[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jestem umówiony w mieœcie, nad którym w³aœnieprzelatujemy.Bill nachyla siê nade mn¹ i wrzeszczy mi do ucha.(Jeœli chcesz zd¹¿yæ, musiszzaraz l¹dowaæ.)Rozgl¹dam siê na wszystkie strony.(Nie widzê lotniska.)(Daj spokój z lotniskiem.) Bill wskazuje teren pod nami.(Musisz natychmiastl¹dowaæ! Tam!)Œmiejê siê, przesuwam poprzeczkê steru na stronê Billa, zaciskam szelki spadochronuwokó³ klatki piersiowej, nastêpnie odpinam pas bezpieczeñstwa i otwieram w³az.(OdprowadŸ samolot!) – krzyczê, skacz¹c tak daleko, by nie zawadziæo ogon samolotu.Poci¹gam dr¹¿ek D, czujê szarpniêcie otwieraj¹cego siê spadochronui zaczynam p³yn¹æ w dó³.KLIK!COFNIÊCIE.KLIK!(.Dziêkujê za propozycjê po¿yczenia mi Naviona, ale prowadzi siê gozbyt ciê¿ko i w ¿aden sposób nie zd¹¿y³bym na umówione spotkanie, wobec tegozadzwoniê i odwo³am je.)KLIK!Znajdowa³em siê wœród gêstej mg³y, siedz¹cy obok mnie Bill ko³ysa³ siê lekko.(Trzeba przyznaæ, ¿e zajê³o ci to doœæ du¿o czasu!)Przyblad³em, a po chwili zako³ysa³em siê razem z nim.(Nic mi nie pomog³eœ!)Wyg³adzi³ siê.(To tylko dla twojego dobra.)Rozejrza³em siê.(Gdzie jest.)(Dosta³em polecenie.A ty lepiej wracaj.Musisz przemyœleæ jeszcze wiele spraw.)Sfa³dowa³em siê.(Chyba tak.Do zobaczenia.) Odwróci³em siê, skierowa³em dowewn¹trz.Odnalaz³em cia³o fizyczne i wszed³em w nie bez trudu.Usiad³em na³Ã³¿ku, nastêpnie wsta³em, w³o¿y³em p³aszcz k¹pielowy i wyszed³em na taras.By³ajasna, cicha i ciep³a noc.Wci¹¿ nie wiedzia³em, dlaczego to wszystko siê wydarzy³o,ale nie mia³em ¿adnych w¹tpliwoœci co do tego, ¿e wydarzy³o siê naprawdê.Askoro uda³o mi siê doœwiadczyæ czegoœ takiego, to powstaje pytanie – ile jeszczetysiêcy ¿yj¹cych teraz na Ziemi ludzkich istot ma za sob¹ identyczne lub podobneprze¿ycia? A nawet jeœli s¹ ludzie, którzy przeszli przez takie jak ja próby,to komu o nich opowiedz¹? Zastanawia³em siê te¿ nad tym, jak¹ œwiadomoœæ posiadaj¹istoty zamieszkuj¹ce inne planety kr¹¿¹ce wokó³ bilionów widocznych na niebiegwiazd? Czy jest to œwiadomoœæ zbli¿ona do naszej? Przecie¿ wszyscy jesteœmypo³¹czeni polem rozumnej energii.Kiedy tak sta³em i patrzy³em w rozgwie¿d¿one niebo, czu³em siê bardzo ma³y.Ale wiedzia³em, ¿e nie jestem sam.Wcale nie jestem sam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]