[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.•- Hmmm.Nie handlujê ani akcjami, ani domami, ani nawetmostami.Sprzedajê korty tenisowe.Janet rozeœmia³a siê.Mia³a przyjemnie brzmi¹cy œmiech.* ¯artujesz!* Nie, powa¿nie.Sprzedajê korty tenisowe.Odstawi³ szklankê i udawa³, ¿e szuka czegoœ po kieszeniach.- Zobaczê, czy mam jakiœ przy sobie.Naprawdê s¹ bardzo³adne.Pi³ka doskonale siê odbija.Standard wimbledoñski, tyle ¿ebez trawy.Tak siê zreszt¹ nazywa nasza firma.Wimbledon.Proszêmi wierzyæ, to œwietne korty.Prawdopodobnie gra³aœ na wielu niewiedz¹c, komu to zawdziêczasz.- Dlaczego ludzie kupuj¹ od was korty? Nie mog¹ sobie samiich zrobiæ?* Jasne, ¿e mog¹.Wol¹ jednak nasze.* Nabierasz mnie.Kort to kort.* Tylko jeœli chodzi o trawiaste, moja droga.Ale one nigdy nie s¹gotowe na wiosnê, a jesieni¹ zawsze br¹zowiej¹.Nasze s¹ ca³oroczne.Znów siê rozeœmia³a.- Naprawdê to bardzo proste.Moja firma wynalaz³a rodzajasfaltu, który podwaja odbicie kortu trawiastego.Nie miêknie odgor¹ca, nie pêka od mrozu.¯yczysz sobie mo¿e taki kort? Za trzydni bêd¹ tu nasze ciê¿arówki, a przez ten czas zamówimy pierwsz¹partiê ¿wiru.Zanim siê obejrzysz, bêdziesz mia³a piêkny kort naPiêædziesi¹tej Czwartej.Zaœmiali siê oboje.* Zak³adam, ¿e jesteœ mistrzem tenisa.* Nie.Gram, ale s³abo.Nie przepadam za tenisem.Naturalniemamy na liœcie p³ac kilku miêdzynarodowych asów, którzy re-klamuj¹ nasze korty.Tak na marginesie, gwarantujemy pokazowymecz na twoim korcie w dniu zakoñczenia robót.Mo¿esz zaprosiæprzyjació³ i urz¹dziæ przyjêcie.* Jestem pod wra¿eniem.* Oferujemy najlepsze korty i najlepsze przyjêcia od Atlantypo Bar Harbor.- Uniós³ szklankê.* Ach, wiêc sprzeda³eœ Ulsterowi kort?* Nigdy nie próbowa³em.Pewnie by siê uda³o.Kiedyœ kupi³sterowiec, a w koñcu czym jest kort tenisowy w porównaniu zesterowcem?* Jest bardziej p³aski.- Zachichota³a i wyci¹gnê³a szklankêw jego stronê.Wsta³ i podszed³ do baru odwi¹zuj¹c z d³oni chustkêi chowaj¹c j¹ do kieszeni.Janet powoli zgasi³a papierosa w stoj¹cejprzed ni¹ popielniczce.- Skoro nie jesteœ z krêgu nowojorskichznajomych mojego mê¿a, to gdzie go pozna³eœ?* Po raz pierwszy spotkaliœmy siê na studiach.Ale na krótko,bardzo krótko.Przerwa³em studia w po³owie pierwszego roku.-Canfield zastanawia³ siê, czy Waszyngton umieœci³ w Princetonpapiery dawno zapomnianego studenta.* Awersja do ksi¹¿ek?* Brak pieniêdzy.Mia³a je nie ta ga³¹Ÿ rodziny.Potem byliœmyrazem w wojsku, te¿ bardzo krótko.* W wojsku?* Owszem.Ale nie w tym okresie.- Wskaza³ na komineki wróci³ na kanapê.* Nie?* Rozstaliœmy siê po szkoleniu w New Jersey.On pojecha³ doFrancji, po s³awê.Ja do Waszyngtonu i nudy.Przedtem jednaknieŸle spêdzaliœmy razem czas.- Canfield pochyli³ siê ku niejnieznacznie, pozwalaj¹c, by w jego g³osie zabrzmia³a lekka poufa-³oœæ, pojawiaj¹ca siê zazwyczaj pod wp³ywem alkoholu.- Oczywiœ-cie jego szaleñstwa skoñczy³y siê po œlubie.* Niezupe³nie, panie Canfield.Popatrzy³ na ni¹ uwa¿nie.