[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiatr d¹³ przeciw odp³ywowi, tworz¹c z morza kipi¹cy kocio³ czarownicy.Niemo¿na by³o rozró¿niæ fal.Masy wodne pieni³y siê, gotowa³y, tworzy³y siê pr¹dy iprzeciwpr¹dy.Woda zmienia³a barwê, staj¹c siê raz bia³a od piany, a raz czarnaw œrodku wirów.Nie by³o to - jednym s³owem - miejsce, w które mo¿na by by³ozaprosiæ ciotkê Gladys na spacer ³odzi¹ w ciep³y wieczór.A jednak, na po³udniowym i wschodnim wybrze¿u wyspy, da³oby siê znaleŸæ miejscedogodne do przeja¿d¿ki z ciotk¹.Czêsto bowiem siê zdarza, ¿e pr¹dy przyp³ywu iodp³ywu walcz¹c ze sob¹ miêdzy wysepkami powoduj¹ powstawanie ciekawegozjawiska, ma³o jeszcze dot¹d zbadanego: spokojn¹ powierzchniê wody naniewielkiej przestrzeni.Miêdzy cyplami po³udniowym a wschodnim wysepki, naprzestrzeni mierz¹cej oko³o tysi¹ca piêciuset metrów d³ugoœci i trzystuszerokoœci, morze by³o idealnie spokojne, a wody - czarne.Sprawia³o toniesamowite wra¿enie.- Czy pan naprawdê chce tutaj wyl¹dowaæ? - spyta³ Williams.- A czy to jest ryzykowne?- Nie.Ja wprawdzie tutaj jeszcze nie siada³em, ale w ogóle helikoptery l¹duj¹tu czêsto.Jestem jednak przekonany, ¿e nie zostanie pan dobrze przyjêty.W³aœciciele kilkunastu prywatnych wysepek na tym wybrze¿u nie lubi¹, kiedy siêdo nich przybywa bez specjalnego zaproszenia.A w³aœciciele Dubh Sgeir wrêcztego nienawidz¹.- Pog³oski o goœcinnoœci tych górali wydaj¹ mi siê coraz bardziej przesadzone.WSzkocji mój dom jest moj¹ twierdz¹, co?- Ma pan racjê.Okreœlenie „twierdza” jest jak najbardziej na miejscu.Tow³aœnie tu znajduje siê stary zamek klanu Dalwhinnie.- Dalwhinnie to nazwa miasta, a nie klanu.- Niech bêdzie.W ka¿dym razie coœ w tym rodzaju, czego nie mo¿na wymówiæ.Przyjmowa³ krytykê bez zastrze¿eñ! By³ Walijczykiem.- W zamku mieszka g³owa klanu, lord Kirkside.By³y gubernator prowincji.Wa¿nafigura, która obecnie wycofa³a siê z ¿ycia politycznego.Opuszcza swojezamczysko tylko podczas Igrzysk Szkockich, poza tym raz w tygodniu udaje siê doIzby Lordów w celu wy³ajania arcybiskupa z Canterbury.- S³ysza³em o tym oryginale.Lekcewa¿y sobie zupe³nie Izbê Gmin i co dwa dniwyg³asza przemowê w tym guœcie.- Zgadza siê.Ale ostatnio trochê siê uspokoi³.Straci³ w wypadku lotniczymnajstarszego syna i narzeczonego córki.Zdarzy³o siê to kilka miesiêcy temu.Togo za³ama³o.Jest bardzo szanowany przez miejscow¹ ludnoœæ.Minêliœmy po³udniowy cypel wyspy i nagle przed naszymi oczyma ukaza³ siê zamek.Nie mo¿na go by³o porównaæ z Windsorskim czy Balmoralem, by³ to raczej obiektkieszonkowy, ale w zamian mia³ znakomit¹ lokalizacjê.Zamek lorda Kirkside’awy³ania³ siê z wysokiej na piêædziesi¹t metrów i opadaj¹cej pionowo do morzaska³y.Gdyby w³aœciciel wychyli³ siê z okna jednego z pokojów i straci³równowagê, nic nie powstrzyma³oby jego spadania na podwodne ska³y.Na prawo od zamku erozja utworzy³a pla¿ê szerokoœci oko³o trzydziestu metrów.Zwielkim trudem zbudowano tam maleñki sztuczny port, chroniony przez dwa rzêdy³amaczy fal.Przejœcie wœród nich mia³o zaledwie siedem metrów szerokoœci.Znajduj¹cy siê w g³êbi