[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Rusz¹ za nami w dwie minuty.- Mo¿e.Ale jeœli zachowamy kamienny spokój, to jest szansa, i¿ pomyœl¹, ¿e to coœ rutynowego, jakaœ czêœæ ich planu.a kiedy ju¿ siê zorientuj¹, ¿e to nieprawda, bêdziemy sto kilometrów st¹d.- Teremon coraz bardziej zapala³ siê do swego pomys³u.- Co na to powiesz? Czy mamy jak¹œ inn¹ szansê? Po co iœæ dalej do Amgando na piechotê, skoro ta podró¿ zajmie nam ca³e tygodnie, a oni mog¹ wyprzedziæ nas w kilka godzin?Siferra przygl¹da³a siê mu, jakby straci³ rozum.- Obezw³adniæ dwóch Aposto³Ã³w.porwaæ jeden z ich wozów, z rykiem odjechaæ do Amgando.Teremonie, przecie¿ wiesz, ¿e to siê nigdy nie uda!- W porz¹dku - rzuci³ szorstko.- Zostañ tutaj.Spróbujê sam to zrobiæ.To nasza jedyna szansa.Wsta³ i schylony zacz¹³ biec wzd³u¿ balustrady w kierunku rampy zjazdowej, oddalonej o jakieœ sto metrów.- Nie.zaczekaj, Teremonie.Obejrza³ siê i uœmiechn¹³ szeroko.361- Idziesz?- Tak.Ach, to szaleñstwo!- Wiem, lecz co innego nam pozosta³o?Oczywiœcie Siferra mia³a racjê.Plan by³ wariacki, jednak Teremon nie widzia³ ¿adnej alternatywy.Raport, który otrzyma³ Biney, zosta³ przekrêcony, to by³o jasne.Aposto³owie nigdy nie zamierzali przemierzaæ Wielkiej Autostrady Po³udniowej prowincja po prowincji, ale wyruszyli bezpoœrednio do Amgando w wielkim wojskowym konwoju, obieraj¹c drugorzêdne drogi, które co prawda prowadzi³y naoko³o, ale by³y przejezdne.Amgando jest zgubione.Œwiat wpadnie w rêce Mondiora.Chyba.Chyba ¿e.Teremon nigdy nie myœla³ o sobie jak o bohaterze.O bohaterach pisa³ w gazecie - ludziach, którzy w ekstremalnych warunkach osi¹gali szczyty swych mo¿liwoœci dokonuj¹c wielkich czynów, na jakie zwyk³y œmiertelnik nigdy by siê nie wa¿y³, nie mówi¹c ju¿ o ich realizacji.I oto on, w tym odmienionym œwiecie, beztrosko mówi o obezw³adnieniu zakapturzonych fanatyków, porwaniu wojskowej ciê¿arówki i ucieczce do Amgando, aby zatr¹biæ na alarm przed zbli¿aj¹cym siê atakiem.Szaleñstwo.Czyste szaleñstwo.A mo¿e w³aœnie dlatego siê uda.Kto by siê spodziewa³, ¿e dwoje ludzi spadnie jak z nieba na to spokojne, sielankowe obozowisko i najzwyczajniej odjedzie jednym z wozów w sin¹ dal?Chy³kiem zeszli po rampie zjazdowej, Teremon nieco z przodu.Miêdzy nimi a obozem Aposto³Ã³w rozpoœciera³a siê dawno nie koszona ³¹ka.- Ukryjmy siê w tej wysokiej trawie i spróbujmy podczo³gaæ do obozu - wyszepta³.- Jak napatoczy siê dwójka Aposto³Ã³w, zaskoczymy ich.Po³o¿y³ siê na brzuchu i zacz¹³ czo³gaæ przez trawê.Siferra posuwa³a siê tu¿ za nim.Dziesiêæ metrów.Dwadzieœcia.Byle dalej, schyliæ g³owê i naprzód, do tego ma³ego pagórka, a potem zaczekaæ.zaczekaæ.362Wtem tu¿ za nimi rozleg³ siê jakiœ g³os:- Co my tu mamy? Chyba jakieœ dwa osobliwe wê¿e? Teremon obejrza³ siê i wstrzyma³ oddech.O Bogowie! Aposto³owie - by³o ich siedmiu czy oœmiu! Sk¹d siê tu wziêli? Urz¹dzali sobie piknik poœrodku ³¹ki? A on i Siferra czo³gali siê obok i nikogo nie zauwa¿yli?- W nogi! - rzuci³ do niej.- Ty w tê, a ja w tamt¹ stronê.Zacz¹³ biec w lewo, w kierunku s³upów podtrzymuj¹cych autostradê.Mo¿e zdo³a zostawiæ ich w tyle i znikn¹æ w lesie po drugiej stronie szosy.Nie, nie.By³ silny i szybki, ale oni byli jeszcze silniejsi i jeszcze szybsi.K¹tem oka dostrzeg³, jak go doganiaj¹.