[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Witaj, przyjacielu Orlanie! - powiedziałem, starając się,żeby mój głos brzmiał serdecznie i ciepło.Jest nadzieja, że stabilizator czasuzacznie działać? - Dziwne pytanie, admirale Eli! - odparł Orlan zimno.-Czyż nie słyszałeś, że Ellon przyrzekł mi uruchomić go dzisiaj? - Tak - wymamrotałem zmieszanym głosem.Słyszałem, Orlanie,jak Ellon ci to obiecywał. - Sądzisz, że Ellon ośmieliłby się mnie oszukać? Taka rzeczwśród Demiurgów nie może się zdarzyć! Uspokój się, dzień dopiero się zaczął,admirale Eli. On również popadł w szaleństwo.Wszyscy na statku tracilizmysły, bo nieuchwytna dla przyrządów wibracja czasu rozbijała im psychikę.Wświadomości nawarstwiała się przywrócona do życia przeszłość, zagęszczała sięmająca dopiero nastąpić przyszłość.W rozdwojonej duszy przeszłość zaczynałaprzeważać, gdyż jako dobrze już znana wydawała się bliższa.Tylko Olga stanowiławyjątek, bo cała reszta zapadała się coraz głębiej w czas miniony. Patrząc na dumnie kroczącego od ściany do ściany Orlananagle zobaczyłem go takim, jakim był, gdy jeszcze nie stał się naszymprzyjacielem, wyobraziłem sobie, jak wobec niego zachowywali się otaczający golokaje, jego niewolnicy.Sztywna hierarchia, wymóg bezwzględnego posłuszeństwawobec przełożonych jako nadrzędna zasada obowiązywała w społeczeństwie, gdzienawet myśl o wolności była najcięższym przestępstwem i dawny Orlan był produktemtego właśnie społeczeństwa.To naturalnie nie jego wina, myślałem, że corazgłębiej grzęźnie w przeszłości, to jego nieszczęście, a nie wina.A poza tym wnaszej obecnej tragicznej sytuacji jego pycha, jego surowa władczość może tylkosprzyjać wyzwoleniu nas z nieszczęścia.W nadzwyczajnych okolicznościachnależy stosować jedynie nadzwyczajne środki.Ale co będzie, jeśli my sięuratujemy, a on pozostanie takim oto pełnym pychy dostojnikiem? Czułem, że tracęprzyjaciela, jednego z najbliższych i najserdeczniejszych przyjaciół. - Można oszaleć na taki widok - wyrwało mi się.Orlanusłyszał to i zapytał groźnie: - Co powiedziałeś? Powtórz! - Nie pamiętam już, co mamrotałem, Orlanie odpowiedziałem iposzedłem do siebie. Mary spała i błogo uśmiechała się we śnie.Popatrzyłem najej zarumienioną twarz, wziąłem dyktafon i poszedłem do konserwatora, w którymprzybył nowy sarkofag ze zwłokami Mizara, który nie przeżył powrotu zprzeszłości.Przysunąłem fotel do klatki siłowej Oana.Gdzie on był? Wprzeszłości czy przyszłości? W jakim momencie uchwyciły go niewidzialne pętaEllona? Czy zdoła powrócić do rzeczywistości, gdy zdejmiemy krępujące go okowy? - Co do jednego miałeś rację, zdrajco - powiedziałem.-Ostrzegałeś nas przed rakiem czasu i rak czasu nas poraził.Nie powiedziałeśtylko, że stanie się to za sprawą twoich okrutnych władców, a może braci.Cieszsię, Oanie, jesteśmy chorzy! Nasze dusze krwawią, a wkrótce również nasze ciałaudręczone przez rozdwojoną psychikę odmówią posłuszeństwa, zwalą się bez sił,skamienieją na podłodze, w łóżkach czy fotelach.Cieszcie się, okrutni,zwyciężyliście! Ale po co wam takie zwycięstwo? Odpowiedz mi, zdrajco, dlaczegoz nami walczycie? Po co zniszczyliście naszą eskadrę? I dlaczego pozostawiliścienam jeden statek, ale za to poszarpaliście na strzępy jego czas pokładowy? Małowam zwycięstwa? Chcecie jeszcze porozkoszować się widokiem naszych męczarni?Przesądni Aranowie nazwali was bogami.Mylili się.Jesteście po prostu okrutnymikatami! Ale nie ma sensu złorzeczyć.Odpowiedz mi lepiej co będzie, gdy jednakwyrwiemy się z obszaru chorego czasu.Będziecie nas ścigać? Spopielicie ostatnistatek? Jeszeze raz pytam, dlaczego z nami walczycie? Dlaczego nie wypuszczacienas ze swego piekła? Czym was rozgniewaliśmy? Zamilkłem na chwilę, a potem znów mówiłem już niecospokojniej: - Szaleństwo ogarnia całą załogę.Mnie również.Już to, żeja żywy, rozmawiam z tobą - martwym, nie świadczy dobrze o moich zdrowychzmysłach.Każdy wariuje na swój sposób, a ty jesteś moją formą szaleństwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]