[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Filozofia nie jest moją najmocniejszą stroną, ale zgodziłem się zLusinem, że światopogląd odsuwaczy sprowadzał się do pochwały istnienia w imięsamego istnienia, byle jakiego, nędznego, pełnego cierpień i pozbawionegowyższych radości, ale istnienia. - Najważniejsze w życiu jest samo życie! -wieszczył Oor.-A zatem żyjcie, istniejcie nawet w pohańbieniu! Żyjcie wbrew woli OkrutnychBogów! Odrzućcie mrzonki o życiu godziwym za cenę niepotrzebnych ofiar! Bytujciewbrew wszystkiemu! Matko Błyskawic, smagaj nas swymi ognistymi biczami! Siecz ikatuj! Wytrzymamy i to, albowiem byt fizyczny to wszystko! - Jakaż to straszliwa filozofia, Eli! - znów szepnął Lusin. - Oor mówi zupełnie coś innego niż ty nam opowiedziałeś oodsuwaczach końca - zwróciłem się w myśli do Oana. - Naczelny Odsuwacz - odparł mi Oan z mózgu do mózgu -przekonuje swoich zwolenników o bezsensie rychłego końca.To najpilniejsze znaszych zadań.Kolejnym jest znalezienie rozumnego wyjścia z dzisiejszejbeznadziejności.Zauważ, że Oor ani razu nie powiedział, że upodlająca wegetacjama trwać wiecznie.Twierdził tylko, że jest ona jedynym wyjściem dla obecnegopokolenia.Wielu z Aranów to rozumie, ale nie wszyscy dostąpili wyższegowtajemniczenia. Odpowiedź była dość mętna, ale zrezygnowałem z dalszychindagacji, bo w jaskini zaczęła się rozgrywać nowa scena.Po zakończeniu swejoracji, którą tłum skwitował gromkim "Istnieć! Bytować!", Oor powiedziałuroczyście: - A teraz, o najnędzniejszy z nędznych, teraz, bracia moi,przystąpimy do nawracania na prawdziwą wiarę naszego jeńca, żałosnego izbrodniczego samopaleńca! - Ukarać! - zawył tłum.- Poniżyć przez wywyższenie!Ukarać! W powietrze wzleciał jeden z Aranów, przerzucany jak piłkaz kąta w kąt jaskini, aż w końcu umieszczony obok Oora na jeszcze jednym żywympiedestale.Jeniec drżał na całym ciele i w rytm tych drgawek rozjarzał siępulsującym światłem. Oor rozpoczął uroczyste przesłuchanie przyspieszacza: - Uulu, czy zaplanowaliście? - Tak, wielki Oorze, zaplanowaliśmy. - Samospalenie? - Tak, wielki Oorze, samospalenie. - Publiczne? - Tak, wielki Oorze, publiczne. - Jutro, w porze Ciemnych Słońc? - Jutro, w porze Mglistych Słońc. - Ciemnych czy Mglistych? Mów prawdę, godzien pogardy Uulu. - Mglistych Słońc, wielki Oorze, Mglistych! Nie odważyłbymsię okłamywać Ciebie, wielki Oorze! - Zdolny jesteś, przebrzydły przyspieszaczu końca, zataićdokładny termin, abyśmy nie zjawili się na wasze wstrętne bachanalie (znaczenietego słowa wytłumaczył mi później Romero). - Rad jestem podać dokładny czas, abyś i ty, wielki Oorze,mógł przybyć na naszą cudowną uroczystość. - Ilu nieszczęśników zamierzacie jutro okrutnie ukarać? - Stu trzech wybrańców losu dostąpi jutro najwyższejradości. - Stu trzech oddanych na pastwę zniszczenia? Nie kłamiesz,godzien najwyższej pogardy potworze? - Stu trzech pragnących zachwycającej śmierci, stu trzechrozkoszujących się myślą o rychłym końcu! Nie kłamię, o największy z wielkich! - Ale ty, najgorszy z najgorszych, nie zamierzałeś znaleźćsię w gronie triumfujących skazańców? Odmówiłeś sobie rozkoszy niebytu? Czy niedlatego, wstrętny Uulu, że zrozumiałeś marność rzekomej rozkoszy unicestwienia? - Nie, szacowny Oorze, ja najbardziej ze wszystkich wierzęw radość samozagłady, ale na razie mi jej odmówiono.Jeszcze nie zasłużyłem nanagrodę.Muszę przedtem zaprowadzić na cudowny stos trzydziestu wybrańców, abydana mi była łaska własnej śmierci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]