[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mo¿e aktorka?- Przepraszam, ¿e przeszkadzam.- Jakby nie zauwa¿aj¹c jego nie ogolonej twarz idojmuj¹cego zimna panuj¹cego w pokoju, ruszy³a w stronê drzwi do ³azienki.-Zajmie mi totylko chwilkê.Aktorka.Prostacki akcent by³ sztuczny, udawany; nie by³a ani irlandzk¹, aniszkock¹ch³opk¹.Poza tym porusza³a siê lekkim krokiem i nie mia³a ¿ylaków, jakiemiewaj¹ kobiety,które ca³e ¿ycie nosz¹ poœciel i œciel¹ ³Ã³¿ka.Zdradza³y j¹ równie¿ d³onie,bia³e i miêkkie, niezniszczone przez œrodki czyszcz¹ce.Brayowi zrobi³o siê ¿al staruszki; poczu³ pogardê dla Taleniekowa, ¿e niepotrafi³znaleŸæ kogoœ bardziej odpowiedniego.Nawet zwyk³a pokojówka by³aby lepsza - ipewniejmniej by siê ba³a.- Zmieni³am panu rêczniki - powiedzia³a kobieta, wychodz¹c z ³azienki i kieruj¹csiêdo drzwi.- I ju¿ sobie idê.Przepraszam za k³opot.Scofield powstrzyma³ j¹ drobnym gestem, tak drobnym, ¿e prawdziwa pokojówkazmieniaj¹ca rêczniki by go nie zauwa¿y³a.- Tak? - spyta³a kobieta, patrz¹c czujnie na Scofielda.- Czy mo¿e mi pani zdradziæ, z jakiej czêœci Irlandii pani pochodzi? Nie umiemumiejscowiæ pani akcentu.Czy¿by z County Wicklow?- Tak, proszê pana.- A wiêc z po³udnia?- Tak, proszê pana.Dziêkujê panu - powiedzia³a szybko, k³ad¹c lew¹ d³oñ naklamce.- Czy mo¿e mi pani zostawiæ jeszcze jeden czysty rêcznik? Proszê po³o¿yæ na³Ã³¿ku.- Co? - Kobieta odwróci³a siê ze zdziwionym wyrazem twarzy.- Oczywiœcie, proszêpana.Kiedy ruszy³a w stronê ³Ã³¿ka, Bray podszed³ do drzwi i przesun¹³ zasuwê, mówi¹c³agodnym tonem, ¿eby nie p³oszyæ i tak ju¿ wystraszonego ptaka: - Chcia³bymchwilê z pani¹porozmawiaæ.Wie pani, zauwa¿y³em pani¹ wczeœniej, a dok³adniej o czwartejrano.Szelest materia³u, nag³y syk powietrza.Znajomy dŸwiêk.W pokoju, za jegoplecami!Odwróci³ siê pospiesznie, ale nie zd¹¿y³.Us³ysza³ st³umione pykniêcie inatychmiastpoczu³ na szyi ostre pieczenie.Krew trysnê³a mu na lewe ramiê.Rzuci³ siê wprawo; drugakula trafi³a w œcianê tu¿ nad nim.Zamachn¹³ siê i waln¹³ rêk¹ w lampê nastoliku, posy³aj¹cj¹ w stronê pokojówki, która sta³a na œrodku pokoju, zaledwie dwa metry odniego,niewiarygodnie wprost przeistoczona.Zamiast rêczników, które upuœci³a na ziemiê, stara kobieta trzyma³a w rêcerewolwer.Zmieszanie i niepewnoœæ prys³y z jej twarzy; Bray mia³ przed sob¹ spokojne,opanowaneoblicze wytrawnej morderczyni.Powinien by³ siê domyœliæ!Run¹³ na pod³ogê i z³apa³ za nogê stolik; przekrêci³ siê w prawo, w lewo,nastêpniepoderwa³ siê, zas³aniaj¹c siê stolikiem i pos³uguj¹c siê nim jak niedu¿ymtaranem.Rozleg³ysiê jeszcze dwa wystrza³y; z blatu, kilka centymetrów nad g³ow¹ Braya, posypa³ysiê drzazgi.Wreszcie doskoczy³ do kobiety i przygwoŸdzi³ j¹ stolikiem do œciany z tak¹ si³¹,¿e zsykiem wypuœci³a z p³uc powietrze; z jej wykrzywionych ust pociek³a œlina.- Ty chuju!Stukot rewolweru, który wypad³ z rêki, niemal zag³uszy³ jej wrzask.Scofieldcisn¹³stolikiem w nogi kobiety i schyli³ siê po broñ.Trzymaj¹c rewolwer, wyprostowa³ siê i chwyci³ skulon¹ postaæ za w³osy,odci¹gaj¹cj¹ od œciany.Ruda peruka oraz wygnieciony czepek pokojówki zosta³y mu w rêce;zachwia³siê, trac¹c na moment równowagê.Korzystaj¹c z okazji, siwa morderczynib³yskawiczniewyci¹gnê³a nó¿ - sztylet z cienkim ostrzem.Bray widzia³ ju¿ takie sztylety -by³y równiegroŸne jak broñ palna, gdy¿ ostrza mia³y powleczone sukcynilocholin¹.Parali¿nastêpowa³prawie natychmiast, œmieræ kilka sekund póŸniej.Wystarczy³a powierzchowna rana,czychoæby draœniêcie.Pokojówka ruszy³a do ataku, dŸgaj¹c no¿em prosto przed siebie; taki w³aœnie ciosnajtrudniej by³o odparowaæ; u¿ywali go tylko najbardziej doœwiadczeni zawodowcy.Brayodskoczy³ do ty³u i z ca³ej si³y spuœci³ rewolwer na przedramiê kobiety.Syknê³az bólu icofnê³a rêkê, lecz nie zamierza³a zaprzestaæ ataku.- Stój! - zawo³a³ Bray, mierz¹c z rewolweru w jej g³owê.- Odda³aœ czterystrza³y, s¹jeszcze dwa naboje! Rzuæ nó¿, bo ciê zabijê!Stara kobieta zatrzyma³a siê i opuœci³a d³oñ ze sztyletem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]