[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najbardziej tego żałowałem, kiedy stało się to po raz pierwszy, dziesięć lat wcześniej.Wówczas nikt nie wiedział nic o czymś takim jak "teleempatyczny nadbiornik psychokinetyczny".Wtedy wyglądało to na okresową, wszechświatową epidemię szaleństwa - i tym właśnie było.Wiele z najznakomitszych umysłów świata, także i mój, poświęciło swe największe wysiłki na odnalezienie wirusa, toksycznego związku chemicznego, odmiany promieniowania słonecznego - czegokolwiek, co stanowiłoby wyjaśnienie zbiorowego szaleństwa, które ogarniało ludzką rasę mniej więcej raz w roku.Niestety, niektóre z najznakomitszych umysłów świata - także i mój - były w pewien sposób upośledzone.Programy komputerowe, takie jak ja, po prostu nie odczuwały tych sprowadzających szaleństwo impulsów.Gdyby to było możliwe, powiedziałby, że problem zostałby rozwiązany znacznie wcześniej. Inną przyczyną było to, co działo się z moim jelitem: miałem wrażenie, że kopulują tam dwa pancerniki, a rozważywszy wszystko inne, wolałem mieć Essie przy sobie niż pozwalać jej lecieć później zwykłym rejsem.Poleciłem więc pilotowi zawrócić; kiedy zatem Walthers dotarł do Rotterdamu, mnie tam nie było.Mógł łatwo złapać mnie nad Morzem Tappajskim, gdyby załapał się na bezpośredni lot do Nowego Jorku i tu bardzo się mylił. Mylił się także - całkowicie - ale można mu było to wybaczyć, gdyż nie miał skąd się dowiedzieć prawdy - odnośnie tego, do jakiego rodzaju umysłu dostroił się na pokładzie S.Ja. I zrobił jeszcze jeden błąd, dość poważny.Zapomniał, że TNP działał w obie strony. Zatem tajemnica, jaką utrzymywał na jednym końcu tego błyskawicznego kontaktu umysłów, na drugim nie była żadną tajemnicą.Strona główna Indeks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]