[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otwierają wieko.Dwight wygląda, jakby był oszołomiony, ale jużusiadł. - Powinni zająć się tą kopułą! - wściekał się Sir Robert. - Och, cała grupa się tym zajmuje, szanowny panie.Właśnie zdolnych poziomów bazy wyprowadzają niewielki dźwig.Widzę też, że ktoś zakładaklamry na wielki dźwig.Jest on przewrócony na bok, więc muszą go podnieść iustawić w pionie. Sir Robert zaczął wyobrażać sobie, co działo się na zewnątrz.-My byliśmy na szesnastym poziomie - powiedział słabiutki głosik.- Wstrząs byłbardzo silny.Wydmuchał stamtąd całe powietrze. - Ale co to było? Co się stało? - dopytywał się Sir Robert.-Nie wiemy, szanowny panie. - Mieli tam w pogotowiu broń atomową.Czy to ona eksplodowała? - Nie, Thor powiedział, że broń ta pozostała nienaruszona i żez tego powodu jest mu znacznie lżej na sercu.Ta broń nie eksplodowała. - No to co to było? - Bardzo mi przykro.Nikt z nas nie wie.Właśnie nadjeżdżaspychacz, który poluzuje platformę, by można było ją podnieść.Pierwszy spychaczpopsuł się, gdyż wybuchł w nim pożar.Powiedziano mi, że musi pan wykazaćcierpliwość.Robimy wszystko, co w naszej mocy. I potem: - Właśnie wydobywają trzy dalsze trumny.Pauza. - Ten, który nazywa się Andrew, nie żyje. Platforma zatrzęsła się, gdy spychacz - jak się zdawało zacząłją podważać.Sir Robert słyszał huk silnika. Rozległy się ostrzegawcze krzyki, a potem łomot. I wtedy znów odezwał się piskliwy głosik: - Jeden ze słupów wpadł do krateru.Nikogo nie zraniło.Otonadjeżdża pańska platforma transportowa. - Platforma! - warknął Sir Robert.- Powinien być samolot!Powinniśmy zostać stąd zabrani samolotem! - Znaleźli rzekę na południu.Wykorzystają ją do umyciasprzętu.Tak nam mówią piloci. Sir Robert wyczuł puls Jonnie'ego.Galopujący! - Nie rozumiem tego! - wykrzyknął Sir Robert.- Tu chodzi oczas! Potrzebuję serum! Czy nie możecie wsunąć mi do środka trochę serum? - Bardzo mi przykro, Sir Robercie.Rzeka znajduje się o stodwadzieścia mil na południe stąd.Przy starożytnej autostradzie.Dziecko mówiłoszybko, żeby Sir Robert mu nie przerwał.Wyjęli już pompy górnicze.Wszystkienasze samoloty i cały sprzęt uległy skażeniu.Muszą zostać dobrze spłukane wodą,żeby zmyć z nich cząstki radioaktywne.Dopiero gdy to się zrobi, można będzieotworzyć kopułę. Sir Robert zacisnął pięści.Sto dwadzieścia mil! Ile zajmie toczasu? Dzieciak musiał chyba czytać w jego myślach. - Powiedziano mi, że będą bardzo szybko jechać.Na tejstarożytnej autostradzie jest to możliwe.Pańską platformę poprowadzi osobiścieThor, Wiedzą, że to poważna sprawa.Pańska platforma odjedzie pierwsza.Ustawilijuż nad nią dźwig. Spychacz znów wstrząsnął kopułą.Wydawało się, że coś podplatformą jakby się rozdarło. - Znaleźli już piętnaście trumien - powiedziało dziecko.Wszyscy znajdujący się w nich Szkoci są żywi z wyjątkiem jednego.Jego trumnazostała wyrzucona w powietrze i rozbiła mu czaszkę.Cały ołów na zewnątrz sięstopił.Mam na myśli ich pokrywy.Są bardzo gorące i dlatego trudno nimimanipulować. Z jękiem i zgrzytem hak dźwigu zaczepił o uchwyt kopuły.Sądzącpo dźwiękach, podnoszono ich bardzo ostrożnie, aby platforma nie oderwała się odkopuły.Adhezyjne płozy trzymały jednak dobrze.Sir Robert czuł, że kołyszą sięw powietrzu.Potem rozległo się głuche tąpnięcie, gdy dotknęli wierzchuplatformy transportowej.Podniesiono ich jeszcze raz, by ułożyć bardziejsymetrycznie. Dzieciak musiał jeszcze stać na wystającej spod kopułyplatformie.Dotarł znów jego słabiutki głosik: - Mogę stąd teraz lepiej widzieć.Śnieg już nie pada.Daleko narówninie widzę jakieś ciała.To musi być plemię Zbójów.I widzę więcej trumien.Wszystkie kopuły w starej bazie zostały zdmuchnięte.Hula po niej wiatr. Sir Robert zbadał Jonnie'emu puls, Czyżby był słabszy? - Thor komuś coś daje.Teraz wspina się do kabiny pańskiejplatformy transportowej.Mówi, że jest dobrym kierowcą i żeby się pan niemartwił.Pojedziecie tak szybko, jak tylko to będzie możliwe.Proszę miwybaczyć, ale powinienem iść do kabiny i zapiąć pasy bezpieczeństwa. Platforma ruszyła z hukiem.Trzęsła się i podskakiwała nanierównym terenie.Sir Robert podtrzymywał głowę Jonnie'emu.Czy Jonnie jeszczeoddycha? Wjechali wreszcie na autostradę.Silnik zaczął wyć na wysokichobrotach.Sir Robert przypomniał sobie, że Jonnie miał zegarek.Próbował znaleźćprzycisk podświetlania tarczy.Cyfry na tarczy obracały się.Jechali tak szybko,że Sir Robert słyszał świst wiatru na zewnątrz kopuły. Czas, czas, czas! Pięćdziesiąt minut.Pięćdziesiąt dziewięćminut! Platforma nagle zwolniła.Zatrzęsła się na jakimś nierównym gruncie.Szarpnęła przy zatrzymywaniu.I opadła na ziemię. Słaby piszczący głosik powiedział: - Jesteśmy na brzegu rzeki.Jest w niej mnóstwo wody.Układająteraz górniczy rurociąg.Muszę odejść od kopuły, bo będą ją zmywać.Ja i wszyscypozostali też musimy się dobrze opłukać.Potem przeprowadzą na nas próbę z gazemdo oddychania. O kopułę zaczęły nagle tłuc strumienie wody.Huk wody odbijałsię echem wewnątrz kopuły.Dźwięk ten przenikał wszędzie.Następnie zaczętospłukiwać platformę transportową.Wreszcie nastąpiła cisza.A potem znówrozbrzmiał piszczący głosik: - Sir Robert? Przyjechała ciężarówka z małym dźwigiem i właśnieją opłukali.Ja też już się opłukałem.Czy może pan znaleźć wewnętrzną dźwignięzwalniania kopuły? Ta na zewnątrz jest pogięta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]