[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaraz, przecie¿ nefryt opiekuje siê szczególnie ludŸmi urodzonymi pod znakiem Panny! Tak wiêc brosza jest czyimœ talizmanem.Ma mu przynosiæ szczêœcie! No jasne! Przecie¿ raczej nale¿y wykluczyæ, aby ktoœ zabiera³ ze sob¹ na w³Ã³czêgê po ruinach rodzinne pami¹tki! Co innego zabraæ talizman na ryzykown¹ wyprawê!Tak wiêc mog³em za³o¿yæ, ¿e w³aœcicielem, a raczej w³aœcicielk¹ broszy - bo to damska ozdoba - by³a kobieta spod znaku Panny.Jeœli skojarzyæ nieznajom¹ z knajpy pod Sulejowem i informacjê Urwisów o damie w p³aszczu z kapturem, pasa¿erce volvo, to ca³kiem prawdopodobne, ¿e wróci³a co najmniej raz jeszcze do komnatki profesora.Ale czego mog³a tam szukaæ po jego œmierci? Co tak cennego móg³ zostawiæ w mauretañskiej wie¿y biedny stary cz³owiek?Przypomnia³y mi siê chwile sprzed dwóch lat, gdy tak jak dziœ z dachów skapywa³ roztaja³y œnieg.Pozna³em Pronobisa w Wiedniu, mieszkaliœmy w staroœwieckim hotelu przy Hauptstrasse 7.„Zwei Minuten von der Staatsoper” - jak g³osi³a nalepka, któr¹ tu ozdabiano walizki goœci.Hotel nazywa³ siê „Goldenes Lamm” i chlubi³ siê tym, ¿e niegdyœ raczy³ tu zamieszkiwaæ czeski kompozytor Antonin Dworzak.Pronobis ca³e dnie spêdza³ w Tajnym Archiwum Policji Austriackiej, z niezwyk³¹ drobiazgowoœci¹ poszukuj¹c tropów dwóch najwiêkszych alchemików Odrodzenia: Johna Dee i Edwarda Kelleya, których podejrzewa³, ¿e byli szpiegami królowej angielskiej, El¿biety I, sprowadzonymi do Polski w 1585 roku przez Olbrachta £askiego, wojewodê sieradzkiego, w celu zamachu na ¿ycie króla Stefanii Batorego.Profesor d³ugie godziny opowiada³ o tajemniczym kryszta³owym zwierciadle Johna Dee, o wywo³ywaniu zjaw i straszliwych proroctwach.Z Wiednia zamierza³ Pronobis pojechaæ do Wielkiej Brytanii, aby tam przeczytaæ orygina³ prowadzonego przez Dee diariusza jego pobytu w Polsce.Ale w³aœnie wtedy cofniêto mu zagraniczne stypendium naukowe.Teraz nie by³o go ju¿ miêdzy ¿ywymi.Odszed³ zostawiaj¹c mi portret opata Bernarda.Dlaczego w³aœnie podobiznê tego cz³owieka, bêd¹cego tak jaskrawym przeciwieñstwem jego osoby podarowa³ mi profesor? Chcia³ ze mnie zakpiæ? Zna³em go jako cz³owieka bardzo serio! Mo¿e wiêc portret opata by³ niedopowiedzianym przes³aniem dla mnie? A ja tak ³atwo siê go pozby³em! Zrobi³o mi siê przykro i jak zawsze w takich sytuacjach nabra³em ochoty na papierosa.Ale wiedzia³em, jak sobie z t¹ pokus¹ poradziæ.Wsta³em od sto³u, odsun¹³em zas³onê i otworzy³em szeroko okno.Nie ma to jak ³yk œwie¿ego powietrza! W oknach domów naprzeciw jarzy³y siê choinkowe œwiate³ka, s³ychaæ by³o cich¹ melodiê kolêdy.I wtedy w ciemnym oknie klatki schodowej po drugiej stronie ulicy b³ysnê³o rubinowe oko Jednoczeœnie us³ysza³em œwist nad g³ow¹ i cichy stuk za plecami.Odwróci³em siê.Jeszcze dr¿¹c od uderzenia tkwi³, wbity we wspornik rega³u, metalowy be³t.Szarpn¹³em zas³onê przys³aniaj¹c okno i opad³em na fotel.Na plecach czu³em zimn¹ stru¿kê potu.Sporo czasu minê³o, nim podnios³em siê i podszed³em do rega³u.Be³t wbity by³ g³êboko i sporo wysi³ku kosztowa³o mnie wydobycie go z drewna.Wykonano go z aluminium i z jednej strony opatrzono w trójk¹tny stalowy grot, z drugiej zaœ w plastikowe trzy w¹skie lotki.Na jednej z nich wyraŸnie znaczy³y siê cztery naciêcia.Zgasi³em œwiat³o i ostro¿nie wyjrza³em zza zas³ony.Okno klatki schodowej, w którym ujrza³em b³ysk, by³o zamkniête i ciemne.Po³o¿y³em be³t obok broszy:- Wiem, ¿e coœ was ³¹czy.I dowiem siê, co!Zadzwoni³ telefon:- Weso³ych œwi¹t, Tomaszu! - us³ysza³em g³os Nataniela.- O której wyruszamy?- Weso³ych! - odpowiedzia³em ponuro.- A dok¹d to mamy wyruszyæ?- Jak to „dok¹d”? - g³os mistrza brzmia³ szczerym zdumieniem.- Pojutrze do £êk! Co siê z tob¹ dzieje?! Czy¿byœ zapomnia³ dwudziestym ósmym, zapisanym na kartce bandziorów?- Nie dzieje siê ze mn¹ nic nadzwyczajnego, oprócz tego, ¿e strzelano do mnie.- Strzelano? Na Boga! - przerazi³ siê Nataniel.- Kto? Z czego?- Sam chcia³bym wiedzieæ kto.A strzelano z kuszy.- Z kuszy?.- s³uchawka zabulgota³a œmiechem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]