[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A jeœli tak, to co?- Moje cia³o jest ogrodem.ogrodem obcych rozkoszy.- Œmia³ s dopóki to nie przesta³o byæ œmieszne, po czym krzykn¹³: - ChodŸcie, wy, ot) grzyby, neozwyrodnia³e naros³y, wy, szczêœliwe, szczêœliwe mikroby z tej pianê chodŸcie tutaj ch³opaki i ucztujcie na mnie! I lej: jestem doskona³ym nosicieleG³upi dowcip, ale mimo wszystko œmia³ siê, ¿eby mieæ coœ do robo Nazwijmy to modyfikacj¹ zachowania.To nie dzia³a³o.Nie ma st¹d wyjœcia.¯adnego pieprzonego wyjœcia.ySLyCV.Odleg³oœæ od S³oñca: 10,64 milionów mil Prêdkoœæ: 106,70 mil na sekunda Przybli¿ony czas odlotu: 11 godzin 20 minutGodzinê póŸniej Gray wyruszy³ w drogê powrotn¹ odra¿aj¹c tunelem.Przedziera³ siê przez b³oto, kulej¹c na chorych stopach.Przeklin œciga³ siê z paj¹kami, które z sykiem dzioba³y go w uszy.Wszystkie rêcz wypisane znaki drogowe zniknêty, szed³ wiêc tropem ledwie widocznych œmierdz¹cym œluzie niebieskich kabli zasilaj¹cych.Curtis Jones i Judy Tavcs-Roih chichotali w Zielonej Komnacie.Zabav li siê zak³adaniem czepka k¹pielowego na podupad³ego robota-wêdrownil- Dobrze siê bawicie? - zapyta³ Gray.Zanim zd¹¿yli odpowiedzi doda³: - Zostañcie na miejscu.Wrócê za minutê.- Czy to jest to? - zapyta³ Joncs.- To jest to! - krzykn¹³ Gray przez ramiê.Do³¹czy³ do Younga i MacFhaila w oœwietlonym rdzeniu.Young trzyi zniszczone opakowanie po lunchu.Wygl¹da³ na chorego.Jego czas siê sk czyi i on o tym wiedzia³.Przynajmniej Gray mia³ nadziejê, ¿e wiedzia³.Najpierw zwróci³ siê MacPhaila:- Ile czasu zajmie przyci¹gniêcie tego twojego œwiñstwa?- To niemo¿liwe.To zajê³oby dni, jeœli nic chcielibyœmy zniszczyæ wy sa¿enia.A wiêc z tego, co mówisz, wynika, ¿e musielibyœmy zacz¹æ natychmias naprawdê przy³o¿yæ siê do roboty.170 Thomas W- To znaczy, ¿e to zrobimy? To znaczy, ¿e naprawdê macic zamiar.- oung bardzo siê podnieci³.- O rany, Chandicr.To nic zale¿y od niego.Gray zignorowa³ starego cz³owieka.- Jeszcze nie wiem.Chcia³bym w³aœnie, ¿ebyœcie to przedyskutowali.asz swój dowód? Co jest w tym pude³ku?Chandler odsun¹³ opakowanie na drug¹ stronê, z daleka od obu mêŸ-yzn.- Nie wiem, czy jestem golów to pokazaæ.- No có¿, lepiej coœ zrób, kolego.- Gray spoojrza³ nart ostro.- Nie ogê siedzieæ nad tym w nieskoñczonoœæ.Poka¿ mi coœ.- O to w³aœnie chodzi - zgodzi³ siê MacPhail.