[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdybyœcie tam wtedy byli, obserwowalibyœcie ze zdumieniemjak krzy¿uje przedramiona na piersi i k³adzie rêce nabarkach, równie skrupulatnie jak wczeœniepakowa³ torbê.Nawet gdybyœcie nie us³yszeli tego, co mówipó³g³osem, zobaczylibyœcie jak staje na palcach - trochê zawysoko, pomyœlelibyœcie pewno - a potem zaczyna obracaæ siêw dziwny sposób, coraz szybciej, wreszcie unosi siêw powietrzu, a¿ do ³ukowego sklepienia i znika, gdzie niedochodzi œwiat³o œwiecy.W jaki sposób uda³o mu siê tampozostaæ i jak d³ugo, nie wiem.Wkrótce, gdy wszystkie œwiece prócz jednej wypali³y siê,a ka¿dy inny dŸwiêk w czarnym zamku dawno ju¿ znik³ w k¹tachkomnat, da³o siê s³yszeæ s³abe skrobanie pazurów o kamienn¹posadzkê korytarza tu¿ za drzwiami.Nie by³o s³ychaæ aniszczêku ga³ki, ani zamka, w którym Lanak nie przekrêci³klucza, ale coœ wesz³o do pokoju.Na pocz¹tku skrywa³ tocieñ drzwi i choæ nie by³o widoczne, czai³o siê tam.Zrobi³o krok do przodu i znalaz³o siê bli¿ej drgaj¹cegop³omienia œwiecy.Sta³o na dwóch koñczynach, ale wygl¹da³otak, jak gdyby w ka¿dej chwili gotowe by³o z powrotem opaœæna cztery.Nogi by³y zbyt d³ugie i zgina³y siê wniew³aœciwych miejscach, podczas gdy rêce - czy przednienogi, cokolwiek to by³o - sprawia³y wra¿enie grubych.To coœby³o pokryte rdzawo-zielon¹ b³yszcz¹c¹ ³usk¹, a na brzuchu ipiersi znajdowa³a siê wielka naroœl - jak u sheknatha, takGri - ale da³o siê w niej zauwa¿yæ jak¹œ niezdrow¹ miêkkoœæ,jakiej nikt nigdy nie widzia³ u ¿ywego sheknatha.To coœ nieby³o martwe ani ¿ywe i mia³o zapach mokrych, gnij¹cychliœci.Zrobi³o nastêpny krok i œwiat³o œwiecy zadrga³o mu natwarzy.By³a to twarz Królowej.Niezupe³nie jej twarz, nie, gdy¿ delikatne rysy zamaza³ysiê, wygl¹da³o to tak, jak gdyby zosta³y przykryte warstw¹starej pajêczyny.Rdzawa skóra wydawa³a siê odp³ywaæ spodoczu, jak woda goniona przez wietrzyk.Widaæ by³o ³zy, któreprzybiera³y z³ocisty kolor, gdy pada³o na nie œwiat³o.- Zrobi³em straszn¹ rzecz - odezwa³ siê w ciemnoœcibardzo cicho Lanak.Królowa (albo to, co z niej zosta³o), odwróci³a siê ciê¿kow kierunku, sk¹d dobiega³ g³os, szukaj¹c go pustymi czarnymioczyma.- Ale nie mia³em innego wyjœcia - doda³ czarodziej.Stwór uniós³ sw¹ nieszczêsn¹ g³owê w jego kierunku iwtedy Lanak po raz pierwszy zobaczy³, co sta³o siê z w³osamiKrólowej.Usta wykrzywi³y siê strasznie, ukazuj¹c br¹zowe³upliwe zêby, a oczy na dŸwiêk g³osu nagle otworzy³y siêszeroko i rozb³ysky jak u umieraj¹cego.- Niepotrzebnie wspomia³em o przes³aniach - mówi³ Lanak.- Mog³em siê spodziewaæ, ¿e rozka¿ecie, abym nauczy³ was jeprzywo³ywaæ i skorzystacie z tej umiejêtnoœci, jak tylko siêoddalê.Dla kogo to pierwsze by³o przeznaczone, nie mampojêcia.Mo¿liwe, ¿e dla Zgromadzenia w Suk'kai zawzgórzami, mo¿liwe, ¿e dla Jirila z Derridow, mo¿liwerównie¿, ¿e dla mnie, dlaczego by nie? Przecie¿ przes³anianie maj¹ panów, i moglibyœcie z ³atwoœci¹ dojœæ do wniosku,¿e bezpieczniej by³oby mnie uciszyæ.Czy¿ nie tak, WaszaKrólewska Moœæ?To co zosta³o z Królowej wyda³o dŸwiêk.Móg³by onrozmiêkczyæ wasze koœci i moje na skutek przera¿enia alboz³amaæ nam serca, kto wie?- Ostatnie s³owo przywo³ania.Nie k³ama³em, no,niezupe³nie - ci¹gn¹³ czarodziej.- Rzeczywiœcie chroni onoprzed przes³aniem, ale nie tego, kto je wys³a³.Prawdêpowiedziawszy, udaremnia i anuluje ca³y czar, chroni¹c samcel przed z³ymi zamiarami wroga.Tak wiêc napiê³aœ ³uk iwypuœci³aœ strza³ê, i strza³a chybi³a.To moja wina.