[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wka¿dym razie w to chcia³bym wierzyæ.- A je¿eli to, w co wierzysz, jest prawd¹.- zacz¹³.-.wtedy Marsjanie powierzaj¹ nam swoje dzieci -dokoñczy³em za niego.- A nie? - zapyta³.Nie odpowiedzia³em.Nie podoba³o mi siê to, do czego temyœli mog³yby doprowadziæ.Ale i tak poszed³em tym tropem.- Czy powierzy³byœ swoje dziecko wilkom? - spyta³ mójzdrowy na umyœle przyjaciel.- Nie - odpowiedzia³em.- Wiesz, co siê dzieje z takimidzieæmi.Skin¹³ g³ow¹.- Czyta³em te same ksi¹¿ki co ty.- A wiêc jeœli Marsjanie powierzaj¹ nam swoje dzieci.oznacza to, ¿e albo niezbyt im na nich zale¿y - albo wrêczprzeciwnie.- Chcesz znaæ moje zdanie?- W tym miejscu rozwi¹¿esz za mnie wszystkie zagadki, tak?- Nie.W tym miejscu powiem ci, co na ten temat myœlê.Myœlê, ¿e to jakiœ d³ugotrwa³y eksperyment hodowlany.¿ebypodnieœæ poziom inteligencji i wspó³czucia u ludzkiej rasy.- Tak? - Rzuci³em mu moje najbardziej dopracowanespojrzenie spod uniesionych brwi.- A pamiêtasz, co siê sta³oze Spockiem? On te¿ by³ mieszañcem.Jego rodzice chcieliwyhodowaæ logicznie dzia³aj¹cego cz³owieka.A zamiast tegowyszed³ im emocjonalnie dzia³aj¹cy Wulkañczyk.- Masz lepszy pomys³?- Nie - przyzna³em.- Ale jakich w³aœciwie Marsjan mywychowujemy?- Jakiego w³aœciwie Marsjanina ty wychowujesz? - poprawi³.I tu trafi³ w samo sedno.O to w³aœnie chodzi³o.- Nie wiem - przyzna³em w koñcu.- Ale.jest mój i muszêgo wychowaæ, prawda?- Tak - zgodzi³ siê mój zdrowy na umyœle przyjaciel.Ta myœl przez chwilê odbija³a mi siê echem w g³owie.Wkoñcu z uœmiechem uzna³em prawdê.- Tak - powiedzia³em.- Mogê z tym ¿yæ.Jako zagadka literacka to, co napisa³em, jestniekompletne.Na opowiadanie nie nadaje siê.Nie mazakoñczenia.Nie ma doœæ dowodów, bym móg³ choæby zasugerowaæ jakieœwnioski.Co my wiemy o Marsjanach? A jeœli ju¿ o to chodzi,co naprawdê wiemy o nas? Nic siê nie da wydedukowaæ.Je¿eliMarsjanie rzeczywiœcie s¹ zajêci jakimœ projektem in¿ynieriigenetycznej na wielk¹ skalê, nie poznamy ich prawdziwychintencji, dopóki dzieci z Marsa nie osi¹gn¹ doros³ego wieku.Dennis uzyska prawo do g³osowania w 2005 r.(I tu pojawiasiê kolejne pytanie: od jak dawna Marsjanie podrzucaj¹ swojedzieci ludziom? Mo¿e ¿yjemy ju¿ w œwiecie pod wp³ywemMarsjan?)Mo¿e dzieci z Marsa bêd¹ geniuszami i wynajd¹ zimn¹syntezê, sztuczn¹ inteligencjê i cuda nanotechnologii -Stephen Hawking i Buckminster Fuller.Mo¿e bêd¹ duchowymiwybawicielami, przynosz¹c niezwyk³¹ technikê œwiadomoœcitym, którzy bêd¹ mieli doœæ odwagi, by pójœæ za nimi, a¿stan¹ siê œwiêtymi.Mo¿e zostan¹ demagogami i dyktatorami.Amo¿e bêd¹ szaleñcami i wszyscy wyl¹duj¹ w zak³adachzamkniêtych.A mo¿e bêd¹ potworami i dadz¹ nam nowepokolenie masowych morderców i przywódców sekt - KubówRozpruwaczy i Charlesów Mansonów.Jedyne, co mo¿emy zrobiæ, to czekaæ i zobaczyæ, jak siê towszystko u³o¿y.I jeszcze jedno.Przegl¹daj¹c materia³y do tego opowiadania, odkry³emdziwny zbieg okolicznoœci.Kathy Bright da³a mi kilka niema³ychstosików raportów na temat Dennisa, napisanych przez rozmaitychterapeutów i konsultantów.Nie mia³em czasu, ¿eby je wszystkieprzeczytaæ, wiêc da³em spokój po pierwszych kilku - nieinteresowa³o mnie, co oni s¹dz¹ o Dennisie, sam chcia³emzadecydowaæ.Ale kiedy kartkowa³em grube pliki, szukaj¹cwiadomoœci o Marsjanach, dostrzeg³em coœ.W sobotê 27 czerwca1992 r.Carolyn Green (konsultantka) zanotowa³a: "Dennis uwa¿a,¿e Bóg nie s³ucha jego modlitw, bo on ¿yczy³ sobie taty i nic siênie sta³o".Po raz pierwszy zobaczy³em zdjêcie Dennisa w sobotê 27czerwca 1992 r., ko³o drugiej po po³udniu.Wed³ug Carolyn Green,dok³adnie w tym czasie odbywa³o siê ich cotygodniowe spotkanie.Nie mogê siê pozbyæ przekonania, ¿e ¿yczy³ sobie mieæ tatêdok³adnie w tym momencie, kiedy ja zobaczy³em jego zdjêcie.Marsjañskie ¿yczenie.Czy to w³aœnie odczu³em tak mocno?Czy to o czymœ œwiadczy? Mo¿e tak.Mo¿e nie.Tak czyinaczej wiem, ¿e nie mo¿na przeciwstawiaæ siê marsjañskim¿yczeniom.Dzisiaj, id¹c spaæ, za¿yczy³ sobie, ¿ebym by³szczêœliwy.Musia³em siê uœmiechn¹æ.- Czy to marsjañskie ¿yczenie? - zapyta³em.- Tak - odpowiedzia³ tonem, który nie pozostawia³ miejscana sprzeciwy.- W takim razie jestem szczêœliwy - powiedzia³em.Irzeczywiœcie by³em
[ Pobierz całość w formacie PDF ]