[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet w tym egalitarnym spo³eczeñstwie istnia³a potrzebaprywatnoœci.By³ to w istocie ten sam ogród na dachu, który zwróci³ uwagêdoktora Harpera podczas pierw- szej jazdy z dworca do Pa³acu Zimowego.Roebuck,wspó³czesny Ostatni Mohikanin, rozchyli³ ¿ywop³ot na krawêdzi i rozejrza³ siêdooko³a.Po drugiej stronie ulicy, jakieœ cztery i pó³ metra nad miejscem, gdziesta³, wznosi³a siê wie¿yczka stra¿nicza na po³udniowo_zachodnim rogu £ubianu.Rozmiarem i kszta³tem bardzo przypomina³a budkê telefoniczn¹: u do³u mia³akonstrukcjê metalow¹ lub drewnian¹, u góry szklan¹.Siedzia³ w niej tylko jedenstra¿nik, co by³o wyraŸnie widaæ, gdy¿ w œrodku pali³o siê œwiat³o.Nagle nieconad szczytem wie¿yczki rozb³ysn¹³ zdalnie sterowany reflektor, przesun¹³ siêwzd³u¿ zachodniej krawêdzi dachu, po czym obni¿y³ siê, ¿eby nie oœlepiæstra¿nika w pó³nocno_zachodniej wie¿y.Promieñ reflektora zgas³ i znów o¿y³, tymrazem penetruj¹c po³udniow¹ stronê, po czym ponownie przygas³.Stra¿nik wyraŸniesiê nie kwapi³ do zgaszenia œwiat³a w wie¿yczce.Zapali³ papierosa, potempodniós³ do ust coœ, co wygl¹da³o na piersiówkê.Roebuck mia³ nadziejê, ¿e takzostanie: dopóki w budce pali³o siê œwiat³o, stra¿nik niewiele móg³ dostrzec wciemnoœci na zewn¹trz.Zagiête szpice ogrodzenia pod napiêciem znajdowa³y siê upodnó¿a wie¿yczek.Uwzglêdniaj¹c ró¿nicê poziomów by³o to w odleg³oœcikilkunastu metrów.Roebuck cofn¹³ siê za ¿ywop³ot, b³ogos³awi¹c osobê, któr¹potrzeba prywatnoœci doprowadzi³a do takiego ogrodniczego kunsztu, zdj¹³ zramienia linê i zrobi³ osiem zwojów, które wzi¹³ do prawej rêki.Wolny koniecliny by³ ju¿ zawi¹zany w samozaciskaj¹c¹ siê pêtlê.Sama lina, niewiele grubszaod zwyk³ego sznurka, wygl¹da³a jakby nadawa³a siê najwy¿ej do wi¹zania paczek.Wrzeczywistoœci by³a to nylonowa plecionka ze stalowym rdzeniem o wytrzyma³oœciponad siedemset kilo.Roebuck znów rozsun¹³ ¿ywop³ot i zerkn¹³ w dó³.Kan Dahn iManuelo stali na rogu ulic G³Ã³wnej i Po³udniowej pozornie pogr¹¿eni wbeztroskiej rozmowie.ULica G³Ã³wna by³a pusta, jeœli nie liczyæ przeje¿d¿aj¹cychsamochodów, ale to nie mia³o znaczenia: ani jeden kierowca na tysi¹c nie patrzyw nocy w górê.Roebuck stan¹³ na krawêdzi, zakrêci³ lin¹ nad g³ow¹ i przy drugimobrocie puœci³ j¹ w powietrze.Z dziecinn¹, zda³oby siê, ³atwoœci¹, linapop³ynê³a w górê i pêtla opad³a dok³adnie na te dwa szpice, na które mia³aopaœæ.Roebuck nie próbowa³ jej zaciskaæ: móg³by œci¹gn¹æ linê przez zakrêconena zewn¹trz prêty.Zgarn¹³ resztê lassa i rzuci³ na ziemiê dok³adnie pod nogiKana Dahna i Manuela, którzy podnieœli koniec sznura i zniknêLi w ulicyPo³udniowej, a pêtla sama zacisnê³a siê mocno u nasady szpiców.Pierwsz¹ po³owêdrogi po kablu wysokiego napiêcia w kierunku £ubianu Bruno przeby³ bez wiêkszychtrudnoœci.W drugiej musia³ przywo³aæ na pomoc wszystkie