[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapanowa³o doœæ d³ugie milczenie, gdy tak stali oboje, przygl¹daj¹c siê sobie nawzajem.Niebo powoli rozmazywa³o siê z granatu w bladoniebieskoœæ, a œwiat³a na maszcie „Virginii”zaczyna³y ju¿ bledn¹c.Potem dziewczyna odwróci³a siê w stronê porêczy i opar³a siê o ni¹³okciami, pal¹c w milczeniu swoje cygaro, z rêkami skrzy¿owanymi na piersiach, którewznosi³y siê przed nim, krzepkie i prowokacyjne.— Nie to mi, widaæ, by³o pisane — rzek³a dziewczyna.— Niewolnica w Brycevilleprzepowiedzia³a mi przysz³oœæ, wró¿¹c z kart, i powiedzia³a, ¿e bêdê podró¿owaæ i ¿e bêdziemi dokuczaæ samotnoœæ.— Dlaczego mia³aby ci dokuczaæ samotnoœæ? — spyta³ Collis czujnie.— A kto mnie zechce? Tak¹ jak ja prost¹ dziewkê? A nawet gdyby siê taki znalaz³, to sk¹dmam wiedzieæ, czy ja go bêdê chcia³a?— Jak siê nazywasz? — zapyta³ Collis.Dziewczyna wykona³a pó³obrót i zwróci³a siê ku niemu.Poprawi³a trochê bluzkê, ale najej twarzy b³¹ka³ siê lekki, wyzywaj¹cy uœmiech.Za ni¹ morze koloru ³agodnego turkusuugina³o siê pod ciê¿arem mg³y, a ciemnoœæ rozp³ywa³a siê równie szybko jak nadesz³a.Musia³a byæ teraz gdzieœ czwarta rano i nied³ugo za³oga oraz niektórzy z pasa¿erów — by³owœród nich wiele rannych ptaszków — wyjd¹ na pok³ad.— Mój wuj i ciotka wo³aj¹ na mnie Maria — rzek³a dziewczyna.— Ale pamiêtam, ¿e mójojciec, zanim wzi¹³ nogi za pas i zostawi³ nas, wo³a³ na mnie Mamuœka, po swojej babce.Onaby³a ze Lwowa; to takie miasto w Polsce.Collis wyci¹gn¹³ d³oñ.— No to bardzo mi mi³o.A ja nazywam siê Collis Edmonds.Z Nowego Jorku.Maria–Mamuœka odmówi³a wyci¹gniêtej do uœcisku d³oni.— Na co takie ceregiele? Masz na sobie tylko nocn¹ koszulê.Wydaje mi siê, ¿e ciê znamod niepamiêtnych czasów.— No, moglibyœmy zawsze poznaæ siê jeszcze lepiej.— Rozwidnia siê — powiedzia³a Maria–Mamuœka.— Mo¿e powinieneœ coœ na siebiew³o¿yæ? Nie chcesz chyba, ¿eby twoja dobrze u³o¿ona przyjació³ka Ÿle zrozumia³a, co tuzasz³o miêdzy nami.Collis uœmiechn¹³ siê do niej krzywo.— Przyjació³ka? Nie jestem tego taki pewien, czy mo¿na j¹ rzeczywiœcie nazwaæ moj¹przyjació³k¹.Jest na pewno bardzo dobrze u³o¿ona, to fakt.Ale w tym w³aœnie sêk.Maria–Mamuœka wyci¹gnê³a d³oñ i chwyci³a Collisa za rêkê.— Nie pozwala ci na igraszki, ha? Collis odchrz¹kn¹³, rozbawiony.— No w³aœnie.Mo¿na to i tak nazwaæ.— Mo¿e za ma³o siê starasz?— Co znaczy za ma³o?— A chcesz mi pokazaæ na co ciê staæ?Collis zdj¹³ krzynê tytoniu z koñca jêzyka.— Czy to propozycja? — zapyta³.Maria–Mamuœka spojrza³a na niego œmia³o.— A jak myœlisz?— Hmm — rzek³ Collis.— Ju¿ œwita.A wobec tego mo¿e to ju¿ trochê za póŸno nasprawy, które najlepiej robiæ noc¹, jak uwa¿asz?— A co to za ró¿nica?Collis poczu³ wielk¹ pokusê.Ju¿ od dawna, od trzech tygodni, nie mia³ kobiety, p³atnej czyniep³atnej, a jego spotkania z Delfina i Hann¹ pobudzi³y go tylko, ale nie nasyci³y seksualnie.By³a w koñcu dopiero czwarta, a £otysz spa³ jak zabity, tak uchlany, ¿e nie zbudzi³yby gonawet strza³y armatnie.Na pewno nie przed siódm¹.Maria–Mamuœka post¹pi³a krok naprzód i chwyci³a Collisa za ramiê.— Podobasz mi siê, wiesz — powiedzia³a.— Jesteœ przystojny i bogaty.Nigdy przedtemnie rozmawia³am z facetem takim jak ty.— Bogaty? — odpar³ Collis.— Nie jestem wcale bogaty.Gdybym by³ bogaty, po co by miby³o t³uc siê z Nowego Jorku do San Francisco.— Kpisz sobie ze mnie.— Maria–Mamuœka uœmiechnê³a siê z niedowierzaniem.—Akurat! Garnitur u niego prosto spod igie³ki.Cylinder u niego jak siê patrzy.A mówi, ¿e niebogaty.— Niestety — wyjaœni³ Collis — to ubranie i ten cylinder to Wszystko, co mam.Opuœci³em Nowy Jork, poniewa¿ mój ojciec zbankrutowa³ i poniewa¿ mia³em d³ugihonorowe.Je¿eli chcesz czegoœ ode mnie, to przykro mi bardzo, ale bêdziesz musia³azadowoliæ siê moj¹ atrakcyjn¹ osob¹.— £¿esz — rzek³a zirytowana.— Chcia³bym.Ale niestety, to wszystko prawda.Wyjê³a rêkê z jego d³oni.— Chcesz mnie zrobiæ w konia — powiedzia³a.— Po co mia³bym to robiæ?— Chcesz, ¿ebym wysz³a na idiotkê, wiem dobrze.Dok³adnie tak jak Lucas.Te¿ maszbzika.— Pos³uchaj…— Ani mi siê œni — rzek³a zacietrzewiona.— Paraduje tu jak jakie panisko, wychuchany,wydmuchany, gada jak jaki bogacz, a wszystko to bañki mydlane.Pcha mi siê taki do ³Ã³¿ka,ale z³amanego grosza nie wydusi.Proszê, jaki cwaniak! I to jeszcze do tego zbzikowany!Szarlatan! Oszust! Krwiopijca!— Zaraz, zaraz — odpar³ Collis.— Kto siê tu komu pcha do ³Ã³¿ka!? O ile siê nie mylê, toty nie masz gdzie spaæ i w³aœnie usi³owa³aœ znaleŸæ sobie wygodne miejsce w mojej poœcieli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]