[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Potrzebuję żarcia dla wszystkich.Ugotujcie coś treściwegoi gorącego, w dużych ilościach.Nadzoruję pracę poszczególnych ekip.Pod osłoną nocy, kiedypatrzę gdzie indziej, tempo zaczyna spadać.Trzymam się za ichplecami i nie mają wyboru, muszą brać się do roboty.DorwałemIndianina, który dekował się za kierownicą zamiast kopać piasekrazem z innymi.Wyrzuciłem go z kabiny na ziemię.Ma zdrowąreakcję: kopie piasek.Później natknąłem się na Albanę.Siedział sobiepo prostu na stopniu, odpoczywając parę minut.Uderzeniem łopatyrozwaliłem mu okulary.Pojękując wbił obie dłonie w piasek i zniknąłpod ciężarówką.***Posiłki są szybkie.Jemy na stojąco.Klakklaki smarują maściąpierwsze oparzenia.Szczególnie ucierpiał od słońca Capone.Skóraschodzi mu z ramienia płatami, jest purpurowy.Wszyscy Europejczycycierpią.Ku mojemu zaskoczeniu Chotard nieźle się trzyma.Nadchodzi moment, kiedy ludzie są już tak wycieńczeni, żerozkazy nie wystarczają.Trzeba też dać przykład.Tego dnia sam teżkopię.Przychodzę pomagać wszystkim ekipom.Moja obecność przywracaim siły i pozwala na pokonywanie kolejnych odcinków.Manewrowanieodbywa się precyzyjnie.Niektórzy znajdują nawet siłę, byżartować, kiedy z nimi pracuję.***Konwój rozciągnął się.Większość wozów znajduje się pośrodku.Ciężarówki Albany i Samuela Grapowitza są bardziej w przedzie.Ponownie ogarnia wszystkich zmęczenie.Nagle wszystko zostaje przerwane przez wybuch chłodnicy jednejz ciężarówek.Przybiegam na dźwięk klaksonu.To wóz Samuela Grapowitza,żółty man.Jacky jest już na miejscu.- Co jest?Zrozpaczony Samuel pokazuje mi chłodnicę, i oceniam rozmiary.katastrofy.Metalowa kratka pękła i powstała dziura na szerokośćdłoni.Rozerwana jest cała dolna część chłodnicy.- Kurwa mać!Odpoczynek.Rozpatrujemy i odrzucamy wszystkie kolejne propozycje.Tymrazem daliśmy plamę.Nie mamy ze sobą niczego, co pozwoliłobynaprawić tę kurewską dziurę.Ani spawarki, ani masy uszczelniającej,nic.Ciężarówka stoi na drugiej pozycji i zagradza drogę reszciekonwoju.Tak czy inaczej, nie można jej tu zostawić.Nawet gdybym miał ją kazać ciągnąć i pchać przez dwustupomocników.Nigdy nie zostawiłem za sobą ciężarówki i dziś niebędzie pierwszy raz.Podczas gdy w myślach ściągam już wszystkich mężczyzn z wiosekdoliny Telemsi, Kara otrząsa się ze stanu półprzytomności, w którympogrążony był od swojego wypadku, i mówi:- Ryż i makaron.Ubijasz, ubijasz, dolewasz wody, mieszasz,mieszasz i kładziesz na chłodnicę, i będzie trzymać.Będzie trzymać? Bardzo bym się zdziwił.Zastanawiam się, czywstrząs nie doprowadził u niego do całkowitego rozmiękczenia mózgu.Pomocnicy wydają się z nim zgadzać.Wiem, że na szlaku kombinowanienie zna granic, ale zupełnie bez przekonania posyłam poryż i makaron.Wszyscy patrzymy, jak Kara siada i miesza, miesi i ubija przez półgodziny.Każę wypełnić chłodnicę.Najwyraźniej nie przecieka.Samuel Grapowitz jest przerażony.Odciąga mnie na bok.Mapoparzoną twarz.- Nie zostawisz mnie tu, co, Charlie?