[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ułaskawienia obejmowałyprzede wszystkim dysydentów.Byli wśród ułaskawionychpoplecznicy obalonego króla Rhyda i ludzie uzurpatoraIdiego, zajadli ich partyzanci.I to nie tylko tacy,co popierali gębą: większość siedziała za dywersję, zamachy,rewolty z bronią w ręku.Minister spraw wewnętrznychbył przerażony, tato mocno zaniepokojony. - Dziadek zaś - opowiadał diuk - śmiał się, jakby tobył najlepszy żart.A potem powiedział, pamiętam każdesłowo, tak: "Szkoda to wielka, panowie, że nie czytujeciedo poduszki Dobrej Księgi.Gdybyście czytywali, rozumielibyścieidee waszego monarchy.A tak będziecie wykonywalirozkazy, nie rozumiejąc ich.Ale nie martwcie się niepotrzebniei na zapas, wasz monarcha wie, co czyni.Terazzaś idźcie i powypuszczajcie wszystkie moje psotnekoty, szkodniki utrapione." - Tak właśnie powiedział: psotne koty, szkodniki.Achodziło, o czym nikt wówczas wiedzieć nie mógł, o późniejszychbohaterów, dowódców okrytych chwałą i sławą.Tymi"kotami" dziadka byli słynni później kondotierzy: Adam"Adieu" Pangratt, Lorenzo Molla, Juan "Frontino" Guttierez.I Julia Abatemarco, która zasłynęła w Redanii jako"Słodka Trzpiotka".Wy, młodzi, tego nie pamiętacie, aleza moich czasów, gdyśmy bawili się w wojnę, każdy chłopakchciał być "Adieu" Pangrattem, a każda dziewczynaJulią "Słodką Trzpiotką".A dla dziadka to były psotnekoty, he, he. - Później zaś - marniał Guiscard Vermuellen -dziadek wziął mnie za rękę i zabrał na taras, z którego babkaZuleyka karmiła mewy.Dziadek powiedział do niej.Powiedział. Staruszek powoli i z ogromnym trudem próbował przypomniećsobie słowa, które wówczas, przed osiemdziesięciomapięcioma laty, król Esterad Thyssen wyrzekł do żony, królowejZuleyki, na górującym nad Wielkim Kanałem tarasie pałacu Ensenada. - Czy wiesz, moja najukochańsza żono, że dostrzegłemjeszcze jedną mądrość pośród mądrości proroka Lebiody?Taką, która da mi jeszcze jedną korzyść z obdarowaniaRedanii psotnymi kotami? Koty, moja Zuleyko, wrócą dodomu.Koty zawsze wracają do domu.No, a gdy moje kotywrócą, gdy przyniosą żołd, zdobycz, bogactwa.To ja tekoty opodatkuję!***** Gdy król Esterad Thyssen po raz ostatni rozmawiałz Dijkstrą, było to w cztery oczy, nawet bez Zuleyki.Napodłodze gigantycznej sali bawił się wprawdzie dziesięcioletnina oko chłopczyk, ale ten się wszak nie liczył, a ponadtotak był zajęty swymi ołowianymi żołnierzykami, żenie zwracał na rozmawiających żadnej uwagi. - To Guiscard - wyjaśnił Esterad, wskazując chłopcaruchem głowy.- Mój wnuk, syn mojej Gaudemundy i tegonicponia, księcia Vermuellena.Ale ten malec, Guiscard,to jedyna nadzieja Koviru, gdyby Tankred Thyssen okazałsię.Gdyby Tankredowi coś się przydarzyło. Dijkstra znał problem Koviru.I osobisty problemEsterada.Wiedział, że Tankredowi już się coś przydarzyło.Chłopak, jeżeli w ogóle miał zadatki na króla, to tylko nabardzo złego. - Twoja sprawa - przemówił Esterad - jest już wzasadzie załatwiona.Możesz już zacząć rozważać sposóbnajefektywniejszego spożytkowania miliona bizantów,który wkrótce trafi do tretogorskiego skarbca. Pochylił się i ukradkiem podniósł jednego z ołowianychi jaskrawo pomalowanych żołnierzyków Guiscarda, kawalerzystęze wzniesionym pałaszem. - Weź to i dobrze schowaj.Ten, kto pokaże ci drugiegotakiego wojaka, identycznego, będzie moim wysłannikiem,choćby nie wyglądał, choćbyś wiary nie mógł dać,że to mój człowiek i zna sprawę naszego miliona.Każdyinny będzie prowokatorem i potraktuj go jak prowokatora. - Redania - ukłonił się Dijkstra - nie zapomni tegoWaszej Królewskiej Mości.Ja zaś, we własnym imieniu,chciałbym zapewnić o mojej osobistej wdzięczności. - Nie zapewniaj, ale dawaj tu ten tysiąc, za pomocąktórego planowałeś zyskać przychylność mego ministra.Cóż to, przychylność króla nie zasługuje na łapówkę? - Wasza Królewska Mość zniży się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]