[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale pewnego dnia w czasie bitwy wrogowie schwytaliprzyjaciela Ottara, związali go i uprowadzili.Lecz Ottar podążył za nimi iukryty w pobliżu wrogiego obozu czekał aż zapadnie noc.Był spragniony po walcei napił się, ale stał spokojnie w ukryciu. Na te słowa Ottar łyknął pośpiesznie z butelki i oparł sięmocniej o bok przyczepy. - Zapadły ciemności i nadszedł właściwy czas.Mógł uwolnićprzyjaciela."Powstań Ottarze!" - rzeki do siebie.- "Powstań i uratuj druha,którego mają zabić o poranku.Powstań!". Ostatnie słowo Barney wyszeptał tonem polecenia i Ottar jednymzwinnym ruchem zerwał się na nogi, całkowicie zapominając o butelce. - Rozejrzyj się, Ottarze, rozejrzyj się wokół domu.Widziszstrażnika? Tak, to on! Ottar stał się w tym momencie integralną częścią opowieści.Schylił się nisko i powoli zlustrował narożnik.Cofnął się. - To strażnik.Stoi odwrócony do ciebie plecami.Podczołgajsię, Ottarze i zabij go bezszelestnie swoimi dłońmi.Schwyć go za szyje tak, byumarł nie wydając dźwięku.Spokojnie.teraz.dopóki stoi tyłem. Ottar wychynął zza przyczepy, zgiął się wpół i podpełzłbezgłośnie po zrytej koleinami ziemi - jak cień.Gdy sunął do przodu, nikt nawetnie drgnął ani nie uronił jednego słowa.Barney rozejrzał się i spostrzegł, żejego sekretarka stoi tuż koło niego z oczyma utkwionymi w skradającego sięOttara. - Ruszaj, Betty.Idź w stronę lewego wyjścia - chwycił ją zarękę i popchnął lekko do przodu. - Ottar ukrył się pod zasłoną ciemności i czeka aż kobietaprzejdzie obok.Kobieta mija go, ale go nie dostrzega.Odeszła.Ottar odczekał,aż ucichną jej kroki - znów rusza naprzód.Jest coraz bliżej.Może zadać cios! Gino odwrócił błyskawicznie kamerę w ślad za Wikingiem, który,w absolutnej ciszy, wyprostował się, skoczył i poszybował w powietrze wprost namanekin.Hełm potoczył się na bok, a stalowy korpus lampy tkwił wciąż miedzypalcami Ottara, zgięty nieomal wpół. - Stop - krzyknął Barney.- To właśnie była ta saga, Ottar.Takjakbyś to zrobił na serio.Zabiłeś strażnika i uwolniłeś przyjaciela.Świetnie,naprawdę doskonale.Pokażcie teraz wszyscy jak bardzo podobała wam się jego gra. W odpowiedzi zabrzmiały oklaski i entuzjastyczne gwizdy.Ottarusiadł i zamrugał szybko powiekami.Powoli wracała mu świadomość miejsca, wktórym przebywał.Spojrzał na wykrzywiony kawałek metalu, odrzucił go na bok iuśmiechnął się szeroko. - To było dobra opowieść - rzekł.- Tak właśnie robi to Ottar. - Pokaże ci jutro zdjęcia.Zobaczysz film o sobie samym.Jakrobisz to wszystko.No - ale to był długi dzień.Tex, Dallas! Nie wziąłby któryśz was jeepa i nie odwiózł Ottara do domu? Robiło się coraz ciemniej i zanim technicy uprzątnęli kamerę ireflektory, tłum zdążył się już rozejść.Barney spoglądał w ślad za światłamijeepa, póki nie znikły one za wzniesieniem.Tuż obok niego stanął Gino zzapalonym papierosem w ustach.Barney wyciągnął z kieszeni swoją paczkę. - Co o tym myślisz? - spytał. - Nic nie myślę - Gino wzruszył ramionami.- Nie jestem domyślenia.Jestem operatorem. - Każdy kamerzysta, jakiego kiedykolwiek w życiu spotkałem, wgłębi ducha wie, że jest lepszym reżyserem niż te wszystkie bubki, z jakimizdarzyło mu się w życiu pracować. - Dobra, skoro chcesz wiedzieć, a chcesz, to powiem ci, że tenfacet jest o całe niebo lepszy od tego połcia mrożonej wołowiny, któregowywieźli stąd przed chwilą.Jeśli zdjęcia wyjdą tak, jak przypuszczam, to zdajesię, że dokonałeś odkrycia na miarę stulecia.Jedenastego stulecia rzecz jasna.Mam na myśli jego styl gry. Barney odrzucił niedopałek. Takie jest również moje zdanie.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]