- A ty co byś zrobił?Boi się.Jest zbyt zmęczony, by odstawiać jakikolwiek cyrk.Jestzbyt słaby, żeby wziąć na siebie opiekę nad ciężarówką, i sam napustyni umarłby.Poza tym to mój kumpel.Jos cierpi i zaczyna się łamać.Oprócz wysiłku wycieńczają goameba i biegunka.Jego twarz wychudła.Nawet Jacky nie jest już tensam.Jest brudny, ma wyostrzone rysy.***Kara założył swoje spoiwo.Pierwsza papka była zbyt luźnai szybko przeciekła przez dziurę.Teraz zrobił gęstszą.Wałkowałswoimi długimi dłońmi, aż wyszedł mu rodzaj kuli.Teraz znówwygląda, jakby trzymało, ale musimy poczekać dwie godziny, żebynabrać pewności.Musi dobrze wyschnąć.W milczeniu uzbrajamy sięw cierpliwość.Jest zbyt gorąco, żeby spać.Chronimy się pod ciężarówki.Tylkotrzy Europejki są jeszcze na nogach.Opatrują poparzenia i pokaleczoneręce.Moje są pokryte pęcherzami, popękane i obolałe.Wreszcie papka wysycha, jest twarda jak gips.- Samuel.Włącz silnik.Zapala i natychmiast z dziury tryska woda.Nie trzyma, oczywiście.Samuel Grapowitz wysiada, znów przerażony, i przychodzi domnie, żeby porozmawiać.Kara przygląda się chłodnicy.Woła mnie.- Zobacz, szefie.Tylko mała dziurka.Rzeczywiście, większa część spoiwa wytrzymała.Woda cieknietylko przez mały otwór, i Kara zapewnia, że można to zalepić.Ponownie zaczyna przyrządzać to swoje świństwo.Przy powtórnejpróbie zapalenia silnika nie ma już wycieku.Kiedy wszystko jest wreszcie gotowe, zachodzi już słońce.Pomocnicyi pasażerowie oddalają się, niosąc swoje czajniki czy puszki odkonserw oraz służące za dywaniki baranie skóry, i zaczynają swojepokłony.Chwila doskonałego spokoju emanującego z zachodzącegosłońca, z ciszy, która nagle zapadła, i z tej grupy ludzi na kolanach.***Posiłek.Wygłaszam mowę, żeby podkręcić zapał ludzi.Puszczamw obieg hasz.Jeszcze kawa i ruszamy.W czasie pracy zaczynają puszczać nerwy.Coraz częstsze sągwałtowne, desperackie odruchy.Yssouf uderzył Murzyna, którypracował zbyt wolno.Rozwalił mu wargi.Nie interweniowałem.Jemy coraz częściej.Yannick i czerwonawa gotują ogromnegarnki ryżu i mięsa, a my pożeramy to wszystko.Od początku obaj zawodowcy wykonują swoją część roboty bezzarzutu.Są wszechobecni wokół swoich wozów, dobrze kierują pomocnikamii nie żałują własnych sił.Wallid korzysta ze swego wielkiegodoświadczenia, jego ciężarówka regularnie posuwa się do przodu.U innych praca przebiega automatycznie.Ludzie wyszli już pozazmęczenie.Przestali myśleć, dają się ponieść regularnemu rytmowi.Harujemy tak jeszcze jedną noc i prawie cały następny dzień.Podkoniec popołudnia moja ciężarówka dociera do skraju skalnej płyty,pierwszego twardego kawałka podłoża po drugiej stronie Marcouba.Nareszcie.***Idę wzdłuż konwoju, by raz jeszcze poderwać ekipy do pracy.Bliskość celu pobudza energię.Po trzech godzinach doskonałej robotycały konwój wyjeżdża z piasku i ustawia się.Trzy dni i dwie noce, żebyprzebyć piętnaście kilometrów!Ludzie powyłączali silniki i pokładli się wokół ciężarówek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]