[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.zdrajca !.Wszystka krew nap³ynê³a do g³owy dumnemu magnatowi; zsinia³, rzek³byœ: za chwilê zwali siê trupem pod stó³.- Ganchof i Kmicic do mnie!.- rykn¹³ straszliwym g³osem.W tej chwili czworo podwoi wiod¹cych do sali rozwar³o siê naraz z ³oskotem i oddzia³y szkockiej piechoty wkroczy³y groŸne, milcz¹ce, z muszkietami w rêku.Od g³Ã³wnych drzwi wiód³ je Ganchof.- Stój! - krzykn¹³ ksi¹¿ê.Po czym zwróci³ siê do pu³kowników:- Kto za mn¹, niech przejdzie na praw¹ stronê sali!- Ja ¿o³nierz, hetmanowi s³u¿ê!.Bóg niech mnie s¹dzi!.- rzek³ Char³amp przechodz¹c na praw¹ stronê.- I ja! - doda³ Mieleszko.- Nie mój bêdzie grzech!- Protestowa³em jako obywatel, jako ¿o³nierz s³uchaæ muszê - doda³ trzeci, Niewiarowski, który chocia¿ poprzednio bu³awê rzuci³, teraz widocznie ul¹k³ siê Radziwi³³a.Za nimi przesz³o kilku innych i spora wi¹zka szlachty; lecz Mirski, najwy¿szy godnoœci¹, i Stankiewicz, najstarszy wiekiem, i Hoszczyc, i Wo³odyjowski, i Oskierko pozostali na miejscu, a z nimi dwóch Skrzetuskich, pan Zag³oba i ogromna wiêkszoœæ tak towarzyszów rozmaitych powa¿nych i lekkich chor¹gwi, jak i szlachty.Szkocka piechota otoczy³a ich murem.Kmicic od pierwszej chwili, w której ksi¹¿ê wzniós³ toast na czeœæ Karola Gustawa, zerwa³ siê wraz ze wszystkimi z miejsca, oczy postawi³ w s³up i sta³ jak skamienia³y, powtarzaj¹c zblad³ymi wargami:- Bo¿e!.Bo¿e!.Bo¿e!.com ja uczyni³?.Wtem g³os cichy, ale dla jego ucha wyraŸny, zaszepta³ blisko:- Panie Andrzeju !.On chwyci³ siê nagle rêkoma za w³osy:- Przeklêtym na wieki!.Bogdaj mnie ziemia po¿ar³a!.Na twarzy Billewiczówny wyst¹pi³y p³omienie, a oczy jak gwiazdy jasne utkwi³a w Kmicicu:- Hañba tym, którzy przy hetmanie staj¹!.Wybieraj!.Bo¿e wszechmog¹cy!.Co waæpan czynisz?!.Wybieraj!.- Jezu! Jezu! - zakrzykn¹³ Kmicic.Tymczasem sala rozleg³a siê okrzykami, inni w³aœnie rzucali bu³awy pod nogi ksiêcia, ale Kmicic nie przy³¹czy³ siê do nich; nie ruszy³ siê i wówczas, gdy ksi¹¿ê zakrzykn¹³: “Ganchof i Kmicic do mnie!" - ani gdy piechota szkocka wesz³a ju¿ do sali - i sta³ targany boleœci¹ i rozpacz¹, z ob³¹kanym wzrokiem, z zsinia³ymi usty.Nagle zwróci³ siê do Billewiczówny i wyci¹gn¹³ do niej rêce:- Oleñka!.Oleñka!.- powtórzy³ z jêkiem ¿a³osnym, jak dziecko, które krzywda spotyka.Lecz ona cofnê³a siê ze wstrêtem w twarzy i zgroz¹.- Precz.zdrajco! - odpowiedzia³a dobitnie.W tej chwili Ganchof skomenderowa³: “Naprzód!" - i oddzia³ Szkotów otaczaj¹cy wiêŸniów ruszy³ ku drzwiom.Km icic pocz¹³ iœæ za nim i jak nieprzytomny, nie wiedz¹c, dok¹d i po co idzie.Uczta by³a skoñczona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]