[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawidłowe rozpoznanie,odpowiednia terapia.Nie będę sprawdzał. - Terapia nie działa - jęknął praktykant.- Trudno temudziecku podać jakieś leki, torsje powtarzają się. - Doodbytniczo - podsunął Jastrząb. - Chyba trzeba będzie.Najgorzej, że temperatura utrzymuje sięciągle dużo powyżej normy.Mały majaczy i. - Służba nie chce przy nim czuwać.Boją się - dokończyłmłody Stworzyciel ponuro.- I ja się nie dziwię.Meble przesuwają się same,przedmioty lewitują albo zmieniają się w co innego.On nad tym nie panuje.Sam sięobawiam, czy wyjdę stamtąd w niezmienionym stanie.Popatrz.Wyciągnął z kieszenijakiś przedmiot. - Prawdopodobnie przedtem była to metalowa łyżka.Uchwytwygiął się łukowato, a czerpaczek zmienił kształt na podobieństwo liściadziwacznej rośliny.Wrażenie potęgowały smugi metalu o różnych barwach. - Przedtem była srebrna - rzekł markotnie Imbir.- Teraz tosrebro pomieszane z c2ymś, czegojak żyję nie widziałem.Całkiem nowy metal. Zaintrygowany Jastrząb zabrał mu przetransformowaną łyżeczkę. - Podsunę to komuś do analizy.Alę masz rację, że takie harcemogą być niebezpieczne.Spróbuj zamoczyć chłopca w zimnej wodzie.Sposób drastycznyi daje krótkotrwały efekt, ale obniży mu gorączkę na pewno.Powodzenia. Jastrząb odprowadzał ucznia wzrokiem, z którego przezierałowspółczucie.Dowiedział się o niespodziewanym pacjencie Imbira niemal natychmiast poprzekroczeniu Bramy: Zarządca zachodniej wieży wyraził niezadowolenie z samowolnegopodjęcia decyzji przez młodzieńca, a Jastrzębiowi dał wyraźnie do zrozumienia, żelepiej by było dla wszystkich, gdyby Pani Strzał przywołała Nocnego Śpiewaka dosiebie."Dokuczliwe dziecko, tępe i pozbawione zdolności.Ma trwale zablokowanytalent przetwarzania materii i nie widzę sensu trzymania go tutaj" - usłyszałJastrząb.- "Lepiej by było, gdyby sprawa rozwiązała się sama".Oczywiście nie powtórzył Imbirowl tych sugestii.Chłopak był pełen zapału iideałów.Wystarczająco źle się stało, że jego pierwszy samodzielnie leczony pacjentbył w tak ciężkim stanie.Śmierć dziecka będzie szokiem dla młodego medyka.Jastrząb obrócił w palcach metalową formę, zamyślony. - Trwale zablokowany talent? - mruknął ironicznie.- Ktoś tupowinien zmienić poglądy Zanurzenieskręcającego się dziecka w balii z lodowatą wodą podejrzanie przypominało torturę.Jednak z ulgą Róża spostrzegła, że Nocny Śpiewak po chwili przestał się wyrywać izaczął patrzeć przytomniej. - Ja jestem strasznie chory, no nie? - jęknął cicho.- Jakjestem chory, to mnie zawsze moczą. - Tak, kotku, jesteś bardzo chory, ale będzie lepiej.Nie zimnoci? - Nie, było mi za gorąco.Tak lepiej.Wszędzie jest dużogwiazd, Różyczko.wszędzie - mówił Nocny Śpiewak monotonnie.- Masz włosy zgwiazd i ta woda jest z gwiazd.Gwiazdy.Niebo spadło mi na głowę. - On znów bredzi - powiedziała Róża z niepokojem. - Nie, wiem, o co mu chodzi - rzekł Imbir, po czym pochylił sięnad chłopcem.- Na razie zostaw te gwiazdy w spokoju, mały.Jak będziesz zdrowy,pokażę ci, co można z nimi zrobić. Po kąpieli Nocny Śpiewak zasnął.Imbir i Róża usiedli przy stolei rozmawiali przyciszonymi głosami. - To nie jest odpowiednie miejsce dla dziecka - mówiładziewczyna - O niego w ogóle nikt nie dba.Dzieciak włóczy się, gdzie chce, robi, comu się podoba, bez żadnej kontroli.Nikomu nie chce się sprawdzić, gdzie chodzi, cojada i w ogóle, czy zjadł cokolwiek.O psa dba się lepiej! Chcieli sobie wychodowaćStworzyciela , a jak małemu nie szła nauka , to odstawili go do kąta.Spójrz , jak tuwygląda ! To ma być pomieszczenie dla dziecka ?! Skład mebli. Imbir pokiwał głową - Nie ma zabawek.To mnie zdziwiło pierwsze.Jak to jest ,żeby mały chłopiec nie miał piłki albo drewnianych żołnierzyków ? - Nie umie się bawić - szepnęła smutno Róża - Nie zależy muna takich drobiazgach.Mały staruszek.Puszcza trzcinowe łódki nad rzeką.Lepigliniane zwierzaki , ale nie widziałam żeby bawił się nimi.Robi je a potem je chowa.To takie dziwne dziecko. - Mam ochotę temu zaradzić.Poczekamy tylko parę dni ażdojdzie do siebie. Skośne promieniesłońca wpadały przez uchylone okiennice i rysowały złote pasma na kołdrze.NocnyŚpiewak wpół siedział na łóżku , oparty na stercie poduszek i przyglądał siędrobinom kurzu , wirującym w słonecznej smudze.Ich ruch , niby bezwładny , a jednakzachowujący pewne oznaki porządku , fascynował go.Zastanawiał się , czy te pyłkinie są żywe , przynajmniej odrobinę i czy mogą go widzieć tak jak on je. Wszedł Imbir
[ Pobierz całość w formacie PDF ]