- On nie mo¿e panu czego pokazaæ, poniewa¿ ¿aden dowód nic istnieje.I w³aœnie dlatego po-inniœmy zostawiæ tutaj te kamery.Nic ma innego sposobu, ¿eby siê dowie-yeæ.I, do diab³a, byæ mo¿e nigdy siê nic dowiemy.Young odwróci³ siê, pieszcz¹c plastikowe pude³ko.Skrzynkê efektów oso-stych: totem z lat ch³opiêcych albo coœ podobnego.Na kolorowej przykryw-; obna¿ony do pasa Rambo napina³ z groŸn¹ min¹ miêœnie.Pozosta³a czêœæ ykonana zosta³a z plastiku, porysowanego teraz i matowego, zniszczonego ieloletnim u¿ywaniem.Grayowi jednak wydawa³o siê, ¿e pude³ko musi mieæ ik¹œ zawartoœæ.Mo¿e znajdowa³ siê tam lunch? Tak, racja: mo¿e dlatego 'oung nie chcia³ go pokazaæ.Gray spojrza³ na zegarek.Nastêpna ofiara rytualna (jeœli do diab³a, to ³aœnie by³o to) za dwadzieœcia minut.Filmowana z bardzo bliska, cz³owieku.- No, dalej.Co jest w tym pude³ku, Chandicr? Pamiêtam, ¿e powiedzia-;œ, ¿e bêdzie trudno o dowód.Obiecujê, ¿e nic bêdê siê œmia³.- Dlaczego mia³byœ siê œmiaæ? - usta Younga siê wykrzywi³y.- Nie wiem.Wyma¿ to.Young gapi³ siê przez chwilê na pude³ko, po czym otworzy³ przykrywkê.(acPhail potrz¹sn¹³ g³ow¹ w kierunku Graya.- Tu nic nie bêdzie, pu³kowniku.Nic tutaj po prostu nie istnieje, Young zmarszczy³ brwi, wycelowa³ pustym pude³kiem w œrodek komnaty i mœci³ je.Gray patrzy³, jak odlatywa³o i zastanawia³ siê, jak ten facet móg³zacho-BÆ siê tak beztrosko.Przecie¿ to pude³ko bez w¹tpienia wiele znaczy³o dla.MacFhail zapiszcza³ i zacz¹³ siê œmiaæ.Gray zachwia³ siê, chwyci³ linê bez-neczeñstwa, aby odzyskaæ równowagê.Young podnosi³ rozpostarty na jego jersijak naszyjnik kanibala sznurek z niebieskimi krabami wielkoœci piêœci.- To jest to? - zapyta³ Gray.MacPhail wci¹¿ siê œmia³.Young by³ dziko kurzony.- Co to, do diab³a, jest?- A na co wygl¹da? - zapyta³ Youn.- To jest takie g³upie! - zdo³a³ wykrztusiæ MacPhail.- No có¿, wiesz.- Gray gapi³ siê na kraby.By³o w nich coœ dziwnego.Dpy ka¿dego kraba wygl¹da³y inaczej, zosta³y zgiête lub z³amane w odmien-WSCHODNIEJ BRAMIE 171ny sposób, a-w niektórych wypadkach - w ogóle ich nic byto.Przypomina ³o to jeden ze znaków, jakie widuje siê zawieszone na sznureczkach, takie, n których bywa napisane IIAPPY BIRTIIUAY albo WELCOME IIOMEcz coœ w tym rodzaju.Czy byt tu jakiœ prymitywny je¿yk? - Gdzie to znalaz³eœ?!- Po drugiej stronic - powiedzia³ Young, wskazuj¹c g³ow¹ za plecama Graya w przeciwleg³y k¹t komnaty centralnej.- Nic mia³em szczêœcia tutajj wiêc spróbowa³em tam.Tam s¹ zyliony niezbadanych tuneli i jaskiñ.|- Czy to prawda? - wypytywa³ MacPhail.Zabawa z ca³¹ ska³¹.Youngj zignorowa³ go.- Znalaz³em odcinek, gdzie œciany maj¹ kolor jakby blado-| zielony.|- Bladozielony, czy tak? - powiedzia³ MacPhail.- Coœ jakby komisa'| riat lub dom wariatów?.| Young patrzy³ tylko na Graya.