[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Poddaję się! - zawołał i Bill rozpoznał w nim człowiekanazwiskiem X.Otworzyła się brama elektrowni i na plac wyjęty samobieżnemiotacze ognia. - Tchórz - prychnął pogardliwie Pinkerton i zarepetowałpistolet - Nie próbuj się teraz wycofać, X, przynajmniej umrzyj jak mężczyzna! - Nie jestem X-em, to tylko nom - de - espionage! -Krzyknął X, zdzierając fałszywą brodę i wąsy, i odsłaniając nieciekawą, drgającąnerwowo twarz z mocno zarysowaną szczęką.- Jestem Gill O' Teen, absolwentCesarskiej Szkoły Kontrwywiadu i Służby na Dwa Fronty.Przydzielono mi tozadanie, mogę to udowodnić, mam dokumenty, książe Mikrocephal zapłacił mi zaobalenie jego wuja, po to, by on mógł zostać Cesarzem. - Masz mnie za idiotę? - warknął Pinkerton mierzącstarannie z pistoletu.- Stary Cesarz, niech spoczywa w pokoju, umarł rok temu ijego miejsce zajął właśnie książę Mikrocephal.Nie możesz obalić człowieka,który cię do tego wynajął! - To przez to, że my tu nigdy nie czytaliśmy gazet! -jęknął X alias O'Teen. - Ognia! - rozkazał surowym tonem Pinkerton i zewszystkich stron runęła ulewa żaru, atomowych promieni, kul i granatów.Billpadł na twarz, a kiedy odważył się unieść głowę, na placu nie było już nicoprócz niewielkiej plamy i płytkiego dołka w chodniku.Po chwili zresztą zjawiłsię robot sanitarny, wytarł tę plamę i wypełnił zagłębienie szybko krzepnącymPlastykiem.Kiedy odjechał, Plac Szowinistów wyglądał tak, jakby nic się tutajprzed chwilą nie wydarzyło. - Witaj, Bi1l.- odczuwał się paraliżująco znajomy głos.Billowi włosy zjeżyły się na głowie jak na szczoteczce do zębów.Odwrócił się iujrzał odział żandarmów, na którego czele stała potężna, budząca grozę postać. - Kostucha Drang.- wyszeptał Bill. - Tem sam - Niech pan mnie ratuje? - Bill padł przed agentemPinkertonem i objął go za kolana. - Ratować? Ciebie? - zaśmiał się Pinkerton i zdzieliłBilla kolanem pod brodę. - Przecież to ja ich zawiadomiłem.Sprawdziliśmy cię,chłopie, i odkryliśmy sporo nieciekawych rzeczy.Rok temu zdezerterowałeś zarmii, a my nie chcemy u nas dezerterów. Ale ja pracowałem dla was.pomagałem. Brać go - polecił Pinkerton i odwrócił się tyłem. - Nie ma sprawiedliwości! - załkał Bill, kiedyznienawidzona dłoń zacisnęła mu się na ramieniu. - Oczywiście, że nie - zgodził się Kostucha.- A ty comyślałeś? Wzięli go ze sobąnastępny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]