[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na te s³owa pan Hrabia ust¹pi³ z kru¿ganku;Ale nim odszed³, spojrza³ przez otwór strzelnicyI widz¹c œwiate³ mnóstwo w domostwie Soplicy:"Iluminujcie! krzykn¹³, jutro o tej porzeBêdzie jasno w tym zamku, ciemno w waszym dworze".Gerwazy siad³ na ziemi, opar³ siê o œcianêI pochyli³ ku piersiom czo³o zadumane;Œwiat³oœæ miesiêczna pad³a na wierzch g³owy ³ysy,Gerwazy po nim kryœli³ palcem ró¿ne rysy;Widaæ, ¿e przysz³ych wypraw snu³ plany wojenne.Ci꿹 mu coraz bardziej powieki brzemienne,Bezw³adn¹ kiwn¹³ szyj¹, czu³, ¿e go sen bierze,Zacz¹³ wedle zwyczaju wieczorne pacierze.Lecz miêdzy Ojczenaszem i Zdrowaœ Maryj¹Dziwne stanê³y mary, t³ocz¹ siê i wij¹:Klucznik widzi Horeszki, swoje dawne pany,Ci nios¹ karabele, drudzy buzdygany,Ka¿dy groŸnie spoziera i pokrêca w¹sa,Sk³ada siê karabel¹, buzdyganem wstrz¹sa -Za nimi jeden cichy, posêpny cieñ mign¹³,Z krwaw¹ na piersi plam¹.Gerwazy siê wzdrygn¹³,Pozna³ Stolnika; zacz¹³ wko³o siebie ¿egnaæI a¿eby tym pewniej straszne sny rozegnaæ,Odmawia³ litanij¹ o czyscowych duszach.Znowu wzrok mu sklei³ siê, zadzwoni³o w uszach -Widzi t³um szlachty konnej, b³yszcz¹ karabele:Zajazd! zajazd Korelicz, i Rymsza na czele!I ogl¹da sam siebie: jak na koniu siwym,Z podniesionym nad g³owê rapierem straszliwymLeci; rozpiêta na wiatr szumi taratatka,Z lewego ucha spad³a w ty³ konfederatka;Leci, jezdnych i pieszych po drodze obalaI na koniec Soplicê w stodole podpala -Wtem ciê¿ka marzeniami na pierœ spad³a g³owa,I tak usn¹³ ostatni Klucznik Horeszkowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]