- W jaskini odchodz¹cej od jednego z tych tuneli znalaz³em szeregi ma³ych, pomarszczonych otworów, ka¿dy mia³ mo¿e dwa czy trzy centymetry l przekroju.- Co mi to przypomina? - zastanawia³ siê g³oœno MacPhail.- Zauwa¿y³em, ¿e te otwory.wibrowa³y - koñczy³ Young.- O, Bo¿e - powiedzia³ MacPhail.- Coraz lepiej.- Niech pan sic zamknie, MacPhail - nakaza³ Gray.- Niech pan mu | da powiedzieæ.Gray nie wiedzia³, czy g³os Younga trz¹s³ sic ze z³oœci, czy z napiêcia, l- Kiedy przejecha³em rêk¹ po jednym z otworów, otworzy³ siê szeroko, i MacPhail próbowa³ st³umiæ wybuch œmiechu.Zrobi³ wielki pokaz zdejmowania okularów ochronnych i wycierania ³ez spod okularów dwuognisko-wych.- Wewn¹trz otworu - zacz¹³ znowu Young, podnosz¹c g³os - znalaz³em takie sznury jak ten.Ka¿dy inny.Ale wszystkie.u³o¿one.w ró¿nych pude³kach.- Archiwum obcych dupków - stwierdzi³ MacPhail - to ma dla mnie sens.- Hej - powiedzia³ Gray.Popatrzy³ na Younga.- Mówisz, ¿e to pismo?Young pokiwa³ g³ow¹.- Oj, daj spokój - rzuci³ MacPhail.- Tak jest, stary cz³owieku.- To sfabrykowane.Oczywiœcie.- Zamknij siê!- Tani, g³upi, oczywisty fa³sz.- MacPhail zwróci³ siê do Graya.- Wiedzia³, ¿e nie mo¿e dowieœæ tej œmiesznej hipotezy, wiêc zaj¹³ siê prefabrykowaniem danych.- Znów zwróci³ siê do Younga.- Rzygaæ mi siê chce przez ciebie.- Stary cz³owieku.172.ThomasWyhfe- Zamknijcie siê obaj.- Gray wyci¹gn¹³ rêkê, aby zbadaæ jednego z ma³ych krabów.Wygl¹da³ jak dclikalna o/doba na choinkê: d³ugie, smuk³e palce, z niezliczonymi stawami, niektóre cale, inne ob³amanc.To mog³o stanowiæ jakiœ szyfr.Sk¹d MacPhail miat pewnoœæ, ¿e ten naszyjnik zosta³ podrobiony? Gray wytar³ rêkê w kombinezon, po czym pow¹cha³ palce.Odór by³ ostry.Gray przyjrza³ siê starannie nodze kraba.Kropka czegoœ lepkiego, ró¿owego pojawi³a siê na z³amanym stawie.- To z³amanie jest œwie¿e.- O, proszê - powiedzia³ MacPhail.- Atrament nic wysech³ na twoim dokumencie.Young wygl¹da³ na sfustrowancgo, lecz nic dawa³ za wygran¹.- Nie ma powodu s¹dziæ.- Fa³sz, fa³sz, fa³sz, fa³sz! Zaœpiewane jak piosenka.- Niech pan siê zamknie, MacPhail - powiedzia³ Gray, przysuwaj¹c siê bli¿ej do Younga.- Wiêc.ten sznur jest po prostu œwie¿y - powiedzia³ Young i zacz¹³ siê wycofywaæ.Zderzy³ siê z konsol¹ prze³¹czników wideo i obejrza³ siê za siebie.- Rozumiem - powiedzia³ Gray.- Poza tym nie wiemy, jak d³ugo to trzyma wilgoæ.- Oczywiste jak gówno, ¿e nic wiesz - stwierdzi³ MacPhail.- Zamknij siê - zapiszcza³ Young.- Fa³sz, fa³sz, fa³sz fa³sz, i to w dodatku niezbyt udatny.- MacPhail - ostrzeg³ Gray
[ Pobierz całość w formacie PDF ]