[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Alesytuacja jest bezprecedensowa.Musimy porozumieć się ze statkiem.Ciekawe, czytubylcy dostrzegli tu jakąś zależność? Może znają wyjaśnienie? - Zatem na waszych światach nie ma czegoś takiego, jak osobne kontynenty? - Jest ląd, ale jeden.Życie powstaje na nim i na nim się rozwija.Czasembywają wyspy - wyjaśnił T'var.- Jedna wielka masa lądu.Twój świat to cośzupełnie nowego. - Może to wina Księżyca? - zagadnęła Wais. - Co? - spytali równocześnie Kaldaq i T'var.Kto by oczekiwał naukowychwyjaśnień od tłumaczki? - Jest o wiele za duży dla tej planety.Pomyślałam, że bliskość tak wielkiegociała mogła spowodować pływy wewnętrzne i te rozerwały jednolitą płytę lądu. - Ciekawa hipoteza - mruknął Kaldaq.- Musimy przekazać ją tektonikom. Kaldaq rozpaczliwie pragnął usłyszeć wreszcie coś, co mógłby spokojnie ogarnąćrozumem.Coś znajomego. Wrogi z początku tubylec okazał się w pełni skłonny do współpracy, ale nadalnie dawało się przewidzieć wszystkich jego reakcji. - Czy pozwolisz się zbadać? - spytał go Kaldaq. - Co? Ja? - Will wyłączył odbiornik satelitarny i telewizor.W ustach muzaschło. Wyciągnął z lodówki jeden z sześciu kartonów soku ananasowego, wetknął dośrodka słomkę i pociągnął łyk.Nagle dotarło doń, że jest na łódce sam na samz ponad tuzinem obcych.Może Kaldaq mówił prawdę i większość z nich nie znasię na walce, ale i tak przewaga liczebna była po ich stronie.Will nie znałżadnej ze sztuk samoobrony, sprawdził już też, że nie ucieknie wpław. - A jeśli powiem nie? Obcy kapitan wzdrygnął się, dotknięty do żywego. - Wtedy nie będzie badań. - Nie planujecie niczego w rodzaju chirurgii inwazyjnej? - Nie.Jesteś istotą inteligentną.Czemu mielibyśmy cię skrzywdzić? Will dopił sok. - Rozumiem, że nie będzie bolało.Gdzie chcecie mnie badać? - Na pokładzie lądownika.Wyposażyliśmy go należycie. - Chętnie go obejrzę. - To też da się zorganizować.Strona główna Indeks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]