* W takim razie by³ wiêkszym g³upcem, ni¿ myœla³em.Spojrza³a mu w oczy tak, jak siê patrzy na list, który próbujesiê czytaæ nie miêdzy wierszami, lecz jakby pod s³owami.* Jesteœ bardzo poci¹gaj¹cy.- Podnios³a siê szybko, trochêchwiejnie, i odstawi³a drinka na ma³y stolik obok kanapy.- Niejad³am obiadu i jeœli zaraz czegoœ nie zjem, zacznê mówiæ od rzeczy.Nie lubiê mówiæ od rzeczy.* Zapraszam do restauracji.- Mam pozwoliæ, ¿ebyœ zakrwawi³ garniturek jakiegoœ biednegokelnera?- Koniec z krwawieniem - Canfield pokaza³ rêkê.- Chcia³-bym zjeœæ z tob¹ kolacjê.Wziê³a swojego drinka i kiwaj¹c siê lekko podesz³a do kominka.* Wiesz, co mia³am w³aœnie zrobiæ?* Nie.- Siedzia³ dalej w niedba³ej pozie na kanapie.- Mia³am ciê prosiæ, ¿ebyœ sobie poszed³.Canfield zacz¹³ powoli wstawaæ.* Zaraz, poczekaj.Chcia³am zostaæ sama, przegryŸæ coœw samotnoœci, ale mo¿e nie jest to taki dobry pomys³.* Myœlê, ¿e okropny.* Wiêc nie zrobiê tego.Ale nie chcê wychodziæ.Zjesz ze mn¹to, co siê znajdzie w domu?* Czy to nie za du¿y k³opot?Janet Scarlett poci¹gnê³a za sznur zwisaj¹cy obok kominka.- Tylko dla naszej gospodyni.A ona nie przepracowywa³a siêzbytnio, odk¹d mój m¹¿.wyjecha³.Gospodyni odpowiedzia³a na wezwanie tak szybko, ¿e Canfieldzastanawia³ siê, czy nie pods³uchiwa³a pod drzwiami.By³a chybanajbrzydsz¹ kobiet¹, jak¹ w ¿yciu widzia³.Jej koœcista twarz okolonaœci¹gniêtymi z ty³u siwymi w³osami, by³a jakaœ taka nieprzyjemnieostra, mêska.Mia³a ogromne, Rzucaj¹ce siê w oczy rêce.* S³ucham? Nie spodziewaliœmy siê pani dziœ wieczór.Mówi³apani, ¿e zje obiad z madame Scarlatti.* Wygl¹da na to, ¿e zmieni³am zdanie, prawda, Hannah? PanCanfield i ja zjemy tutaj.Powiedzia³am mu, ¿e zdajemy siê na los,wiêc podaj, co jest.* Dobrze, proszê pani.Œrodkowoeuropejski akcent, Niemka, a mo¿e Szwajcarka, po-myœla³ Canfield.Za chwilê podano im znakomity posi³ek.Kiedy ta stara suka czegoœ chce, trzêsie wszystkimi, a¿ dopnieswego - powiedzia³a Janet.Wrócili do salonu i s¹cz¹c brandysiedzieli ramiê w ramiê na pe³nej poduszek kanapie.* To chyba oczywiste.Z tego, co s³ysza³em, w³aœnie onawszystkim dyryguje.* Mój m¹¿ nigdy tak nie uwa¿a³ - rzek³a dziewczyna.-Wœcieka³a siê na niego.Canfield zauwa¿y³ obojêtnym tonem:* Naprawdê? Nie wiedzia³em, ¿e by³y miêdzy nimi nieporozu-mienia.* Och, ¿adne nieporozumienia.Ulster nigdy nie troszczy³ siêo nic ani o nikogo na tyle, ¿eby rozrabiaæ.Nie walczy³.Po prosturobi³, co chcia³.By³ jedyn¹ osob¹, której nie potrafi³a kontrolowaæ,i bardzo jej siê to nie podoba³o.* Mog³a mu przecie¿ odci¹æ dop³yw pieniêdzy - stwierdzi³Canfield naiwnie.* Mia³ w³asne.* Prawdopodobnie doprowadza³ j¹ do szaleñstwa.M³oda mê¿atka patrzy³a na kominek.* Mnie te¿ doprowadza³ do szaleñstwa.Ona jest taka sama.* Jest jego matk¹.* A ja jego ¿on¹.- By³a ju¿ pijana, wpatrywa³a siê z nieukrywan¹ nienawiœci¹ w fotografie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]