[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ludzkieumiejętności na tym polu byty tak proste i prymitywne, że nawet niedojrzałyWais mógł się nauczyć je interpretować. - Po prostu przygotowałam się do wykonywania swojej pracy - wyjaśniła.- Nieoczekują, że będę mile widziana, ale obiecuję panu, że nie będę utrudniaćpańskich działań, ani przeszkadzać w jakikolwiek sposób w pańskich rutynowychczynnościach, czegokolwiek by one dotyczyły.Jeśli pan chce, może pan uważaćmnie za wędrowne urządzenie rejestrujące. Zrozumiał, że chce go sobie zjednać.Ale nie miało to znaczenia. - Zgoda.I tak nie nie mogę na to poradzić. - Święta racja, pułkowniku.- Krensky wyglądał na zadowolonego, jak powykonaniu trudnego zadania.- Mam nadzieją, że zaprzyjaźnicie się ze sobą.Każdy drobiazg, który poprawia stosunki międzyrasowe, korzystnie wpływa nawysiłek wojenny nas wszystkich. - Dobra, dobra - mruknął Nevan."Wędrowne urządzenie rejestrujące"? Czemu nie?Jego umysł przestawił się już na sprawy zawodowe i na problemy związane znowym przydziałem bojowym.Najchętniej znalazłby się w siłach uderzeniowych,które organizowano by spróbować odzyskać kontrolę nad deltą. Musiał przyznać, że w trakcie przygotowań do wyprawy zupełnie nieprzeszkadzała. Wkrótce po katastrofie zdecydowano, że próba odbicia opanowanego przez wrogamodułu dowodzenia nie ma sensu.Trzeba było uderzyć na wroga mocno i szybko,zanim zdoła się tam pewnie usadowić i umocnić.Aby to osiągnąć, od dniaporażki, artyleria i samonaprowadzające się rakiety demolowały cały obszar,utrudniając wrogowi wzniesienie tam jakichkolwiek stałych instalacji. Naczelne dowództwo sił uderzeniowych powierzono generałowi.Ziemianie iMassudzi, omijając skrajne obrzeża delty, zaatakują szybkimi ślizgaczami.Tamgdzie znajdował się stary moduł dowodzenia, śmiało uderzą w główną bazęzaopatrzeniową, która zlokalizowana była w górze rzeki.Jeśli udałoby im sieją zniszczyć, wtedy siły krygolickie, które usadowiły się na obszarze delty,próbując walczyć z napastnikami Gromady, będą musiały polegać na zrzutachzaopatrzenia z powietrza.Skuteczne pierwsze uderzenie odcięłoby ich równieżod liniowych uzupełnień. Oczywiście, mogło się zdarzyć, że siły uderzeniowe również zostaną odcięteprzez linię wroga, co oznaczałoby ponowne oddanie tego rejonu i uczyniłobynieprzyjaciela silniejszym, niż kiedykolwiek.Ryzyko wymaga zuchwalstwa. Lalelelang z uwagą obserwowała wszystkie przygotowania.Ziemianie radzilisobie z konieczną logistyką ze skutecznością i precyzją, których tak brakowałow ich społecznych i osobistych stosunkach.Spędzali przecież całe swoje życiew warunkach bojowych. Tylko w obecności Massudów, ich towarzyszy broni, potrafili się naprawdę i wpełni zrelaksować.Massudzi wydawali się odwzajemniać te sentymenty, alewszyscy inni bez trudu demaskowali tę rzekomą zażyłość jako fałsz.Massudzibyli bardziej zbliżeni temperamentem do Waisów, S'vanów, czy każdej innej rasyGromady, niż kiedykolwiek będą do Ziemian, Nawet wśród tych wysokichwojowników panowała pogarda dla rasy, która faktycznie lubiła walkę, zamiasttraktować ją jak to, czym naprawdę była: złem koniecznym, stojącym w ogromnejsprzeczności z wszystkimi zasadami cywilizowanej społeczności. Była zafascynowana.Zapełniając jeden po drugim paciorki pamięci, zdała sobiesprawę, że gromadzi więcej materiału, niż ktokolwiek będzie mogłabyskomentować w przeciągu całego życia.Najlepsi z jej studentów będą musielipójść w jej ślady.Martwiło ją to, że nie będzie w stanie osobiścieprzeanalizować wszystkich zdobytych wiadomości.W pracy terenowej było bardzomało chwały, a ewentualne zaszczyty przypadną w udziale innym, tym, którzybędą mieli szczęście zestawić, rozwinąć i opublikować te materiały.Naszczęście podobne myśli nękały ją rzadko. W końcu nie wpakowała się w to dla chwały.Strona główna Indeks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]