[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mów dalej, Faronie.Jak wygl¹da³o to wasze urz¹dzenie? Na czym mia³o polegaæ doœwiadczenie?- Pomys³ przyszed³ nam do g³owy parê miesiêcy temu - zacz¹³ Faron - i pracowaliœmy nad nim w wolnych chwilach.Imot w centrum miasta znalaz³ budynek z dachem w kszta³cie kopu³y - zdaje siê, ¿e jakiœ magazyn.Zreszt¹ wszystko jedno.Kupiliœmy go.- Za co? - wtr¹ci³ Athor oskar¿ycielsko.- Sk¹d wziêliœcie pieni¹dze?- Z naszych kont w banku - mrukn¹³ wysoki i koœcisty Imot 70.- Dom kosztowa³ dwa tysi¹ce kredytów.- Zacz¹³ siê usprawiedliwiaæ: - Có¿ z tego? Jutro dwa tysi¹ce kredytów nie bêd¹ niczym wiêcej jak dwoma tysi¹cami skrawków papieru.- Naturalnie! - przytakn¹³ Faron.- Kupiliœmy wiêc dom i od góry do do³u wy³o¿yli czarnym aksamitem, ¿eby uzyskaæ mo¿liwie najdoskonalsz¹ ciemnoœæ.Potem w suficie dachu wywierciliœmy maleñkie dziurki i przykryli je metalowymi pokrywkami, które za jednym naciœniêciem prze³¹cznika mo¿na by³o jednoczeœnie usun¹æ.Nie robiliœmy tego sami.Zatrudniliœmy stolarza, elektryka i kilku innych - pieni¹dze nie gra³y roli.Chodzi³o o to, ¿eby do wnêtrza przez dziury w dachu przechodzi³o œwiat³o, dziêki czemu uzyskalibyœmy wra¿enie gwiazd.- A raczej tego, czym s¹ gwiazdy w naszym wyobra¿eniu - poprawi³ Imot.Zapad³a pe³na napiêcia cisza.Nikt nawet nie odetchn¹³.Wreszcie Athor rzek³ surowo:- Nie mieliœcie ¿adnego prawa robiæ we w³asnym zakresie.Faron speszy³ siê wyraŸnie.- Wiemy, panie profesorze, ale, szczerze mówi¹c, obydwaj uwa¿aliœmy, ¿e to eksperyment doœæ niebezpieczny.198Gdyby doœwiadczenie siê uda³o, mogliœmy nawet oszaleæ - wnosz¹c z tego, co mówi³ profesor Szirin, wydawa³o siê to wielce prawdopodobne.Uznaliœmy, ¿e musimy sami zaryzykowaæ.Planowaliœmy, ¿e je¿eli zachowamy zdrowe zmys³y, rozwiniemy w sobie odpornoœæ na w³aœciwe zjawisko, a potem powtórzymy eksperyment ze wszystkimi pracownikami obserwatorium.Niestety, w ogóle nic nam nie wysz³o.- Dlaczego? Co siê sta³o? Tym razem odpowiedzia³ Imot:- Zamknêliœmy siê w œrodku i przyzwyczaili wzrok do ciemnoœci.To potworne wra¿enie! W zupe³nej ciemnoœci cz³owiek ma uczucie, ¿e wal¹ siê na niego œciany i sufit.Przetrwaliœmy to i przekrêciliœmy wy³¹cznik.Pokrywki odskoczy³y i w górze zab³ys³y punkty œwiat³a.- I co?- Nic! To by³o nienormalne.Na ile zrozumieliœmy Ksiêgê Objawieñ, doœwiadczaliœmy wówczas efektu obserwacji gwiazd na tle Ciemnoœci.Ale nic siê nie wydarzy³o! Patrzyliœmy na podziurawiony dach i przeœwituj¹ce przez otwory œwiat³o.Próbowaliœmy wielokrotnie, lecz zupe³nie bez skutku.St¹d to nasze spóŸnienie.Znów zapanowa³a cisza.Wszystkie oczy skierowa³y siê na Szirina, który sta³ bez ruchu, z otwartymi ustami.Pierwszy przemówi³ Teremon.- Szirinie, wiesz chyba, co to oznacza dla zbudowanej przez ciebie teorii? - zapyta³ z uœmiechem ulgi.- Nie tak szybko, Teremonie! - Szirin podniós³ rêkê.- Daj mi chwilê do namys³u.Te tak zwane gwiazdy, które skonstruowali ch³opcy.czas ich przebywania w ciemnoœci.- Urwa³.Wszyscy wci¹¿ patrzyli na niego.Po chwili strzeli³ palcami, a gdy podniós³ g³owê, w jego oczach nie by³o ju¿ ani zaskoczenia, ani w¹tpliwoœci.- Oczywiœcie.Nie dokoñczy³.Tilanda, która pod kopu³¹ wywo³ywa³a szybkomigawkowe zdjêcia nieba, wbieg³a do pokoju, wymachuj¹c rêkami w sposób godny najbardziej podekscytowanego Imota.- Panie profesorze! Panie profesorze! Athor odwróci³ siê.199- O co chodzi?- W³aœnie zauwa¿yliœmy.przyszed³ na górê, pod kopu³ê.nie uwierzy pan, panie profesorze.- Powoli, moje dziecko.Co siê sta³o? Kto przyszed³? Z korytarza da³y siê s³yszeæ odg³osy szamotaniny i nag³ybrzêk.Biney zerwa³ siê na równe nogi, gwa³townie otworzy³drzwi i stan¹³ jak wryty.- Niech to diabli! - krzykn¹³.Danit i Hikkinan, którzy powinni wraz z Tiland¹ pracowaæ pod kopu³¹, znajdowali siê na korytarzu.Walczyli z gibkim, atletycznie zbudowanym mê¿czyzn¹ 450 trzydziestce, o dziwnych, krêconych rudych w³osach, szczup³ej, wyrazistej twarzy i zimnych niebieskich oczach.Wci¹gnêli go do pokoju obezw³adnionego, z rêkoma mocno wykrêconymi do ty³u.Intruz ubrany by³ w ciemn¹ szatê Aposto³Ã³w P³omieni.- Folimun 66! - wykrzykn¹³ Athor.- Folimun! - zawtórowa³ astronomowi Teremon.- W imiê Ciemnoœci, co ty tu robisz?- Nie w imiê Ciemnoœci przychodzê tu dziœ do was, lecz w imiê œwiat³a - ch³odno, w³adczo odpowiedzia³ Aposto³.Athor spojrza³ na Tilandê ze zdziwieniem.- Sk¹d on siê tu wzi¹³?- Mówi³am ju¿, panie profesorze.Byliœmy zajêci fotografowaniem, kiedy go us³yszeliœmy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]