[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już funkcjonuje.I wy, i oni jesteście zaprogramowani w podobny sposób, istnieje jednak pewien margines swobody.Dlatego wasza i ich historia różnią się minimalnie. - Mój Boże! - wyrwało się Jensenowi.- Jak tak można? To niedopuszczalne i nieludzkie! - A skąd to oburzenie! - Twórca był lekko urażony.- Czego ode mnie chcesz? Nie zapominaj, że gdyby nie ja, to w ogóle byście nie istnieli! Ja tylko rozstrzygnąłem za was dręczący ludzi problem "być albo nie być".Uznałem, że lepiej być! - I żyć jak zwierzęta w klatce!!! - podniósł głos sekretarz.Gdzie Ameryka i Antarktyda? Gdzie inne lądy? Nie możemy się stąd nigdzie ruszyć! - Albo to wam źle bez Ameryki? Po co wam Antarktyda? Tam zimno! - Mogłeś świat uczynić lepszym, a nas szczęśliwszymi!! ! Jensen już krzyczał.- Jesteś przecież wszechmocny!!! - Błąd w rozumowaniu.Myślisz jak stół o stolarzu."Skora mnie stworzył, to jest wszechnocny".Stolarz nie jest wszechmocny, on tylko zbudował stół.Ja tylko zbudowałem was. - To nie jest świat, tylko półświatek! - Pomijając pejoratywne znaczenie tego słowa, jest w tym sformułowaniu pewna doza słuszności, ale nie ma się o co obrażać.- Nie wykręcaj się!!! - Jensen machał rękami i widać było, jak się poci.- Mogłeś stworzyć nas szczęśliwymi, a nie uczyniłeś tego!!! - A czyn jest szczęście? Podobnie jak nie ma plusa bez minusa, tak nie ma radości bez troski.Skąd mógłbyś wiedzieć, że jesteś szczęśliwy, Wprzódy nie zaznawszy nieszczęścia? Konieczny jest punkt odniesienia. - To sofistyka!!! - Jensen aż poczerwieniał.- Demagogia do potęgi.Zamknąłeś nas w klatce! Te ściany w obłoki! Jarmarczna iluzja!!! - Wolałbyś, żeby były pomalowane na czarno? Z pewnością nie.Muszę cię też pocieszyć, że w tamtym, obszerniejszym świecie, również nie wszystko jest rzeczywiste.Tamci ludzie nawet się nie spodziewają, jak duża część z tego, co ich otacza, jest iluzją.I nigdy się tego nie dowiedzą - głos Twórcy wprost emanował cierpliwością i spokojem. - I co teraz? Jak mamy dalej żyć ze świadomością uwięzienia? - Tak jak poprzednio.Macie tu jak u Pana Boga za piecem, co jest w dużym stopniu prawdą.W moim laboratorium stoicie na półce obok grzejnika.Proponuję wam trzy razy S.Samorządność, samofinansowanie i tak dalej.Nie będę się wtrącał w wasze sprawy. - Zaraz, zaraz - krzyczał Jensen.- A co mają zrobić wszyscy wierzący, kiedy nagle znika Bóg? Do kogo się mają teraz zwracać, do kogo modlić? Zabierasz im wiarę! - Och, kogoś tam sobie znajdziecie.W tych sprawach macie niebywałą inwencję.A teraz, przepraszam, wzywają mnie już moje sprawy.Buduję nowe światy i mam moc roboty. - Chwileczkę! - sekretarz chwycił mikrofon i przysunął go do ust.- A kim ty właściwie jesteś? - Twórcą.tylko twórcą.- głos cichł i zanikał, by umilknąć zupełnie.Próby ponownego wywołania go spaliły na panewce.Nie odezwał się już nigdy więcej. VIII Taaak.Przyszło nam się pogodzić z faktami.Żyjemy jak poprzednio, pracujemy, płodzimy dzieci.O ścianach już się nie mówi.Po co rozdrapywać rany, kiedy zaradzić na nie nie można.Czasem tylko nawiedza nas natrętna myśl.Tamtym, na owym drugim świecie, to dopiero musi być dobrze.Jacy oni muszą być szczęśliwi, jacy szczęśliwi!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]