odwróci³ siê, zobaczy³ jak¹œ postaæ siedz¹c¹ na kanapie.By³a ledwie widoczna, szczup³a i zwiewna, wydawa³a siê bezcielesna, jakby wyciêta zfiranki.Spojrza³ na ni¹ z niepokojem, jednak teraz, kiedy pogodzi³ siê ju¿ z istnieniemwêdruj¹cych dusz, nie by³ tak przera¿ony, jak przy pierwszej wizycie Umbera Jonesa.Przezchwilê patrzy³ na siedz¹c¹ postaæ, a potem ostro¿nie podszed³ do niej.Mia³a pochylon¹ g³owêi d³onie splecione na podo³ku.Jim klêkn¹³ przed kanap¹ i wyci¹gn¹³ rêkê, by sprawdziæ, czyzareaguje na dotkniêcie, ale poczu³ tylko zimne mrowienie, jakby zanurzy³ palce w wodzie zlodem.Postaæ unios³a g³owê.Mia³a smutn¹ twarz i oczy skryte w cieniu, jednak Jim pozna³ j¹ odrazu.— Pani Vaizey — odezwa³ siê.— S³yszy mnie pani, pani Vaizey?— S³yszê ciê — odpar³a.Nie by³ pewny, czy naprawdê przemówi³a, ale zrozumia³ to, co powiedzia³a.— Pani Vaizey… bardzo mi przykro, ¿e tak siê sta³o.Gdybym wiedzia³…— Wiedzia³am, co ryzykujê, Jim.A teraz, kiedy ju¿ jestem martwa, chyba mo¿esznazywaæ mnie Harriet, prawda?— Czy Umber Jones przy³apa³ ciê w swoim mieszkaniu?Skinê³a g³ow¹ i powiedzia³a:— Jego dusza w³aœnie wysz³a z cia³a, kiedy to siê sta³o.Cielesna pow³oka le¿a³a na ³Ã³¿ku.Twarz mia³ pomalowan¹ na bia³o, kapelusz po³o¿y³ obok siebie na poduszce, a w rêkutrzyma³ laseczkê loa, jak Baron Samedi.Próbowa³am mu j¹ zabraæ, ale spóŸni³am siê.JegoDym wróci³, przy³apa³ mnie i ju¿ nic nie mog³am zrobiæ.Wezwa³ na pomoc Ogou — naFerraille, a on zmusi³ mnie, ¿ebym siê wch³onê³a.— Ból…— Ten ból by³ straszniejszy, ni¿ mo¿esz sobie wyobraziæ.Jednak na szczêœcie nie trwa³d³ugo, a teraz jest ju¿ po wszystkim.Ju¿ nigdy nie poczujê bólu.— I co siê teraz z tob¹ stanie?— Zniknê, Jim, jak wszystkie dusze.Nie ma ¿adnego nieba.Poza ¿yciem jest tylko rodzajznikania, jak blakniêcie fotografii pozostawionej na s³oñcu.Po jakimœ czasie zostaj¹ tylkos³abe zarysy, a potem ju¿ nie ma nic.— Bêdzie mi ciê brakowa³o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]