[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z sykiem i chmurą pary zanurzyły się w wodzie.Wyciągnęłajuż ochłodzone i dodała więcej gorących, aż woda się zagotowała.Wtedy włożyłatam miazgę z ziaren słonecznika.Ayla była zaintrygowana.Gotowanie rozpuściłoolej z ziaren i Tronie dużą chochlą zebrała go i wlała do innego pojemnika, tymrazem zrobionego z kory brzozowej.Kiedy zebrała tyle, ile mogła, dodała dogotującej się wody potłuczone ziarno, którego Ayla nie mogła rozpoznać, i małe,czarne nasiona lebiody.Potem dodała więcej gorących kamieni, żeby się nadalgotowało.Pojemnik z kory brzozowej odstawiła na stronę do ostygnięcia izgęstnienia tłuszczu z ziaren słonecznika.Dała Ayli polizać chochlę a onauznała, że to pyszne. - To jest szczególnie dobre na bochenkach Tulie - powiedziałaTronie.- Dlatego chciałam to zrobić.Jak już mam gotującą się wodę, to mogęrównie dobrze przygotować coś na jutrzejsze śniadanie.Po wielkiej uczcie nikomusię nie chce gotować, ale przynajmniej dzieci muszą coś zjeść.Dziękuję za pomocz Hartalem. - Nie trzeba dziękować.Moja przyjemność.Nie trzymałamniemowlę dawno - powiedziała Ayla i uświadomiła sobie, jak dawno.Przypatrywałasię uważnie Hartalowi, porównując go z niemowlętami klanu.Hartal nie miał wogóle kości czołowych, choć nie były one również zbyt wyraźnie zarysowane uniemowląt klanu.Jego czoło było prostsze, a głowę miał bardziej okrągłą, aletak naprawdę nie tak bardzo się różnili - myślała - poza tym, że Hartal śmiałsię, chichotał i gaworzył, a dzieci klanu nie wydawały tylu dźwięków.Chłopczykzaczął trochę marudzić, kiedy matka odeszła, żeby zmyć naczynia.Ayla podrzuciłago na kolanie, a potem odwróciła buzią do siebie.Mówiła do niego i zzainteresowaniem patrzyła na jego reakcję.To go na chwilę zadowoliło, ale niena długo.Kiedy był już gotów zapłakać, Ayla gwizdnęła.Dźwięk go zdziwił izaintrygował.Zagwizdała znowu, tym razem naśladując śpiew ptaka. Kiedy była sama w dolinie, spędziła wiele długich popołudni,naśladując ptasie śpiewy i nawoływania.Nauczyła się tego tak dobrze, że pewnegatunki ptaków przylatywały na jej gwizdanie.Gdy tak gwizdała, żeby zabawićdziecko, kilka ptaków usiadło w pobliżu i zaczęło dziobać ziarna, które wypadłyz koszy Tronie.Ayla zauważyła je i gwiżdżąc, wyciągnęła palec.Po chwiliniepewności jedna odważna zięba wskoczyła jej na palec.Ostrożnie, gwiżdżąc całyczas, co uspokajało i intrygowało ptaka, Ayla podniosła ją i przysunęła bliskodo dziecka, żeby zobaczyło.Zachwycony chichot i pulchna, wyciągająca się rączkawystraszyły ptaka.Wtedy, ku swojemu zdziwieniu, Ayla usłyszała oklaski.Nadźwięk dłoni uderzanych o uda podniosła głowę i zobaczyła uśmiechnięte twarzemieszkańców Obozu Lwa. - Jak to robisz, Aylo? Znam kilku ludzi, którzy potrafiąnaśladować dźwięk ptaka czy zwierzęcia, ale ty robisz to tak dobrze, że nawet jeoszukujesz - powiedziała Tronie.- Nigdy nie spotkałam nikogo, kto by takpanował nad zwierzętami. Ayla zaczerwieniła się, jakby przyłapano ją na akcie robieniaczegoś.nie, jakby stwierdzono, że jest odmienna.Wśród częstych oklasków iuśmiechów czuła się źle.Nie wiedziała, co odpowiedzieć na pytanie Tronie.Nieumiała wytłumaczyć, że kiedy jest się całkowicie samotnym, ma się nieskończeniewiele czasu na naukę naśladowania głosów ptaków.Kiedy nie ma na świecie nikogo,do kogo można się zwrócić, wtedy koń, a nawet lew mogą stanowić towarzystwo.Kiedy nie wiadomo, czy istnieje ktokolwiek twojego gatunku, wtedy szukaszkontaktu z wszystkim, co żyje, w każdy możliwy sposób.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]