hangar móg³ s³u¿yæ za schronienie tylko ³odzi wios³owejlub ma³ej motorówki.Williams wzniós³ siê na wysokoœæ stu metrów, aby przelecieæ nad zamkiem.Budynkitworzy³y literê U, otwart¹ w g³¹b l¹du.G³Ã³wna fasada, biegn¹ca wzd³u¿ morzaby³a zakoñczona dwiema wie¿ami.Na jednej znajdowa³ siê siedmiometrowy maszt zflag¹, a na drugiej - jeszcze wy¿szy - maszt anteny telewizyjnej.Za zamkiemwidaæ by³o trawiast¹ alejê o szerokoœci oko³o stu metrów, biegn¹c¹ a¿ dopó³nocnych wybrze¿y wyspy.Trawa ta z pewnoœci¹ nie u³atwia³aby gry w golfa,by³a na to zbyt wysoka i gêsta; stanowi³a jakby naturalny zielony kobierzec.Williams próbowa³ wyl¹dowaæ w alei, ale silny wiatr spowodowa³, ¿e siad³ podos³on¹ muru, nieomal na brzegu przepaœci.Wysiad³em z helikoptera uwa¿aj¹c na kozy i kiedy chcia³em obejœæ zamek od stronypó³nocnej, dos³ownie wpad³em na dziewczynê.Wpadaj¹c niespodziewanie na dziewczynê na odleg³ej szkockiej wyspie nale¿y siêspodziewaæ, ¿e siê j¹ zobaczy w typowej szkockiej spódnicy.Bez tej spódnicydziewczyna jest oczywiœcie nie do wyobra¿enia.Jak równie¿ bez bliŸniaka zszetlandzkiej we³ny i br¹zowych butów.Powinna oczywiœcie byæ do tegowszystkiego kruczoczarn¹ piêknoœci¹ o dzikich, tajemniczych, zielonych oczach.Ana imiê mieæ Deirdre.Ta, któr¹ zobaczy³em, prezentowa³a siê zupe³nie inaczej.Zwyj¹tkiem mo¿e oczu, które co prawda nie by³y ani zielone, ani tajemnicze, aledzikie i owszem.Jej blond w³osy by³y bardzo modnie przystrzy¿one; po bokachg³owy siêga³y brody, a grzywka spada³a do poziomu brwi.Zrozumia³e, ¿e fryzurata, nawet przy bardzo ³agodnym wietrze, zakrywa³a prawie ca³¹ twarz.Opróczw³osów mia³a na sobie marynarsk¹ bluzê w poprzeczne bia³e i niebieskie pasy iwyp³owia³e d¿insy, które musia³y byæ uszyte na niej przy pomocy miniaturowejrêcznej maszyny, gdy¿ w uszyte normalnie nie mog³aby po prostu wejœæ.Sta³aboso, stopy mia³a bardzo opalone.By³ to w sumie niezwykle przekonuj¹cy dowód nato, ¿e wp³yw telewizji siêga³ nawet do najodleglejszych zak¹tków imperium.- Dzieñ dobry pani.- odezwa³em siê.- Defekt silnika? - spyta³a mnie wynios³ym g³osem.- Nie.- Jakieœ uszkodzenie?.Nie? Ta wyspa jest w³asnoœci¹ prywatn¹! Proszê st¹dnatychmiast odlecieæ!Jeœli idzie o moj¹ misjê, nie mia³em w³aœciwie co tu robiæ.Gdyby dziewczynaprzyjê³a mnie z wyci¹gniêt¹ rêk¹ i uœmiechem, prawdopodobnie wpisa³bym j¹ nalistê podejrzanych.Ale zachowa³a siê typowo.Zmêczony nieznajomy dzwoni dofurtki i zamiast podaæ pomocn¹ d³oñ, zbywa siê go niczym.Pod tym wzglêdem mia³awiele wspólnego z moim przyjacielem, McEachernem, naturalnie z wyj¹tkiemsylwetki i strzelby.Pochyli³em siê lekko, aby lepiej przyjrzeæ siê jej twarzy.Zdumia³a mnie.Sprawia³a wra¿enie, jakby spêdzi³a noc i pó³ dnia w lochach zamczyska.Bladatwarz, pozbawione krwi usta i podkr¹¿one szaroniebieskie oczy, tak piêkne, ¿epodobnych nigdy w ¿yciu nie widzia³em.- Co, do diab³a, pan tu robi? - spyta³a.- Nic.Nie mówi pani nawet tak, jak miejscowe szkockie dziewczêta, gdy¿ ¿adnaz nich nie odezwa³aby siê do mnie w taki sposób.Có¿, szkoda.Koniec snu oDeirdre
[ Pobierz całość w formacie PDF ]