[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mógł znaleźć niczego odpowiadającego. Każdy inżynier z Psychlo, który wykonywał te czynności na codzień, prawdopodobnie mógłby określić rodzaj metalu lub stopu w ogóle bezksiążki kodowej.Jonnie przeklinał w duchu Rosjan, którzy w odwet za swegopułkownika wyrżnęli prawie wszystkich Psychlosów.Ocalała czwórka, któraznajdowała się pod strażą w jednym z pomieszczeń hotelowych kopalni, była wbardzo złym stanie.Dwóch Psychlosów było zwykłymi górnikami, trzeci z nich -sądząc po ubraniu i papierach - był wyższym urzędnikiem administracji, a czwarty- inżynierem.MacKendrick nie czynił zbyt wielkich nadziei na ich wyzdrowienie.Powyciągał z nich kule i pozaszywał rany, ale nie odzyskali jeszcze przytomnościi leżeli w pomieszczeniu wypełnionym gazem do oddychania, płytko oddychając.Wszyscy byli przykuci łańcuchami do łóżek.Niestety, Jonnie nigdy nie widziałjakiegokolwiek podręcznika pierwszej pomocy dla Psychlosów.Przypuszczał, żenigdy nic takiego nie zostało wydane.Towarzystwo żądało, by wszystkie zwłokibyły odsyłane na Psychlo, ale nie wymagało, by ktokolwiek dbał o zachowanie ichprzy życiu.Był to fakt, który potwierdzał przypuszczenie, że jedynym powodemodzyskania z powrotem martwych ciał Psychlosów było uchronienie ich przedzbadaniem przez obce istoty - nie było tu żadnych sentymentów.W kopalniach niebyło nawet oddziałów szpitalnych, a przecież wypadki zdarzały się często. Zatrzymaj się! Jeden z zawijasów w książce prawie pasował:miedź! Gdyby teraz udało mu się znaleźć ten mały zawijas końcowy.jest tutaj:cyna.Nałożył na siebie obydwa zawijasy.Wydawało się, że pasują.Miedź i cyna?Pozostawał jeszcze jeden maleńki zawijas.Szukał w książce czegoś podobnego.Wreszcie znalazł: ołów.Głównie miedź, trochę cyny i troszeczkę ołowiu! Nałożyłwszystkie wzorce na siebie.Teraz pasowało.Była jeszcze jedna bardzo grubaksięga kodów zatytułowana: "Rudy złożone dla analizy wyników zwiadupowietrznego", ale ponieważ zawierała ponad dziesięć tysięcy kodów, więc do niejdotąd nawet nie zaglądał.Teraz jednak szukanie w niej właściwego wzorca niebyło już zbyt trudne.Odszukał najpierw tytuł "Stopy miedzi", potem podtytuł"Stopy cyny", a w końcu tytuł "Stopy ołowiu" i znalazł swój zestaw zawijasów.Ale nie tylko to.Porównując wzajemne wariacje zawijasów, stwierdził, że analizaskładników "projedenaście" (Psychlosi używali systemu jedenastkowego) wykazywałapięć części miedzi, cztery części cyny i dwie ołowiu. Zaczął dalsze poszukiwania i w jednej z książek ludzi znalazłnazwę takiej kombinacji: brąz.Był to najwidoczniej bardzo trwały stop, którymógł trwać przez stulecia i w historii była nawet "Epoka Brązu", w której tenstop był głównie wykorzystywany.Świetnie! Ale wydawało mu się trochę dziwne, żetak zaawansowana technicznie rasa wkładała do czaszek coś wykonanego zestarożytnego brązu.Zabawne! Wrócił do pomieszczenia ze swym odkryciem, by stwierdzić, żeMacKendrick przy użyciu młota i podobnego do dłuta narzędzia oddzielał głowę odtułowia.Jonnie był zadowolony, że nie musiał na to patrzeć. - Prześwietliliśmy promieniami całą czaszkę - powiedział Angus.- Ale jest w niej tylko ta dziwna rzecz. - Przeszukałem mu kieszenie - dodał Robert Lis.- To górniknajniższej klasy.Jego karta identyfikacyjna stwierdza, że nazywa się Cla, maczterdzieści jeden lat wysługi i trzy żony na Psychlo. - Czy Towarzystwo wypłacało im premie? - zainteresował sięDunneldeen. - Nie - odparł Robert Lis, pokazując im pomięty kwit wypłaty.-Tu jest napisane, że Towarzystwo wypłacało mu zarobki żon w "domu" Towarzystwa. - Nie żartuj! - powiedział Jonnie.- Ten przedmiot w jegogłowie to stop zwany "brązem".Co gorsza, nie ma on własności magnetycznych.Trzeba go wyjąć operacyjnie.Nie da się wyciągnąć magnesem. Doktor MacKendrick miał już mózg wyłożony na wierzch.Z wprawąchirurga rozdzielał na boki coś, co wyglądało jak sznurki. - Myślę, że to są nerwy - stwierdził MacKendńck.Wkrótce sięprzekonamy. I oto było to! Podobne do dwóch półkul odwróconych od siebie i oplątane wokół"sznurkami". Doktor bardzo delikatnie wyjął półkule, wytarł z zielonej krwii położył na stole. - Nie dotykajcie tego - przestrzegł.- Możecie się śmiertelniezakazić. Jonnie spojrzał na przedmiot.Miał on matowożółty kolor.Wnajszerszym miejscu nie przekraczał pół cala. Angus podniósł go pincetą i położył na płycie analizatora. - Nie jest wydrążony - powiedział.- Jest po prostu ciałemstałym.Zwykły kawałek metalu. MacKendrick miał małą skrzynkę, do której były podłączonezaciskami przewody.W skrzynce znajdował się ładunek generujący elektryczność.Ale zanim zaczął podłączać przewody, jego uwagę przyciągnęły owe "sznury".Byłto mózg, ale całkowicie różniący się od mózgu człowieka. Odciął koniuszek "sznura" i wyciął pasek skóry z łapy, a potempodszedł do starego prowizorycznego mikroskopu.Wykonał próbkę mikroskopowąskóry z łapy Psychlosa i spojrzał w wizjer.Aż gwizdnął z wrażenia. - Psychlos nie jest zbudowany z komórek.Nie wiem, jaki mająmetabolizm, ale nie mają struktury komórkowej.Wirusowa! Tak.Wirusowa! -Zwrócił się do Jonnie'ego.- Wiesz, że mimo ich wielkiego wzrostu podstawowąstrukturę Psychlosów tworzą jak się wydaje - skupiska wirusów.Dzięki temu mająbardziej ścisłe ciało, gdyż gęstość jest większa.Ale to cię prawdopodobnie nieinteresuje.No cóż, zabierzmy się zatem do tych sznurków. Podłączył jeden zacisk do końca sznurka w mózgu, a drugiuziemił do ramienia i - obserwując wskaźniki - zmierzył oporność elektrycznąsznurka.Skończywszy to, wstał i nacisnął wyłącznik aparatu puszczającyelektryczność wzdłuż przewodu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]