[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najpierw musi zaistnieć empatia, aby nie było lęku aninienawiści.A potem następuje bezpośrednie porozumienie.Zapewne właśnie mówcypierwsi pokonali barierę nienawiści na Pyrrusie i nauczyli się współżyć zrodzimymi istotami tej planety.Inni, być może, poszli za ich przykładem.ipewnie właśnie to tłumaczy utworzenie się społeczności karczowników. Teraz, kiedy się na tym skoncentrował, Jason zdałsobie sprawę, iż gdzieś obok niego przepływają myśli.Dorym reagował na wzorcenapływające skądś spoza stodoły.Nie musiał wychodzić na zewnątrz, aby wiedzieć,że na polu za stodołą znajduje się więcej tych wielkich zwierząt. - To wszystko jest dla mnie niezwykłe - rzekł.- Czyzastanawiałeś się kiedykolwiek nad tym, Naxa? Jakie to uczucie.być mówcą?Chodzi mi o to, czy w i e s z, co sprawia, że zwierzęta ciebie słuchają, ainnych ludzi nie? Myślenie o podobnych sprawachprzychodziło Naxie z trudem.Przeczesał palcami gęste włosy i skrzywił sięodpowiadając: - Nigdy o tym nie myślałem.Robię ityle.Wystarczy poznać zwierzę jak należy, żeby wiedzieć, co ono może zrobić.Towszystko. Naxa najwyraźniej nigdy się nie zastanawiał,skąd wzięła się w nim ta władza nad zwierzętami.A skoro on się nie zastanawiał,prawdopodobnie również nie czynił tego nikt inny.Nie mieli po temu powodów.Poprostu przyjmowali ten fakt jak wszystkie życiowe fakty. Z poszczególnych fragmentów zaczął powstawać w umyśleJasona jasny obraz.Powiedział kiedyś Kerkowi, że rodzime formy życia naPyrrusie sprzymierzyły się z jakichś przyczyn przeciw ludziom.Nadal niewiedział, czemu to nastąpiło, ale zaczynał pojmować, jak. - Czy daleko stąd do miasta? - spytał Naxę.- Ile bynam zajęło, żeby dojechać tam na dorymach? - Pół dniatam, pół z powrotem.Czemu? Chcesz odjechać? - Niechcę jechać do miasta, jeszcze nie teraz.Ale.chciałbym podjechać jak najbliżejobwodu - wyjaśnił Jason. - Spytaj, co Rhes na to -odparł Naxa. Rhes zgodził się od razu, bez zadawaniajakichkolwiek pytań.Natychmiast osiodłali dorymy i wyruszyli w drogę, żebyzdążyć do domu przed zmrokiem. Nie minęła godzina, ajuż Jason zaczął wyraźnie odczuwać, że kierują się w stronę miasta.Z każdąminutą uczucie to stawało się silniejsze.Naxa musiał odnieść podobne wrażenie,bo aż się wiercił w siodle.Musieli głaskać i poklepywać po szyjach zwierzęta,które stawały się coraz bardziej płochliwe i niespokojne. - Dalej nie pojedziemy - rzekł Jason.Naxa zwdzięcznością zatrzymał doryma. Jasonem owładnął jakiśniesprecyzowany prąd myśli.Czuł je zewsząd.tylko znacznie silniej od stronyniewidocznego miasta.Naxa i dorymy reagowały podobnie, niepokojem, któregoprzyczyny nie znali. Jedno stało się teraz oczywiste.Zwierzęta pyrryjskie były uczulone na promieniowanie psi - zapewne rośliny iniższe formy życia również.Być może porozumiewały się z pomocą tegopromieniowania, skoro słuchały ludzi, którzy je wydzielali.Z tak wielkimnasileniem promieniowania Jason dotychczas się nie spotkał.Chociaż samspecjalizował się w psychokinezie - psychicznym władaniu materią nieożywioną -był bardzo wrażliwy także na inne zjawiska psychiczne.Obserwując zawodysportowe odczuwał wielokrotnie całkowitą harmonię wielu umysłów wyrażających tęsamą myśl.To, co czuł teraz, było podobne. Ale jakżestraszliwie odmienne.Tłum na stadionie unosi się radością z powodu udanegowyczynu na boisku lub reaguje jękiem zawodu na jalaeś niepowodzenie.Uczucie topodlega ciągłym zmianom zależnie od przebiegu gry.Tu prąd myśli był niekończący się, silny i.przerażający.Trudno było nadać mu kształt słów.Składałasię nań po części nienawiść, po części lęk - a całość oznaczała zniszczenie. ZABIĆ WROGA - taki oto z grubsza sens zdołał wyczytaćw nim Jason.Ale to było coś więcej.Nieskończona rzeka psychicznego gwałtu iśmierci. - Wracajmy już - powiedział, czując się naglezmaltretowany i chory od tych wrażeń.Ruszając w drogę powrotną zaczął rozumiećwiele rzeczy.Swój nagły i niewypowiedziany lęk, gdy został zaatakowany przezzwierzę pyrryjskie pierwszego dnia pobytu na planecie.I powtarzające siękoszmarne sny, od których tak naprawdę nigdy się nie wyzwolił, nawet pod wpływemnarkotyków.Jedno i drugie było jego reakcją na nienawiść skierowaną na miasto.Chociaż z jakichś przyczyn fale tej nienawiści aż do tej pory nie byłyskierowane na niego bezpośrednio, to jednak część ich do niego docierała,wywołując silną reakcję emocjonalną. Rhes spał, kiedyprzyjechali, i Jason musiał czekać do rana, żeby z nim porozmawiać.Mimozmęczenia podróżą długo nie mógł zasnąć roztrząsając w myślach odkryciaminionego dnia.Czy może powiedzieć o nich Rhesowi? Nie bardzo.Gdyby touczynił, musiałby również wyjawić, na czym polega ich znaczenie i w jaki sposóbzamierza je wykorzystać.Rhes nie będzie akceptował żadnej z proponowanych przezniego form pomocy.Najlepiej nie mówić nic, póki nie będzie po wszystkim.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]