[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Władczym gestem wskazała mu plażę.-Wychodź! Przyniosę ci coś do jedzenia.Jesteś bielszy od niego! - Nigdy nie dojdę do siebie, jak nie będę się starał! - Przestań mamrotać do mnie półgłosem. - I nie mów mi, że robisz to tylko dla mojego dobra. - Nie, robię to tylko dla siebie! Nie mam ochoty pielęgnowaćcię, jak będziesz miał nawrót choroby! Spiorunowała go wzrokiem tak ostrym, że zebrał się w sobie,wyprostował i majestatycznym krokiem wyszedł z wody.Chociaż do jego prywatnegoposłania pod drzewami nie było daleko, nogi ciążyły mu jak z ołowiu, kiedy wlókłsię do brzegu.Położył się, wydając westchnienie ulgi i zamknął oczy. Kiedy je znowu otworzył, ktoś nim potrząsał i okazało się, żeBrekke przygląda mu się figlarnie. - Jak się teraz czujesz? - Znowu coś mi się śniło? - Hmmm.Znowu koszmary? - Nie, jakieś dziwne sny.Tylko że wszystkie nieostre.Jaxompotrząsnął głową, żeby uwolnić się od miazmatów koszmaru.Zdał sobie sprawę, żejest południe.Ruth chrapiąc spał po jego lewej ręce.Daleko po prawej widaćbyło D'rama, który odpoczywał oparty o jedną z przednich nóg Tirotha.Nie byłośladu po F'norze i Canthu. - Pewnie jesteś głodny - powiedział Brekke, wyciągając ku niemutalerz z jedzeniem i kubek, które ze sobą przyniosła. - Jak długo spałem? - Jaxom czuł obrzydzenie do siebie.Wyprostował ramiona i pomacał mięśnie, zesztywniałe od szorowania smoka. - Kilka godzin.Dobrze ci to zrobiło. - Ostatnio strasznie dużo mi się śni.Czy to pozostałości popłomiennej grypie? Brekke zamrugała, a następnie z namysłem zmarszczyła czoło. - Właściwie to i ja śnię tutaj dużo więcej niż normalnie.Możeto od nadmiaru słońca. W tym momencie obudził się Tiroth, ryknął, z trudem wstał nanogi, obsypał swojego jeźdźca piaskiem.Brekke krzyknęła cicho, ze spojrzeniemutkwionym w starym spiżowym smoku, który otrzepywał się z piasku i rozpościerałskrzydła. - Brekke, muszę lecieć! - zawołał D'ram.- Czy słyszałaś? - Tak słyszałam.Leć szybko! - zawołała w odpowiedzi, podnoszącna pożegnanie rękę. To coś, co obudziło Tirotha, podnieciło jaszczurki ogniste,które zaczęły krążyć, pikować, ochryple trajkotać.Ruth podniósł głowę,popatrzył na nie sennie, potem z powrotem opadł na piasek, obojętny na to całepodniecenie.Brekke odwróciła się, by popatrzeć na białego smoka z osobliwymwyrazem twarzy. - Co się stało, Brekke? - Spiżowe smoki w Weyrze Ista wykrwawiają swoją zdobycz.- Och,na Skorupy i ich Odłamki! - Początkowe zaskoczenie Jaxoma przeszło w pełenrozczarowania niesmak do własnej słabości.Miał nadzieję, ze pozwolą mu wziąćudział w tym locie godowym.Chciał zachęcać okrzykami G'deneda i Barnatha. - Wiem - powiedziała uspokajająco Brekke.- Będzie tam Canth, iTiroth też.Oni mi wszystko opowiadają.A teraz jedz! Jaxom posłuchał, wciążjeszcze przeklinając swój niefortunny sen, kiedy zauważył, że Brekke ponowniewpatruje się w Rutha. - Czy coś nie w porządku z Ruthem? - Z Ruthem? Nie, nic.Biedaczysko, taki był dumny, że może dlaciebie wyprawić się na Nici, a teraz jest za bardzo zmęczony, żeby sięprzejmować czymkolwiek innym.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]