swoje umiejêtnoœci,wrodzon¹ sprawnoœæ, refleks i nadzwyczajne poczucie równowagi.Nie spodziewa³siê, ¿e kabel bêdzie zwisa³ tak nisko i ¿e bêdzie mia³ po nim tak stromepodejœcie do pokonania; nie przewidzia³ te¿ coraz czêstszych podmuchów wiatru.By³y wprawdzie niezbyt silne, ale dla cz³owieka w jego po³o¿eniu nag³y wzrostszybkoœci wiatru choæby o kilka kilometrów na godzinê móg³ okazaæ siê zgubny.JU¿ teraz kabel ko³ysa³ siê nader niepokoj¹co.Gdyby pokrywa³a go nawetnajcieñsza warstwa lodu, Bruno nigdy nie zdo³a³by pokonaæ reszty drogi.Ale j¹pokona³.Kabel by³ przytwierdzony do wielkiego izolatora podtrzymywanego przezdwa druty kotwiczne przymocowane do muru.Potem szed³ w górê przez drugiizolator w podstawie du¿ego wy³¹cznika w obudowie z plastiku.Wy³¹czenie goeliminowa³oby groŸbê, ¿e ktoœ odkryje w³amanie do elektrowni i ponownie w³¹czypr¹d, ale dwubiegunowy wy³¹cznik, mimo ¿e najpewniej zanurzony w oleju, móg³narobiæ tyle ha³asu, ¿e zaalarmowa³oby to stra¿nika w po³udniowo_wschodniejwie¿yczce, odleg³ej zaledwie o trzy metry.Bruno postanowi³ wiêc na razie go nieruszaæ.Rozkrêci³ tyczkê, zwi¹za³ razem poszczególne czêœci i powiesi³ na druciekotwicznym izolatora, choæ by³o ma³o prawdopodobne, aby mia³ jej jeszcze u¿yæ.Samo sforsowanie ogrodzenia z wygiêtych na zewn¹trz prêtów nie stanowi³oproblemu: stercza³y nieca³y metr nad jego g³ow¹ i wystarczy³o podci¹gn¹æ siê napokrywê wy³¹cznika, by po prostu przejœæ przez nie na drug¹ stronê.By³ tojednak tak¿e moment najwiêkszego niebezpieczeñstwa: po raz pierwszy mia³ siêznaleŸæ w pe³ni w polu obserwacji.Zarzuci³ pêtlê sznura na jeden ze szpiców,podci¹gn¹³ siê i stan¹³ na wierzchu wy³¹cznika, z g³ow¹ pó³tora metra ponadprêtami ogrodzenia.Masywny, p³asko zwieñczony mur mia³ przynajmniejsiedemdziesi¹t centymetrów gruboœci.Piêcioletni berbeæ, nie cierpi¹cy nazawroty g³owy, móg³ wybraæ siê tu na przechadzkê, ale by³by jednoczeœnieniebezpiecznie wystawiony na czêste i nieregularne œwiat³a szperaczypenetruj¹cych koronê muru.W³aœnie w momencie, kiedy Bruno mia³ przekroczyæstalowe prêty, rozb³ys³ jeden z reflektorów.Œwieci³ od stronypó³nocno_wschodniej wie¿y i jego promieñ wêdrowa³ wzd³u¿ wschodniej œciany muru,tej, przez któr¹ mia³ przejœæ.Bruno zareagowa³ b³yskawicznie.Przycupn¹³poni¿ej krawêdzi muru, trzymaj¹c siê pêtli liny, ¿eby nie spaœæ.By³o rzecz¹ma³o prawdopodobn¹, aby stra¿nik dojrza³ coœ tak nieznacznego, jak skrêt sznurawokó³ prêta, i rzeczywiœcie.Œwiat³o reflektora zatoczy³o ³uk, krótko omiot³oœcianê pó³nocn¹ i zgas³o.Piêæ sekund póŸniej Bruno sta³ na murze.Pó³tora metrani¿ej ci¹gn¹³ siê dach wiêZienia.Stamt¹d musia³o byæ wejœcie do budkistra¿niczej.Bruno opuœci³ siê na dó³ i skradaj¹cym siê krokiem podszed³ dopodnó¿a wie¿yczki.Wiod³o do niej osiem stromych drewnianych stopni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]