[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W milczeniu przyzna³em mu racjê.Z zadowoleniem skonstatowa³em, ¿e don Juanjest mistrzem dyskusji – znowu obróci³ moje argumenty przeciwko mnie.Don Juanwyjaœni³ mi po chwili, ¿e za spraw¹ tego samego rytua³u zwykli ludzie pobudowaliolbrzymie œwi¹tynie bêd¹ce pomnikami pró¿noœci, a czarownicy wznieœli swe chorobliwei obsesyjne konstrukcje.Dlatego te¿ obowi¹zkiem ka¿dego naguala jest tak kierowaæœwiadomoœci¹, by p³ynê³a ku abstrakcji, niezad³u¿ona, z czyst¹ hipotek¹.– Co przez to rozumiesz, don Juanie? – zapyta³em.– Rytua³ znakomicie s³u¿y przykuwaniu uwagi – powiedzia³ – ale drogo nas kosztuje.T¹ cen¹ s¹ chorobliwe sk³onnoœci, ¿¹daj¹ce od naszej œwiadomoœci zaci¹ganiawielkich d³ugów hipotecznych.Don Juan porówna³ ludzk¹ œwiadomoœæ do pe³negoduchów zamku.Zwyk³a œwiadomoœæ jest jak spêdzenie Ca³ego ¿ycia w jednym zapieczêtowanympokoju.Wchodzimy do tego pomieszczenia przez magiczny otwór – narodziny, awychodzimy przez inny, podobny – œmieræ.Czarownicy natomiast potrafi¹ znaleŸæinne wyjœcie, przez które mog¹ opuœciæ pokój, pozostaj¹c przy ¿yciu.To, trzebaprzyznaæ, wspania³e osi¹gniêcie.Jednak naprawdê zadziwiaj¹cym dokonaniem jestwybranie wolnoœci – moment, w którym czarownik nie tylko opuszcza zapieczêtowanypokój, ale rezygnuje z b³¹kania siê po tym wielkim nawiedzonym zamku i wychodzina zewn¹trz.Chorobliwe sk³onnoœci uniemo¿liwiaj¹ nap³yw energii niezbêdnejdo uzyskania wolnoœci.Powoduj¹, ¿e czarownik gubi siê i b³¹dzi po pogmatwanych,mrocznych œcie¿kach nieznanego.Spyta³em don Juana, czy w Tuliach nie by³o czegoœchorobliwego.– Dziwactwo nie jest tym samym, co wypaczenie – odpar³.– Poczynaniami Tuliówkierowa³ sam duch.– Co chcia³ osi¹gn¹æ nagual Elias, trenuj¹c ich w ten sposób?Don Juan spojrza³ na mnie i rozeœmia³ siê g³oœno.W tym samym momencie zapali³ysiê oœwietlaj¹ce plac latarnie.Wsta³ ze swojej ulubionej ³awki i pog³aska³j¹, jakby by³a jego psem czy kotem.– Wolnoœæ – odpowiedzia³.– Chcia³ wyzwoliæ ich percepcjê z oków konwencji.Uczy³ ich, by stali siê artystami, gdy¿ osaczanie jest sztuk¹.Czarownik niekupuje ani nie sprzedaje dzie³ sztuki – jedyn¹ wa¿n¹ dla niego spraw¹ jest mo¿liwoœæich wykonania.Staliœmy przy ³awce, przygl¹daj¹c siê drepcz¹cym wieczornym przechodniom.Historiao czterech Tuliach nape³ni³a mnie z³ymi przeczuciami.Don Juan poradzi³ mi,bym wraca³ do Los Angeles, d³uga podró¿ mia³a daæ wytchnienie mojemu punktowiscalaj¹cemu po wszystkich ruchach, jakie wykona³ w ci¹gu kilku ostatnich dni.– Towarzystwo naguala bardzo wyczerpuje – stwierdzi³.– Mêczy, a nawet szkodzi.Zapewni³em, ¿e nie jestem wcale zmêczony i ¿e nie ma mowy o jego negatywnymwp³ywie.Prawdê mówi¹c, jego obecnoœæ dzia³a³a na mnie jak narkotyk – nie mog³emsiê bez niej obejœæ.Mog³o to wygl¹daæ na pochlebstwa, by³a to jednak szczeraprawda.Obeszliœmy rynek w ko³o kilka razy w kompletnym milczeniu.– JedŸ do domu i przemyœl podstawowe w¹tki magicznych opowieœci – oœwiadczy³kategorycznie don Juan.– A w³aœciwie nie myœl o nich, lecz zrób to, co najwa¿niejsze:przesuñ swój punkt scalaj¹cy w miejsce milcz¹cej wiedzy.Pamiêtaj jednak, ¿etwoje dzia³ania strac¹ sens, gdy zabraknie ci przytomnoœci umys³u, niezbêdnejdo panowania nad punktem ruchu.Zatrzaœnij drzwi wyobra¿eñ o sobie.B¹dŸ nieskazitelny,a sp³ynie na ciebie energia, dziêki której dotrzesz do miejsca milcz¹cej wiedzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]