[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Martwa planeta parowała strugami azotu i tlenu, kropelki wody łączyły się wpotoki i rzeki napełniające zapadliska przyszłych mórz. Po wytworzeniu atmosfery i nawodnieniu planety ludzierozpoczęliby kolonizację: przywieźliby z Ziemi nasiona roślin, ptaki, ryby,zwierzęta.Galaktowie postępowali inaczej.Na Masywnej - z jej wielką grawitacjązamierzali wyhodować gatunki lekkich istot o niewielkiej masie, potężnymumięśnieniu, wyposażonych w skrzydła.Poznali tak głęboko genetyczne możliwościewolucji, że wydawało się to nam aż niemożliwością.Nowo powstałe oceany byłyjuż zamieszkałe przez prymitywne organizmy składające się z kilku komórek.Pokazano nam na modelach, w co te pierwotniaki przekształcą się w przyszłości.Po kilku tysiącach lat naturalnej ewolucji miały powstać nowe istoty rozumne,podobne zarazem do Aniołów, sześcioskrzydłych świerszczy i nawet do samychGalaktów.Nasi gospodarze mówili o nich tak, jakby te projektowane istoty oddawna już żyły w swojej ostatecznej formie. Po zwiedzeniu Masywnej Gracjusz powiedział do mnie: - Przygotuj apel do Galaktów.Wracamy na naszą planetę.Stamtąd będziemy prowadzić transmisję na wszystkie satelity Płomienistej oraz dozaprzyjaźnionych systemów gwiezdnych.Będziesz miał wielkie audytorium,przyjacielu Eli. Gracjusz i Tigran wprowadzili mnie do pustej sali, w którejstały dwa stoły.Przy pierwszym z nich usiedli obaj Galaktowie, przy drugim jawraz z Romerem i Orlanem. Dokoła nas znajdowały się tylko połyskliwe ścianyzbiegające się w kopułę.Nie widzieliśmy nikogo, ale wiedzieliśmy, że patrzyteraz na nas kilka miliardów osób: wszystkie systemy gwiezdne Galaktów odbierałytransmisję.Później okazało się, że Niszczyciele nie zakłócili łączności.Sądzęzresztą, że nie próbowali: wrogowie sami chcieli się dowiedzieć, o czym będziemymówić i co ich w związku z tym czeka. - Mów, Eli - powiedział Gracjusz. Zacząłem od tego, że jesteśmy przyjaciółmi, a wśródprzyjaciół szczerość jest rzeczą normalną.Galaktowie dokonali bardzo dużo.Ludzie nie marzą jeszcze nawet o wielu osiągnięciach, które w Perseuszu stałysię powszechne.Całe nieszczęście polega jednak na tym, iż Galaktowie pogodzilisię z rolą dobrze strzeżonych jeńców, zamkniętych w niewielkim rejonie kosmosu iodciętych od innych światów.Światy gnębione przez Niszczycieli błagająpotężnych Galaktów o pomoc, Galaktowie jednak pozostają głusi na te wołania. - Tak, wiem, że boicie się zguby, gdyż śmierć jest dla waskatastrofą - powiedziałem brutalnie.- Nie mogę też zagwarantować wam, że któryśz was nie zginie: wojna jest wojną.Ale chcę powiedzieć, że nie będziecie sami wtej bitwie i że wraz z wami będą walczyć ludzie znajdujący się na swych statkachuzbrojonych w anihilatory.Dowodzę flotą ludzi i uroczyście obiecuję, że jeśliktóryś z waszych gwiazdolotów chybi, zanihilujemy przestrzeń wraz z zabójcząwiązką promieni.Potrafimy to zrobić.Nie musicie się więc obawiać, żedoprowadzicie do zniszczenia jakiegoś dalekiego życia, nie musicie również baćsię tego, że promieniowanie biologiczne unicestwi którąś z waszych planet.Zagraża wam w tej chwili głównie własny strach.A czeka cały świat.Wyjdźcie munaprzeciw! Mary mówiła mi później, że krzyczałem i wymachiwałem rękamijak nasi przodkowie na wiecach. Kiedy już nieco uspokoiłem się, zwróciłem się do Gracjusza: - Czy możemy dowiedzieć się, co teraz dzieje się na waszychplanetach? - Możecie nawet zobaczyć - odparł. Na ścianach sali, które przekształciły się w ekran,zobaczyliśmy zbliżającą się planetę, a później miasto i tłumy Galaktów na jegoplacu.Wszyscy rozmawiali z ożywieniem.Dźwięku nie przekazywano nam, ale i beztego było jasne, o czym dyskutują z taką pasją. - Możemy odwiedzić inne Planety Płomienistej albo przenieśćsię do sąsiednich układów gwiezdnych zaproponował Gracjusz.- Transmisjęprowadzimy na falach nadświetlnych. Wszędzie powtarzał się ten sam widok: takie same rozmowy,takie same dyskusje.Nie wiem, jak długo trwał "oblot" planet i gwiazd, alezmęczyliśmy się solidnie.Gracjusz zaproponował, abyśmy się posilili iodpoczęli. Po obiedzie zebraliśmy się w saloniku, którego drzwiprowadziły wprost do sali z kopułą.W chwilę później weszli tam również Gracjuszi Tigran. - Nie przekonałeś nas, admirale Eli - oświadczył Gracjusz.- Mówiłeś z nami szczerze, my także chcemy otwarcie postawić ci dwa pytania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]