-Mówi³ wolno i z wyraŸnym znu¿eniem.- Ale przes³anie na mapana.Ostrzega³em ciê.Gdy nie dosiêg³o celu od razu,zwróci³o siê z ogromn¹ gwa³townoœci¹ w kierunku swegoŸród³a, swego jedynego domu - czyli ciebie.A kiedy nie by³ow stanie samo siê zniszczyæ ani po³¹czyæ siê z istot¹, zktórej powsta³o, zla³o siê z twoim cia³em, tak dobrze jaktylko potrafi³o.O tak.Tak.Gdzieœ w mieœcie zapia³ kogut, chocia¿ nie by³o jeszczeœwitu.To co pozosta³o z Królowej porusza³o siê ociê¿ale tui tam, patrz¹c na Lanaka wzrokiem, w którym miesza³a siêwœciek³oœæ i b³aganie.- Och, tkwi w nim samo z³o, w ka¿dym razie nie ma niczegodobrego - Lanak powiedzia³ ze smutkiem.- W¹tpiê, abymkiedykolwiek by³ w stanie opowiedzieæ o tym Dwyli.WaszaKrólewska Moœæ, nie czujê do was mi³oœci, ale nie potrafiêwas równie¿ nienawidziæ, widz¹c w takim stanie.Niepotrafiê uniewa¿niæ tego co wy i ja razem zrobiliœmy, ale toco mogê, zrobiê teraz.Wymówi³ kilka s³Ã³w chrapliwym g³osem, wypowiadaj¹c je zwielk¹ starannoœci¹.Jeœli nawet towarzyszy³y temu jakieœgesty, nie mo¿na ich by³o zobaczyæ.To, co pozosta³o z Królowej zaczê³o siê jarzyæ.P³onê³ocoraz jaœniej, a¿ sam Lanak musia³ zamkn¹æ oczy.Ale obrazpozosta³ mu pod powiekami.Widzia³ zarysy Królowej i jejprzes³ania, rozdzielone, ale i razem: j¹ dumn¹, piêkn¹,przebieg³¹, i to drugie - to drugie! - obejmuj¹ce j¹ wogniu.Potem wszystko znik³o, ale myœlê, ¿e Lanak nigdynaprawdê nie przesta³ tego widzieæ.Byæ mo¿e siê mylê.W pokoju Lanaka by³o teraz nieco jaœniej, a do dŸwiêkówdobiegaj¹cych z kuchni do³¹czy³o zawodzenie jakiegoœNounouri, odmawiaj¹cego ranne modlitwy.W Fors jest wieluNounos, a przynajmniej dawniej tak by³o.- Nikt wiêcej was nie zobaczy - powiedzia³ Lanak wpustkê.- Nie potrafiê po³o¿yæ kresu waszemu cierpieniu, alenie musicie cierpieæ na oczach wszystkich.A je¿eli ktoœwiêkszy ode mnie potrafi zdzia³aæ wiêcej, przyœlê go tu.Proszê o wybaczenie, Wasza Królewska Moœæ.¯egnam.Uf! Skoñczy³em! Choæ opowieœæ trwa³a d³u¿ej ni¿zak³ada³em, proszê o wybaczenie.Lanak wróci³ do domu wKarakosk, do Dwyli i córeczki, do swoich pól i ciemnegopiwa, i ogni sztucznych.I zrobi³ wszystko, co by³o w jegomocy, aby znikn¹æ ze wszystkich innych opowieœci iwspomnieñ.Niezupe³nie mu siê to uda³o, ale tak siê dzieje,gdy jest siê w czymœ zbyt dobrym.Nic ju¿ wiêcej o nim niepowiem, co z pewnoœci¹ by go ucieszy³o, gdyby siê o tymdowiedzia³.A co do Królowej.Kiedy ostatnio by³em w Fors na'Shachim,niezbyt dawno, wci¹¿ jeszcze kilku ulicznych sprzedawcówoferowa³o talizmany ka¿demu, kto mia³ byæ goœciem w czarnymzamku.Mia³y one chroniæ przed smutnym i mœciwym duchem,który wci¹¿ b³¹ka siê po komnatach.Swoj¹ drog¹, procederten jest ca³kowicie nielegalny: kupno takiego talizmanu jestkarane utrat¹ rêki, a sprzeda¿ - g³owy.Sam spêdzi³em kilkanocy w zamku bez takiej ochrony i nic z³ego mnie niespotka³o.Nie licz¹c snów, oczywiœcie.Prze³o¿y³a Brygida KaliszewiczPETER S.BEAGLEAmerykañski autor fantasy.Jest tak¿e utalentowanymgitarzyst¹, piosenkarzem i tekœciarzem.Urodzi³ siê w 1939r., przez ca³e doros³e ¿ycie zajmuje siê twórczoœci¹literack¹.Debiutancki "Ostatni jednoro¿ec", którym zas³yn¹³,doczeka³ siê kontynuacji ("Sonata jednoro¿ca") i wielu wydañna ca³ym œwiecie.Z ciep³ym przyjêciem spotka³y siê tak¿ejego zbiory opowiadañ: "Opowieœci karczmarza" oraz "GiantBones"; z tego ostatniego zbioru przygotowywanego do drukuprzez Prószyñskiego i S-kê pochodzi niniejsze opowiadanie.(anak)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]