- Siferro! - krzykn¹³.- Uciekaj! U-cie-kaj! Mo¿e jej siê uda³o.Znik³a mu z oczu.Aposto³owie otoczyli go ciasnym krêgiem.Siêgn¹³ po punktowiec, ale jeden z nich momentalnie chwyci³ go za rêkê, a inny z³apa³ od tym za szyjê.Wyrwali mu broñ.Ktoœ kolanem podbi³ mu nogi.Upad³ ciê¿ko, przetoczy³ siê po ziemi, spojrza³ w górê.Odpowiedzia³y mu spojrzenia piêciu zakapturzo-nych twarzy, surowych i bez cienia uœmiechu.Jeden z Aposto³Ã³w trzyma³ punktowiec Teremona wycelowany prosto w jego serce.- Wstawaj - rozkaza³.- Powoli.Z rêkoma do góry.Teremon niezdarnie podniós³ siê na nogi.- Kim jesteœ? Co tu robisz? - spyta³ Aposto³ w³adczym tonem.- Mieszkam tu w pobli¿u.Razem z ¿on¹ wracaliœmy skrótem przez te ³¹ki do domu.- Najbli¿sze gospodarstwo jest o dziesiêæ kilometrów st¹d.Bardzo d³ugi skrót.- Aposto³ skin¹³ g³ow¹ w kierunku obozu.- Pójdziesz z nami.Folimun na pewno zechce z tob¹ porozmawiaæ.Folimun!A wiêc jednak prze¿y³ noc zaæmienia.I teraz dowodzi³ ekspedycj¹ przeciw Amgando.Teremon rozejrza³ siê wokó³.Ani œladu Siferry.Mia³ nadziejê, ¿e jest ju¿ z powrotem na autostradzie i co si³363zmierza do Amgando.W¹t³a to by³a nadzieja, ale jedyna, jaka mu pozosta³a.Aposto³owie zaprowadzili go do obozowiska.Nagle znalaz³ siê poœrodku t³umu postaci w kapturach.To by³o niesamowite.Prawie nikt jednak nie zwraca³ uwagi, kiedy jego przeœladowcy popychali go w kierunku najwiêkszego z namiotów.Folimun siedzia³ w g³êbi namiotu i przegl¹da³ plik papierów.Zwróci³ ch³odne b³êkitne oczy na Teremona i natychmiast jego szczup³¹, wyrazist¹ twarz rozjaœni³ pe³en zdumienia uœmiech.- Teremon? Ty tutaj? Co tu robisz? Zbierasz materia³ do reporta¿u?- Zmierzam na po³udnie, Folimunie.Wybieram siê na ma³e wakacje, jako ¿e w mieœcie sytuacja jest trochê nieustabilizowana.Czy móg³byœ ³askawie poprosiæ tych twoich zbirów, by nie wykrêcali mi r¹k?- Puœæcie go - rozkaza³ Folimun.- Teremonie, powiedz mi dok³adniej, dok¹d idziesz?- To nie powinno ciê obchodziæ.- Pozwól mnie o tym decydowaæ.Idziesz do Amgando, prawda?Teremon pos³a³ fanatykowi przeci¹g³e, lodowate spojrzenie.- Nie widzê powodu, abym musia³ ci cokolwiek mówiæ.- Ja odpowiedzia³em na wszystkie pytania, kiedy przeprowadza³eœ ze mn¹ wywiad.- Œwietny dowcip.- Teremonie, chcê wiedzieæ, dok¹d siê kierujesz."ZwódŸ go - przemknê³o Teremonowi przez g³owê.- ZwódŸ go tak d³ugo, jak potrafisz".- Odmawiam odpowiedzi na to pytanie i na ka¿de inne, które mi zadasz - powiedzia³ stanowczo.- O moich zamiarach bêdê rozmawia³ jedynie z samym Mondiorem.Folimun przez chwilê nie odpowiada³.PóŸniej na jego ustach pojawi³ siê przelotny uœmiech.Nagle zupe³nie niespodziewanie wybuchn¹³ œmiechem.Teremon zastanawia³ siê, czy kiedykolwiek przedtem widzia³ œmiej¹cego siê Folimuna.364- Z Mondiorem? - powtórzy³ Aposto³, a jego oczy skrzy³y siê weso³oœci¹.- Mondior nie istnieje, przyjacielu.Nigdy nie istnia³.42Siferze trudno by³o uwierzyæ, ¿e uda³o jej siê uciec, lecz najwyraŸniej tak siê w³aœnie sta³o.Wiêkszoœæ z Aposto³Ã³w, którzy zaskoczyli ich na ³¹ce, pobieg³a za Teremonem.Kiedy obejrza³a siê, zobaczy³a, ¿e osaczyli go niczym psy myœliwskie zwierzynê i powalili na ziemiê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]